Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła - płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi.
Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.
Tylko w Ewangelii wg św. Mateusza, której fragmentu dziś słuchamy, jest niemal 30 takich wypowiedzi, łącznie z tą z opisu przemienienia, gdzie Zbawiciel wydaje uczniom polecenie: „Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie”. Gdzie znajduje się źródło tego określenia? Bibliści wskazują najpierw na Księgę Ezechiela, gdzie prorok, który upadł na twarz przed Bożym majestatem, usłyszał: „Synu człowieczy, stań na nogi. Będę do ciebie mówił”. O wiele częściej badacze wskazują jednak na widzenie z Księgi Daniela, będące dziś pierwszym czytaniem: „Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy”. W sensie dosłownym chodzi po prostu o człowieka. Człowiek jednak nie przybywa „na obłokach nieba”. Stąd prorok używa partykuły porównawczej „jakby”. I tutaj spotykamy coś, co jest częstym elementem wspólnym ekstatykom i wizjonerom: z trudnością dobierają słowa, opisując to, co widzą.
Można tu zacytować komentującego Księgę Daniela ks. prof. Tadeusza Brzegowego: „Podobnie jak Ezechiel w wizji Chwały Bożej, nasz wizjoner [Daniel] posługuje się językiem przybliżeń, a nie adekwatnych terminów”. Wizja Daniela stała się nie tylko inspiracją dla samookreślenia Pana Jezusa, ale też istotną podpowiedzią dla tych, którzy w pierwszych wiekach Kościoła próbowali szukać precyzyjnej odpowiedzi na pytanie: kim jest Jezus Chrystus? Biblia nie zna języka filozofii. Z kolei odwołaniami do filozoficznych terminów posługuje się od początku kościelna dogmatyka. Można pokusić się tutaj o ich połączenie. Jezus jest drugą Osobą Trójcy Świętej. Jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego: „Chrystus ma dwie natury, Boską i ludzką, nie pomieszane, ale zjednoczone w jednej Osobie Syna Bożego” (KKK 481). W swej wizji Daniel dwoistość natury i jedyność osoby pokazuje właśnie owym przybyciem człowieka w sposób, w jaki nie przybywają ludzie – Syn Człowieczy na obłokach nieba. Spełniło się to w momencie wcielenia. I tutaj znów warto przypomnieć katechizm: „W czasie ustalonym przez Boga wcielił się Jedyny Syn Ojca, wieczne Słowo, to znaczy Słowo i substancjalny Obraz Ojca; nie tracąc natury Boskiej, przyjął naturę ludzką” (KKK 479).•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Najmilsi:
Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości.
Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej.
Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach.
1. Przekonuje adresatów swojego listu, do których i my należymy, że przepowiada prawdę. Ta prawda nie ma nic wspólnego z mitami wymyślonymi przez ludzi. Chrześcijaństwo od początku swojego istnienia było zwrócone przeciwko religii pogańskiej, szukało raczej sprzymierzeńców w filozofii, czyli w racjonalnym poszukiwaniu ostatecznych prawd tłumaczących rzeczywistość. Kościół pierwotny zdecydowanie odrzucał świat mitycznych bogów: Zeusa, Hermesa, Dionizosa i innych, uważając to wszystko za złudę i zaślepienie umysłu. Kościół, głosząc wiarę, opowiedział się za Bogiem, którego szukała filozofia. Za Bogiem, który jest podstawą, źródłem wszystkiego, co istnieje. Starożytni poganie uważali religię za pewną formę postawy życiowej, nie łączyli jej z pojęciem prawdy. Chrześcijanie opowiadali się za Logosem, czyli za sensem, którego szuka rozumny człowiek. „Chrystus nazwał się prawdą, a nie zwyczajem” – pisał Tertulian, jeden z ojców Kościoła. Chrześcijaństwo odrzuciło pojmowanie religii jako zlepka obrzędów i norm moralności, którym ostatecznie można nadać dowolną interpretację i dowolny sens. Wielkość Jezusa, Jego moc, jest siłą prawdy. Współcześni neopoganie również odrzucają kategorię prawdy w dziedzinie religijnej. Spychają chrześcijaństwo w świat mitów. W samym Kościele natomiast trwa proces, który kard. Ratzinger nazwał „metodą interpretacji”. Chodzi o to, żeby usunąć z chrześcijaństwa to, co jest nie do przyjęcia z punktu widzenia nowoczesnej mentalności, i sprowadzić je do jakiejś lekkostrawnej formy, w której treść wiary i jej wymogi przestają mieć znaczenie. To swoiste wygaszanie Logosu, zastępowanie niezmiennej prawdy politycznie poprawną religijną papką, dokonuje się często pod zasłoną walki z doktrynerstwem lub budowania otwartego Kościoła pełnego miłosierdzia.
2. Piotr powołuje się na swoje doświadczenie z góry Tabor. Jako jeden z trzech świadków przemienienia Jezusa apostoł przeżył moment oświecenia. Zrozumiał, że pod osłoną człowieczeństwa Chrystus jest wcielonym, żywym Bogiem. Jest Słowem, które stało się ciałem. Prawda, którą Jezus głosi, nie jest wymysłem ludzkim, ale ma źródło w samym Bogu, który, wskazując na Syna, objawia definitywnie swoje ojcostwo.
3. Puenta jakże aktualna w kontekście punktu pierwszego. Mamy trwać przy Słowie, które zostało nam przekazane przez apostołów, jak przy lampie w ciemności. Czekając na ostateczne nadejście Tego, który jest prawdą. Przez wiele wieków Kościół niósł tę lampę Jezusowej prawdy, z odwagą rozpraszając ciemności świata. Dziś wydaje się, że część pasterzy Kościoła chowa tę lampę pod korcem, zamiast stawiać ją na świeczniku. Tym ważniejsze jest trwanie przy słowie Boga. Ono nie jest zbiorem poglądów poddających się dowolnej interpretacji, ale jest prawdą. Jest proroctwem, które oczekuje na ostateczne wypełnienie. Od trwania przy tym świetle zależy dziś być albo nie być Kościoła. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego, Jana, zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.
A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”.
Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”
Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli.
A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie, nie lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa.
A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: „Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie”.
W ich sercach i umysłach ożyła nadzieja nowego exodusu, czyli „wyjścia”, oznaczającego przekroczenie śmierci. Opis przemienienia sugeruje, że nowe wyjście, chociaż wzorowane na wyjściu Izraelitów z Egiptu, będzie do tamtego podobne, a jednocześnie całkiem odmienne. Wówczas Bóg powiedział: „Synem moim pierworodnym jest Izrael. Wypuść mojego syna, aby mi cześć oddawał” (Wj 4,22-23); teraz Bóg wskazał na Jezusa, mówiąc: „To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!”.
Przez swoją mękę i śmierć Chrystus poprowadzi lud Boży do nowej Ziemi Obiecanej, która zaistnieje „przy odrodzeniu” (Mt 19,28). Podczas pierwszego wyjścia dwanaście pokoleń Jakuba nie wyszło z Egiptu o własnych siłach. Oni zostali wyzwoleni przez Boga. Naród został wykupiony przez Pana. Mamy dużo dowodów na to, że ludzie, których kultura osiąga wysoki poziom rozwoju, w pewnym momencie mogą przemienić się w dzikusów. Coś takiego może przydarzyć się i naszej cywilizacji. Nie ma natomiast ani jednego przykładu na to, by rasa dzikusów mogła własnymi siłami wspiąć się na cywilizowany poziom. Bez nadprzyrodzonej pomocy następuje stopniowa degeneracja społeczeństwa, aż do chwili, w której zepsucie staje się zjawiskiem powszechnym. Nie progres, lecz regres charakteryzuje życie człowieka bez Boga, zupełnie jak życie roślin bez słońca. Ludzkość nie może sama wyciągnąć się z kłopotów. Nie ma czegoś takiego jak spontaniczne powstanie do życia. Żywe organizmy nie wyłaniają się z kamieni, pokój między narodami nie rodzi się z wojen.
Życie nie jest wynikiem oddolnego pędu, lecz darem z góry. Blask Taboru świadczy o tym, że człowiek wcale nie musi staczać się w przepaść ani być igraszką okoliczności. Może zostać przemieniony, ukształtowany na nowo i odkupiony dla nieba. W ogniu Bożej łaski dusze pełne nienawiści mogą zostać przemienione w dusze pełne miłości. Życie chrześcijańskie to nie jakiś genialny plan samorozwoju czy sposób na osiągnięcie doskonałości, ale zaskakujące doświadczenie darmowej miłości Boga. Ten, który nas kocha, postanawia w nas zamieszkać i przemienić nas na swoje podobieństwo. Pewien mnich z zakonu trapistów ujął to następująco: „Musimy zrozumieć, że chrześcijaństwo nie polega na tym, że to ja »zapraszam Jezusa do swego życia«, ale że to On sam otwiera mi drzwi dostępu do Jego chwały, dając mi udział w Jego niesamowitych uczynkach i intencjach. To nie ja robię Mu miejsce w swoich przedsięwzięciach.
To On zachęca mnie do wyrzeczenia się moich własnych planów, by móc włączyć mnie w Jego Boskie pochodzenie”. Owocem naszego „przebóstwienia” będzie wizja uszczęśliwiająca – tak upragniona przez Mojżesza i Eliasza – pełne objawienie się chwały Boga. Takie jest dziedzictwo, które Bóg pragnie nam dać w życiu przyszłym i do którego przygotowuje nas już teraz. „Jak ogień przemienia w siebie wszystko, czego dotknie, tak Duch Święty przekształca w życie Boże to, co jest poddane Jego mocy” – czytamy w katechizmie.•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.