Niedawno wziąłem udział w otwarciu wystawy archeologicznej w Radomiu. Dotyczyła ciałopalnych pochówków z tego terenu, które miały miejsce w okresie brązu i wczesnego żelaza, czyli ok. VIII w. przed Chr. Na biblijnych ziemiach działali wtedy starotestamentalni prorocy, których dzieła czytamy dziś w liturgii, m.in. Amos, Ozeasz czy Izajasz. Na naszych ziemiach nikt jeszcze nie posługiwał się pismem. A i mieszkańcy dorzeczy wspomnianych wyżej terenów jeszcze nie byli naszymi przodkami, bo Słowianie przywędrowali tutaj tysiąc lat później. Ostatecznie jednak nasi słowiańscy praojcowe stali się chrześcijanami. Wpisali się w dziedzictwo owych proroków i mędrców. Nie stałoby się to, gdyby refleksja Starego Testamentu pozostała zamknięta tylko na członków narodu wybranego. Prorok, którego orędzia słuchamy dziś podczas pierwszego czytania, wieszczy to otwarcie: „Cudzoziemców zaś, którzy się przyłączyli do Pana, ażeby Mu służyć i aby miłować imię Pana i zostać Jego sługami… przyprowadzę na moją świętą górę i rozweselę w moim domu modlitwy”. Także my jesteśmy owymi cudzoziemcami, którzy usłyszeli zaproszenie do dołączenia się do ludów, które przyjęły orędzie o zbawieniu, dokonanym przez Jezusa Chrystusa, i przyjęli chrzest. Po nas, co dokonało się ponad 1050 lat temu, stały się nimi kolejne ludy i narody, wręcz kontynenty, kolejni cudzoziemcy, do których w dziele misyjnym docierało i dociera orędzie o zbawieniu. To otwarcie na cudzoziemców nie było łatwe. Członkowie narodu wybranego strzegli swej wyjątkowości. Czytany dziś fragment Ewangelii pokazuje, że Pan Jezus przekraczał tamte granice. Oto poganka prosiła Go o pomoc, a Jezus odpowiedział najpierw w duchu przekonań Starego Testamentu: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”. A potem, widząc wiarę poganki, powiedział: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!”.•
1. Boleśnie przeżywa dramat swojego narodu, który w większości odrzucił Chrystusa. Jednocześnie nie traci nadziei na to, że Bóg ostatecznie doprowadzi ich do zbawienia. Paweł nieraz w swoich pismach sięga do metafor zaczerpniętych ze sportu. W tym duchu mówi tutaj o współzawodnictwie. Między chrześcijanami pochodzącymi z nie-Żydów a Żydami istnieje jakiś rodzaj konkurencji w wyścigu o zbawienie. Myśl Pawła biegnie takim torem: część Izraela dotknęło zamknięcie na Chrystusa; dzięki tej ich zatwardziałości do wspólnoty z Bogiem weszli poganie. Misję wśród pogan należy doprowadzić do końca, aż wszystkie nieżydowskie narody zostaną wezwane do Kościoła. Na końcu jednak „cały Izrael będzie zbawiony” (11,26). Będzie to jak powstanie ze śmierci do życia. Obraz tego ostatecznego nawrócenia Izraela ukazany jest jako zmartwychwstanie. Nie wiadomo, czy Paweł miał tu na myśli zmartwychwstanie ciał, czy jest to tylko metafora ukazująca przyjęcie przez Żydów zmartwychwstałego Pana. Sednem jest prorocka zapowiedź Pawła, że kiedyś skończy się konkurencja między Żydami i poganami. Wszyscy dzięki Bożej łasce zameldujemy się na mecie biegu po zbawienie. Chrześcijanie wypatrują powtórnego przyjścia Jezusa, a wierzący Żydzi czekają na Mesjasza. Jesteśmy więc ludami nadziei, spodziewającymi się Mesjasza. Kiedyś okaże się, że czekamy na Tego Samego.
2. Czy to oznacza, że Izrael idzie do Boga jakąś własną, odrębną drogą, pomijającą Chrystusa? Odpowiedzi udziela watykański dokument z 10 grudnia 2015 r., poświęcony dialogowi katolicko-żydowskiemu, notabene zatytułowany cytatem z Pawła: „Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne”. Czytamy w nim: „Ponieważ Bóg nigdy nie odwołał przymierza ze swoim narodem, Izraelem, nie może być innych dróg czy innych podejść prowadzących do Bożego zbawienia. Teoria twierdząca, jakoby mogły istnieć dwie różne drogi do zbawienia, droga żydowska bez Chrystusa i droga prowadząca przez Chrystusa, którym, jak wierzą chrześcijanie, jest Jezus z Nazaretu, zagroziłaby w istocie podstawom wiary chrześcijańskiej. Wiara w powszechne, a zatem wyłączne pośrednictwo zbawcze Jezusa Chrystusa należy do podstaw wiary chrześcijańskiej”.
3. Czy wobec tego należy zrezygnować z głoszenia Jezusa Żydom? „Kościół musi postrzegać ewangelizację Żydów, którzy wierzą w jednego Boga, w sposób odmienny od ewangelizacji skierowanej do ludzi innych religii i światopoglądów. W praktyce oznacza to, że Kościół katolicki nie prowadzi ani nie popiera żadnej konkretnej instytucjonalnej pracy misyjnej skierowanej ku Żydom. (…) Chrześcijanie są jednak wezwani do dawania świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa, także wobec Żydów, choć powinni to czynić w sposób pokorny i wrażliwy”. Nie jest więc prawdą, że w dialogu z Żydami mamy milczeć o Jezusie. Dawanie świadectwa o Największym Synu narodu wybranego pozostaje naszym świętym obowiązkiem. •
Słowo Boga, odrzucone przez sytych i wypełnionych własnymi pomysłami na Kościół i świat ludzi, wyrusza ku oddalonym. Jezus udaje się tam nie po to, by podjąć spektakularną akcję ewangelizacyjną wśród pogan, ale by udzielić swym uczniom, czyli nam, praktycznej lekcji tego, co znaczy mieć wiarę, co znaczy być chrześcijaninem. Przyciąga uwagę pewnej obolałej kobiety. Przychodząca z niebios Dobra Nowina wtedy jest dobra, gdy trafia na miejsca bolesne i odrętwiałe. „Wszystko we mnie domaga się Twego miłosierdzia” – mówił św. Augustyn. „Gdy Ciebie nie ma, jak mi jest źle, o Panie”. Jezus poszedł w tamte rejony prawdopodobnie dla tej kobiety i jej zniewolonej przez demona córki. Grzechy rodziców nieraz spadają na głowy ich dzieci. Dawniej były to eksperymenty z magią, ciskane przekleństwa i złorzeczenia, spektakle nienawiści; dziś mamy całą masę sierot porozwodowych, ofiar egoizmu ojców i matek przekonanych co do tego, że mają prawo ułożyć sobie życie, jak im się podoba. Prawodawstwo sprzyjające rozwodom ma zapewnić szczęście ludziom dorosłym. A dzieci kto pyta o zdanie? Kto wsłuchuje się w ich ból, gdy niespodzianie pęka fundament i rozwala się ich rodzinny dom? Ból w sercu dziecka będzie noszony długo. Kobieta rozpoznaje Jezusa jako Pana. Jest skoncentrowana na Zbawicielu. Niedawno poruszyło mnie stwierdzenie jednego z liderów wspólnot charyzmatycznych, który tłumaczył, dlaczego ludzie potrzebują wielogodzinnych modlitw uwielbienia i przepowiadania Słowa. Ponieważ dziś człowiekowi nie jest łatwo skupić uwagę na Jezusie do tego stopnia, by nasz Pan mógł swobodnie w nim działać. Jezus nie odpowiada ani słowem, okazuje zaskakującą nieczułość – ten sam, który wielokrotnie okazywał swe wrażliwe serce wobec ludzi utrapionych i cierpiących. Nawet uczniom trudno znieść ową obojętność ze strony Zbawiciela: odpraw ją wreszcie, daj jej to, o co prosi! Kłuje w oczy ta pozorna szorstkość Chrystusa, jakby nie dostrzegał ludzkiej niedoli. Lecz postawa ta ukrywa impulsy miłości Jego serca posyłane w stronę serca tej kobiety. W pewnej chwili Jezus jakby zatracił dobry smak, złamał kanon poprawności: nazywa kobietę psem. Kobieta zostaje poddana próbie pokory i uniżenia, które może nas gorszyć i wywoływać sprzeciw. Ona wie, że jest niegodna łaski Bożej, niczym sobie na nią nie zasłużyła. Zdaje sobie sprawę, że jej wybory i priorytety mogły doprowadzić jej córkę do ruiny. Pragnie jedynie okruszyn ze stołu Pana. Jezus, widząc to, zmienia ton. Wychodzi z roli sędziego, by okazać czułe serce Boga. Widzicie wiarę, która przetrwa nawet pogardę i upokorzenie? Widzicie, jakim skarbem jest wiara dająca odporność na ciosy i przeciwności życia, która przygotowuje człowieka także na podjęcie ostatecznej batalii ze śmiercią u kresu ziemskiej egzystencji? Widzicie, jakie znaczenie mają próby w życiu? One umacniają wiarę i nadają jej trwałość. By je przetrwać, potrzeba intensywnie i uporczywie wołać: „Panie, pomóż mi!”.•
unsplash