Brzozowe krzyże i zapalone znicze stawiają przy skałkach i jaskiniach Jury Krakowsko-Częstochowskiej ratownicy tamtejszej grupy GOPR. W dniu Wszystkich Świętych jurajscy goprowcy wspominają w ten sposób ofiary wypadków na tym terenie.
Naczelnik jurajskiej grupy GOPR, Adam Van der Coghen, powiedział PAP, że - podobnie jak od kilkunastu lat - ratownicy odwiedzają we wtorek m.in. jaskinię Wielka Studnia Szpatowców, skałkę Okiennik, skałki w okolicy Turni Lechwora w Rzędkowicach czy Górę Zborów.
To miejsca, gdzie do wypadków dochodzi stosunkowo często. Goprowcy na co dzień, niezależnie od służby ratowniczej, starają się wpajać turystom podstawowe zasady bezpieczeństwa. Prowadzą m.in. spotkania dla uczniów, a także uczestników odbywających się na Jurze obozów i kolonii.
"Ciągle problem Jury polega na tym, że jest bagatelizowana. Jak ludzie wyjeżdżają np. w Tatry, przygotowują się, mają odpowiedni ubiór, mapę, nie bagatelizują tego terenu, bo wiedzą, jakie mogą tam być zagrożenia. Tutaj, ze względu na łatwą dostępność i stosunkowo niewielkie rozmiary np. jurajskich skałek, bywa inaczej" - zaznaczył Van der Coghen.
"Druga rzecz to dostępność sprzętu alpinistycznego. Przy braku obowiązku uczestnictwa w porządnych, profesjonalnych kursach nie brakuje grona takich typowych amatorów, którzy gdzieś tam coś sobie próbują. Niestety, przy tym również zdarzają się wypadki" - dodał szef jurajskich goprowców.
Co roku na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej ginie przeciętnie po kilka osób. Część wypadków śmiertelnych ma związek ze wspinaczką skałkową i wchodzeniem do jaskiń. Zdarzają się także wypadki np. na rowerach górskich i quadach. Ofiarami padają zarówno nowicjusze, jak i bardzo doświadczeni turyści.
Bywa, że tych drugich gubi rutyna. W przypadku tych pierwszych, częsty jest brak wyobraźni. W maju tego roku po upadku z Okiennika Wielkiego zginął 25-letni turysta. Mężczyzna spadł ze szczytu ok. 30-metrowej skały, nie miał przy sobie sprzętu wspinaczkowego. Mimo reanimacji, zmarł na miejscu.(PAP)
mtb/ mab/