Państwo powstaje, by chronić życie, działa – by życie było lepsze.
Zastanawiam się często, jaki obraz historii wyrażają potoczne stwierdzenia „w tamtym systemie”, „transformacja ustrojowa” itp. PRL nie był przecież „systemem politycznym” czy „ustrojem” Państwa Polskiego. Był państwem kolaboracyjnym, strukturą władzy mającą nie tylko utrzymywać Polskę w zależności od Związku Sowieckiego, ale i metodycznie deformować świadomość polityczną i historyczną Polaków. Tak ta struktura władzy została zaprojektowana; wszystko dobre, co się w tym czasie działo – działo się wbrew temu systemowemu zamiarowi. Bo oczywiście narzucenie go Polsce nie oznaczało, że Polski wtedy nie było. Od momentu swego Chrztu była zawsze. Wszak – jak wyznajemy w hymnie „Boże, coś Polskę” – Pan „wśród samych nieszczęść pomnażał jej sławę”.
Nie sądzę więc, że ci, którzy fakt niepodległości, odzyskania państwa, sprowadzają do „zmiany ustroju” – akceptują PRL. Określenia, których machinalnie używają, sugerują raczej indyferentyzm, nie relatywizm. Jest to smutny znak niewielkiej wagi, jaką przywiązujemy do faktu odzyskania państwa. Znak tego, że czekając na wolność (narodu), nie zawsze czekaliśmy na własne państwo. Ono miało być tylko tej wolności pochodną.
Tymczasem taka perspektywa jest z zasady bardzo ułomna i błędna. Polska powstała i przetrwała, bo przeszło pół wieku po Chrzcie ukoronowała swoją suwerenność. Jej jedność przez dwa wieki podziałów dzielnicowych utrzymała jedność dynastii. Podtrzymywała ją, oparta na metropolii gnieźnieńskiej, jedność polskiego Kościoła, ale ją również zawdzięczamy polskiemu państwu. A niedole narodu w ciągu ostatnich trzech wieków były najczęściej pochodną państwa upadku. Bo to przez Państwo Polskie możemy, lepiej lub gorzej, kształtować nasz wspólny zbiorowy los.
Tegoroczny Narodowy Marsz Życia będzie poświęcony i przyszłości narodu (której nie ma jeśli naród nie przekazuje życia), i państwu – które tysiąc lat temu, gdy Bolesław Chrobry został królem, ukoronowało swoją suwerenność, i przede wszystkim sensowi jego istnienia, bo jak uczył Arystoteles, państwo powstaje, by chronić życie, a działa – by życie było lepsze.
Marsz odbędzie się w czasie podwójnie szczególnym – tysiąc lat po wielkanocnej koronacji pierwszego króla Polski i w 20. rocznicę śmierci św. Jana Pawła II (papież zmarł przecież w wigilię Niedzieli Miłosierdzia). Rok temu Narodowy Marsz Życia stał się wielką manifestacją polskiej wierności. Dziesiątki tysięcy ludzi swoją solidarnością i radością zaprzeczyło twierdzeniom, że Polska zapomniała o wojtyliańskim dziedzictwie, że wartości, na których chcieliśmy odbudować niepodległość, odeszły wraz z Janem Pawłem II. To była demonstracja nie tylko obecności, ale i odpowiedzialności za przyszłość.
Narodowy Marsz Życia był więc i będzie najlepszą odpowiedzią na często powtarzane pytanie: co możemy zrobić, by Polska dochowała wierności chrześcijańskiemu powołaniu swej suwerenności?
Każdy z nas może zrobić tylko tyle, co może jeden człowiek, jedna rodzina, jedna wspólnota. Ale wszyscy możemy przyjść, przyjechać, pokazać naszą solidarność odpowiedzialności i nadziei. I niech nas zobaczą!
Narodowy Marsz Życia wyruszy w niedzielę 27 kwietnia o 12.30 z placu Zamkowego w Warszawie. Wcześniej, o godz. 11.00, zostaną odprawione Msze św. w katedrach warszawskiej i praskiej. Patronat nad marszem objęła Konferencja Episkopatu Polski, a pobłogosławili mu abp Adrian Galbas, metropolita warszawski, i bp Romuald Kamiński, ordynariusz warszawsko-praski.