Dopiero na Stadionie Olimpijskim, gdy rozśpiewany i rozmodlony tłum razem z Benedyktem XVI chwalił Pana, wizyta stała się pielgrzymką, a zgromadzeni tam ludzie Kościołem.
Nawet moi koledzy z Berlina byli poruszeni nastrojem radosnego świętowania Eucharystii, a jednocześnie autentycznej pobożności, która emanowała z każdego fragmentu Liturgii, celebrowanej wyjątkowo pięknie. Warto dodać, że wśród zgromadzonych wiernych było sporo młodych, a także wiele rodzin z dziećmi. Zarówno oprawa muzyczna, jak i plastyczna, dopełniane przez padający chwilami deszcz, jak i promienie zachodzącego słońca, a później pierwsze cienie zmroku, tworzyły niezwykłe tło tej Liturgii. Benedykt XVI, który miał za sobą trudny i męczący dzień, wyraźnie ożył już od pierwszych chwil, gdy papamobilem wjechał na stadion, przyjęty gorącą owacją zebranych. Trybuny, jak na meczu piłkarskim, rozkwitły żółtym kolorem szalików, które wierni rozwinęli na Jego powitanie. Ochrona dopuściła do papieskiego pojazdu rodziców, którzy podawali papieżowi małe dzieci z prośbą o błogosławieństwo. Nawet politycy, którzy licznie się stawili wraz z prezydentem Wulffem, kanclerz Merkel i burmistrzem Berlina Wowereitem, byli wyraźnie pod urokiem tego zgromadzenia. Stanowiło ono żywe potwierdzeniem słów biskupa Berlina abpa Reinera Marii Woelkiego, że Berlin nie jest miastem bezbożnym, ale miastem męczenników. I słowa te uzupełnił uwagą, że w żadnym innym niemieckim mieście nie zmarło w XX wieku tylu świadków Chrystusa i jego orędzia, co w Berlinie. Były to słowa absolutnie prawdziwe, choć w żadnym opracowaniu historii Berlina, a znam ich sporo, nie spotkałem się z opisem który akcentowałaby właśnie taki sposób przeżywania nazistowskiej oraz komunistycznej dyktatury w tym mieście. W pamięci utkwił mi także moment rozdzielania Komunii Świętej. Wierni, którzy przyjmowali ją z rąk papieża, przyklękali przy tym ze czcią. Ale już komunia na innych sektorach wyglądała inaczej, czyli tak, jak wygląda codziennie w każdym berlińskim kościele. To znaczy wierni podchodzili do kapłana i brali komunię do ręki, także z szacunkiem i czcią. A później, nawet gdy papież odjechał na nocleg do nuncjatury, jeszcze długo pozostali na Stadionie Olimpijskim, śpiewem dziękując za czas, który został im dany.
Papieska homilia na YouTube:
Pope's Homily in Berlin's Olympic Stadium
romereports
Andrzej Grajewski
Dopiero na Stadionie Olimpijskim, gdy rozśpiewany i rozmodlony tłum razem z Benedyktem XVI chwalił Pana, wizyta stała się pielgrzymką, a zgromadzeni tam ludzie Kościołem.
Nawet moi koledzy z Berlina byli poruszeni nastrojem radosnego świętowania Eucharystii, a jednocześnie autentycznej pobożności, która emanowała z każdego fragmentu Liturgii, celebrowanej wyjątkowo pięknie. Warto dodać, że wśród zgromadzonych wiernych było sporo młodych, a także wiele rodzin z dziećmi. Zarówno oprawa muzyczna, jak i plastyczna, dopełniane przez padający chwilami deszcz, jak i promienie zachodzącego słońca, a później pierwsze cienie zmroku, tworzyły niezwykłe tło tej Liturgii. Benedykt XVI, który miał za sobą trudny i męczący dzień, wyraźnie ożył już od pierwszych chwil, gdy papamobilem wjechał na stadion, przyjęty gorącą owacją zebranych. Trybuny, jak na meczu piłkarskim, rozkwitły żółtym kolorem szalików, które wierni rozwinęli na Jego powitanie. Ochrona dopuściła do papieskiego pojazdu rodziców, którzy podawali papieżowi małe dzieci z prośbą o błogosławieństwo. Nawet politycy, którzy licznie się stawili wraz z prezydentem Wulffem, kanclerz Merkel i burmistrzem Berlina Wowereitem, byli wyraźnie pod urokiem tego zgromadzenia. Stanowiło ono żywe potwierdzeniem słów biskupa Berlina abpa Reinera Marii Woelkiego, że Berlin nie jest miastem bezbożnym, ale miastem męczenników. I słowa te uzupełnił uwagą, że w żadnym innym niemieckim mieście nie zmarło w XX wieku tylu świadków Chrystusa i jego orędzia, co w Berlinie. Były to słowa absolutnie prawdziwe, choć w żadnym opracowaniu historii Berlina, a znam ich sporo, nie spotkałem się z opisem który akcentowałaby właśnie taki sposób przeżywania nazistowskiej oraz komunistycznej dyktatury w tym mieście. W pamięci utkwił mi także moment rozdzielania Komunii Świętej. Wierni, którzy przyjmowali ją z rąk papieża, przyklękali przy tym ze czcią. Ale już komunia na innych sektorach wyglądała inaczej, czyli tak, jak wygląda codziennie w każdym berlińskim kościele. To znaczy wierni podchodzili do kapłana i brali komunię do ręki, także z szacunkiem i czcią. A później, nawet gdy papież odjechał na nocleg do nuncjatury, jeszcze długo pozostali na Stadionie Olimpijskim, śpiewem dziękując za czas, który został im dany.
Papieska homilia na YouTube:
Pope's Homily in Berlin's Olympic Stadium
romereports
Andrzej Grajewski
Dopiero na Stadionie Olimpijskim, gdy rozśpiewany i rozmodlony tłum razem z Benedyktem XVI chwalił Pana, wizyta stała się pielgrzymką, a zgromadzeni tam ludzie Kościołem.
Nawet moi koledzy z Berlina byli poruszeni nastrojem radosnego świętowania Eucharystii, a jednocześnie autentycznej pobożności, która emanowała z każdego fragmentu Liturgii, celebrowanej wyjątkowo pięknie. Warto dodać, że wśród zgromadzonych wiernych było sporo młodych, a także wiele rodzin z dziećmi. Zarówno oprawa muzyczna, jak i plastyczna, dopełniane przez padający chwilami deszcz, jak i promienie zachodzącego słońca, a później pierwsze cienie zmroku, tworzyły niezwykłe tło tej Liturgii. Benedykt XVI, który miał za sobą trudny i męczący dzień, wyraźnie ożył już od pierwszych chwil, gdy papamobilem wjechał na stadion, przyjęty gorącą owacją zebranych. Trybuny, jak na meczu piłkarskim, rozkwitły żółtym kolorem szalików, które wierni rozwinęli na Jego powitanie. Ochrona dopuściła do papieskiego pojazdu rodziców, którzy podawali papieżowi małe dzieci z prośbą o błogosławieństwo. Nawet politycy, którzy licznie się stawili wraz z prezydentem Wulffem, kanclerz Merkel i burmistrzem Berlina Wowereitem, byli wyraźnie pod urokiem tego zgromadzenia. Stanowiło ono żywe potwierdzeniem słów biskupa Berlina abpa Reinera Marii Woelkiego, że Berlin nie jest miastem bezbożnym, ale miastem męczenników. I słowa te uzupełnił uwagą, że w żadnym innym niemieckim mieście nie zmarło w XX wieku tylu świadków Chrystusa i jego orędzia, co w Berlinie. Były to słowa absolutnie prawdziwe, choć w żadnym opracowaniu historii Berlina, a znam ich sporo, nie spotkałem się z opisem który akcentowałaby właśnie taki sposób przeżywania nazistowskiej oraz komunistycznej dyktatury w tym mieście. W pamięci utkwił mi także moment rozdzielania Komunii Świętej. Wierni, którzy przyjmowali ją z rąk papieża, przyklękali przy tym ze czcią. Ale już komunia na innych sektorach wyglądała inaczej, czyli tak, jak wygląda codziennie w każdym berlińskim kościele. To znaczy wierni podchodzili do kapłana i brali komunię do ręki, także z szacunkiem i czcią. A później, nawet gdy papież odjechał na nocleg do nuncjatury, jeszcze długo pozostali na Stadionie Olimpijskim, śpiewem dziękując za czas, który został im dany.
Papieska homilia na YouTube:
Pope's Homily in Berlin's Olympic Stadium
romereports
Andrzej Grajewski