Prezydent Izraela Szimon Peres nazwał w poniedziałek Mahmuda Abbasa "najlepszym prezydentem Palestyńczyków w historii" i wezwał go do wznowienia rozmów pokojowych z państwem żydowskim.
Przemawiając na spotkaniu z ambasadorami obcych państw w swojej jerozolimskiej rezydencji Peres, laureat Pokojowej Nagrody Nobla za porozumienia pokojowe z Palestyńczykami, podkreślił, że nie tylko bardzo szanuje, ale i lubi Abbasa.
Wezwał go jednocześnie do powrotu do rozmów pokojowych z Izraelem, zerwanych ponad rok temu. "Wznówmy rokowania, otwarcie i w spokoju, nawet jeśli się nie zgadzamy i krytykujemy" - zaapelował Peres. Jego zdaniem, reaktywacja negocjacji bliskowschodnich jest tym ważniejsza, że "sytuacja w naszym regionie nigdy nie była tak niebezpieczna".
Przypomniał, że rozmowy pokojowe - zakończone podpisaniem układu z Oslo w 1993 roku, na podstawie którego powstała Autonomia Palestyńska - przez pierwsze miesiące toczyły się bez udziału mediów, bo inaczej - zdaniem Peresa - nigdy by się nie powiodły.
W ten sposób Peres pośrednio skrytykował zarówno sposób ogłoszenia najnowszego planu pokojowego przez kwartet bliskowschodni (ONZ, UE, USA, Rosja), jak i obliczone na uzyskanie efektów propagandowych wystąpienia Abbasa oraz izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
Wielu komentatorów orzekło, że - sądząc po treści obu przemówień - o wznowieniu rokowań nie ma nawet co marzyć. Z licznych analiz wynika, że dwaj liderzy stoczyli w ONZ pojedynek, wygłaszając swe mowy przede wszystkim z myślą o zaspokojeniu oczekiwań własnych elektoratów, a co za tym idzie, nie było w nich nawet najmniejszych prób wejścia w położenie drugiej strony, nie mówiąc o zrozumieniu dla jej racji.
Mobilizacja własnych szeregów przyniosła pierwsze efekty obydwu przywódcom.
Z poniedziałkowego sondażu lewicowej gazety "Haarec" wynika, że popularność Netanjahu po przemówieniu w ONZ skoczyła z 32 do 41 proc. W Nowym Jorku Netanjahu skrytykował nie tylko złożenie przez Abbasa - wbrew stanowisku Izraela - wniosku o członkostwo Palestyny w ONZ, ale też zapowiedział, że nie ma mowy o zamrożeniu osadnictwa żydowskiego na spornych terytoriach, czego domagają się Palestyńczycy, stawiając tę kwestię jako warunek konieczny wznowienia negocjacji.
Abbasa po przyjeździe z ONZ czekała triumfalna feta na ulicach Ramalli. Palestyńczycy przywitali go niczym bohatera, wznosząc portrety prezydenta i wiwatując na jego cześć za to, że nie poddał się naciskom i przeciwstawił największej potędze regionu, Izraelowi, oraz jego protektorowi, jakim są Stany Zjednoczone.
W poniedziałkowym komentarzu redakcyjnym "Haarec" zauważa, że w obliczu braku nadziei na pokojowy przełom zmagania Netanjahu i Abbasa w ONZ obejrzał w piątek jedynie co czwarty widz programów telewizyjnych w Izraelu.