W niedzielę po południu ratownicy zakończyli prowadzoną od rana akcję pożarową w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Murcki-Staszic. Przyczyną pożaru, przejawiającego się zadymieniem wyrobiska, było samozagrzanie węgla. Nikt nie ucierpiał.
"Skuteczne prowadzenie akcji przy udziale sześciu zastępów ratowniczych spowodowało zlikwidowanie zagrożenia pożarowego w ciągu kilku godzin, a nie - jak początkowo przewidywano - w czasie do dwóch dni" - powiedział PAP rzecznik holdingu, Wojeciech Jaros.
Dodał, że dalsze działania będą prowadzone przez kopalniane zastępy ratownicze na zasadzie przeciwpożarowych prac profilaktycznych.
Do samozagrzewania dochodzi, gdy do znajdującego się pod ciśnieniem węgla dociera tlen. Zgodnie z przepisami górniczymi, taki stan uznawany jest za pożar, choć nie ma tu ognia. "Nie ma to nic wspólnego z wyobrażeniem pożaru na powierzchni" - zaznaczył rzecznik.
Był to kolejny w ostatnim czasie tego typu pożar w kopalniach KHW. Wcześniej doszło do nich w kopalniach Wieczorek i Wujek. Tym razem pożar wykryto w kopalni Staszic - części połączonej kopalni Murcki-Staszic w Katowicach. Dymy w chodniku wentylacyjnym 720 m pod ziemią zauważyli górnicy, kończący w niedzielę rano nocną zmianę.
Zgodnie z przepisami, zauważenie pożaru wymaga podjęcia formalnej akcji ratowniczej. Pod ziemię skierowano zastępy ratowników. Rozpoczęto procedurę likwidacji ogniska pożaru, polegającą na ograniczeniu dopływu tlenu do miejsca zagrzania węgla. Po południu akcję zakończono.
Pożary tego typu nazywane są endogenicznymi, czyli takimi, które nie powstały z przyczyn zewnętrznych, np. od iskry z urządzenia. Zwykle w takich przypadkach przyczyną jest samozagrzanie węgla, wystawionego na zbyt długie działanie tlenu. Takie pożary przejawiają się nie ogniem, ale np. wzrostem temperatury, wydzielaniem się gazów i możliwym zadymieniem wyrobiska.
Pożary endogeniczne to naturalne i dość częste zagrożenie w górnictwie. W polskich kopalniach dochodzi do nich średnio kilka razy w roku. Pożar niewykryty na czas może być bardzo groźny dla górników, gdyby atmosfera, w której przebywają, stała się niezdatna do oddychania.
Najpopularniejszą metodą likwidacji takich pożarów jest odcięcie dopływu powietrza do zagrożonego rejonu, np. poprzez budowę tam przeciwwybuchowych lub tzw. korków wodnych. Do zamkniętych wyrobisk tłoczy się także gazy (np. azot), by możliwie szybko wyparły tlen.