We wtorek na europejskich giełdach panuje panika, podczas poniedziałkowej sesji w USA mocno spadły też tamtejsze giełdy, podobnie było w Azji. Zdaniem analityków, na razie nie ma przesłanek, by sytuacja się uspokoiła.
Amerykański indeks S&P500 stracił w poniedziałek na zamknięciu -6,7 proc., Dow Jones skończył sesję 5,5 proc. pod kreską., a Nasdaq skurczył się o 6,9 proc.
"Spadki są przejawem rosnących obaw inwestorów, że decyzja agencji Standard & Poor's o obniżeniu oceny wiarygodności kredytowej USA przyspieszy nadejście recesji. Z drugiej jednak strony, gdyby koniunktura w USA była lepsza to prawdopodobnie obniżenie oceny przez jedną agencję nie wywołałoby tak dużej fali wyprzedaży" - ocenił wyniki sesji analityk TMS Brokers Przemysław Gerschmann.
"Panikę widać było dziś rano także na giełdach azjatyckich, ale można było odnieść wrażenie, że jest ona już bliska opanowania. Południowokoreański Kospi spadał wszak o10,3 proc., by zakończyć dzień stratą 3,6 proc." - wskazał analityk Noble Securities Emil Szweda.
Japoński Nikkei stracił 1,68 proc., chiński Shanghai Composite 0,03 proc., Hang Seng obsunął się aż o 5,66 proc.
Panika nie ominęła również Europy. WIG 20 na otwarciu sesji we wtorek wzrósł o 1,58 proc., brytyjski indeks FTSE 100 po otwarciu notowań spadł o 0,31 proc., niemiecki indeks DAX wzrósł o 0,44 proc., a francuski indeks CAC 40 wzrósł o 1,11 proc.
Po godzinie 9.30 indeksy te były już pod kreską, a z biegiem czasu spadki pogłębiały się. Po 13.30 WIG20 spadał 1,8 proc. FTSE 100 zyskiwał 0,1 proc., DAX spadał o ponad 1,5 proc., a CAC 40 zyskiwał 0,25 proc. Jeszcze kilka minut wcześniej wszystkie większe indeksy w Europie świeciły na czerwono.
Gerschmann wskazał, że zła sytuacja na giełdach coraz bardziej nasila falę odpływu kapitału do bezpiecznych aktywów.
W poniedziałek kolejny rekord zanotowały ceny złota, które kosztowało nawet 1776 dolarów za uncję.
Zyskuje też szwajcarski frank, m.in. do złotego. W poniedziałek po 11.20 za franka płacono aż 3,92 zł. Po 13.30 złoty lekko się umocnił do 3,87 zł za franka. Za euro płacono 4,10 zł, a za dolara 2,87 zł.
"Kolejny dzień bardzo silnych spadków na giełdach powoduje, że rośnie prawdopodobieństwo podjęcia przez banki centralne lub rządy działań zmierzających do opanowania powstałego chaosu na rynkach finansowych. Działań, podobnych do tych z października 2008 roku, gdy na nadzwyczajnych posiedzeniach w sposób skoordynowany Rezerwa Federalna, Europejski Bank Centralny, Bank Anglii, Bank Kanady i Narodowy Bank Szwajcarii zdecydowały o obniżeniu stóp procentowych. Teraz cięcie stóp raczej nie wchodzi w grę, ale banki mogą zastosować inne rozwiązania, które ustabilizują sytuację" - stwierdził analityk X-Trade Brokers Marcin Kiepas.
Jego zdaniem, wobec tak dużego wzrostu awersji do ryzyka, tylko taka skoordynowana akcja banków centralnych może okazać się skuteczna.
Wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak stwierdził we wtorek, iż to co się dzieje obecnie na rynkach może odbić się niekorzystnie na polskiej gospodarce.
"W sensie egzystencjalnym katastrofy nie ma. Natomiast na pewno będzie trudniej pozyskać kapitał na nowe projekty, co będzie rzutowało na rynek pracy i na nasze możliwości na przyszłość" - powiedział.
Dodał, że Polska ma solidne fundamenty, ale to 'tsunami', które przechodzi przez rynki papierów wartościowych, nie będzie bez wpływu na to co się dzieje na warszawskiej giełdzie, czy w realnej gospodarce.
"Ten efekt będzie mniejszy na tych kraje, gdzie jest realna produkcja, natomiast dużo bardziej burzliwy będzie tam, gdzie są tylko usługi finansowe i tego typu działania, które mają charakter dodatkowy, wspierający dla realnej gospodarki" - ocenił wicepremier.