Potrzebny jest kolejny znaczący krok w konsolidacji finansów publicznych, ale nie radykalne reformy - uważa prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka.
Prezes NBP napisał najnowszym wydaniu polskiej wersji "Bloomberg Businessweek", że liczy na kolejny znaczący krok w konsolidacji finansów publicznych: "nie na 'radykalną reformę', bo taka już była w 1990 r. i dziś w Europie potrzebuje jej Grecja, a nie my".
Zdaniem prof. Belki, po stronie wydatków należy jednak rozpocząć kilka reform, nawet jeśli nie przyniosą od razu efektów. "Trzeba rozwiązać problem emerytur mundurowych i zracjonalizować wydatki Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego" - uważa szef banku centralnego.
Zwrócił uwagę, "istnieją wciąż kosztowne dla budżetu ulgi o niskiej społecznej efektywności". Jako przykład wskazał ulgę internetową, która kosztuje budżet 2,7 mld zł rocznie.
Belka napisał, że liczy m.in. na zapowiedziane przez premiera Donalda Tuska wzmocnienie Komitetu Stabilności Finansowej, szybkie działania zmierzające do stworzenia Rady Ryzyka Systemowego oraz na to, że nowy szef Komisji Nadzoru Finansowego będzie asertywny w kontaktach z bankami, w tym także z zagranicznymi właścicielami instytucji działających w Polsce. Według Belki, nadzór powinien pytać o uzasadnienie limitów, jakie centrale nałożyły na polskie spółki-córki w kwestii inwestowania w polskie papiery skarbowe.
"Trudno zaakceptować, że banki w Polsce gromadzą 110 mld zł na kontach w NBP, a nie kupują za te środki doskonale płynnych papierów skarbowych, które są wyżej oprocentowane. Trzeba też zapytać banki, dlaczego forsują w Polsce model biznesowy oparty na kredytach hipotecznych denominowanych w walutach obcych (...)" - zastanawia się szef NBP.
Belka obawia się o polskie banki należące do zachodnich grup finansowych. Wskazał, że przy spadających kursach akcji spółki matki będą miały problem z podniesieniem kapitałów. W jego opinii, w takiej sytuacji może pojawić się silna chęć dostosowania bilansu banku do wielkości kapitału, czyli zmniejszenia aktywów, a w efekcie ograniczenie skali kredytowania.
"Obawiam się, że może to dotknąć Polskę. Te wielkie międzynarodowe instytucje mają limity w sposób mechaniczny ustalane w centrali według zasady: jak ciąć, to po wszystkim" - napisał prezes.
Jego zdaniem, w walce z inflacją należy unikać skrajności, ale jednocześnie konsekwentnie dążyć do sprowadzenia jej do celu średnioterminowego NBP, czyli 2,5 proc. z odchyleniami plus/minus 1 pkt proc.
"NBP może wesprzeć działania rządu, prowadząc stabilną politykę pieniężną. W ogarniętym kryzysem świecie powinna być zorientowana długofalowo i przyczyniać się do zwiększenia stabilności. Powinniśmy walczyć z inflacją, ale nie szarpiąc się - nie podkręcać śruby za mocno, by jej za chwilę zbyt mocno nie luzować" - dodał.
Prezes NBP powtórzył, że nie wyklucza dalszych interwencji na rynku walutowym - które miałyby na celu ustabilizowanie wahań złotego - ale podkreślił, że NBP nie broni i nie będzie bronić konkretnego kursu.