Przełożony mówi, że ściana przede mną jest czarna, a ja przecież widzę, że jest biała. Przytaknąć, że rzeczywiście jest czarna? A może wiedzieć swoje, ale przyjąć, że z tej pomyłki Pan Bóg wyprowadzi jakieś dobro? Czym pachnie posłuszeństwo?
Przed laty kobiety reklamujące „Wysokie Obcasy” przedstawiały się jako „Nieposłuszne nikomu”. Czy to znaczy, że katolicy powinni zacząć się reklamować jako „posłuszni wszystkim”? Nie. Ale na pewno powinni odkurzyć to słowo. To – jak zapewniał św. Filip Nereusz – „najkrótsza droga do nieba”.
Posłuszeństwo nad nabożeństwo
Czy ks. Sopoćko był mądrzejszy od samego Syna Bożego? W żadnym wypadku. Szedł po omacku, szukając na oślep woli Bożej i często jak Stuhr w „Seksmisji” wołał: „Ciemność, widzę ciemność”. A jednak zdumiona Faustyna usłyszała od Jezusa: „Jego wola ponad wolę moją”. O czym to świadczy? O nieprawdopodobnym zaufaniu, jakim obdarzył nas Bóg. I o potężnej mocy posłuszeństwa. Jezus powiedział mistyczce wprost: „Nie żądam twoich umartwień, ale posłuszeństwa. Przez to oddajesz mi wielką chwałę, a sobie skarbisz zasługę (…) Kiedy jesteś posłuszna, odbieram ci słabość twoją, a daję ci moc moją”. „Pogrążyłam się w modlitwie – notowała siostra drugiego chóru – gdy nagle ujrzałam Pana, który mi rzekł: »Córko moja, wiedz, że większą chwałę oddajesz mi przez jeden akt posłuszeństwa niżeli przez długie modlitwy i umartwienia«”. Jednym słowem: Posłuszeństwo nad nabożeństwo. Wiśta wio, łatwo powiedzieć. Na bruku rozżarzyły się węgle. Szymon z Lipnicy rzucił do bernardyńskich nowicjuszy: „Przejdźcie po nich”. Polecenie było absurdalne, a jednak kandydaci na zakonników zaryzykowali. Wbrew zdrowemu rozsądkowi maszerowali boso po ogniu. Ku ich ogromnemu zaskoczeniu nie parzył ich. Posłuszeństwo zatriumfowało.
O tej legendarnej próbie pisze w kronice Jan z Komorowa. Innym razem święty wręczył zaskoczonym nowicjuszom sadzonki dębów i kazał im je zasadzić… korzeniami go góry. – Dziś śmieszą nas takie obrazki. A takie historie zdarzały się w średniowiecznych klasztorach często. Widzimy je już u ojców pustyni. Rozżarzone węgle to metafora doskonałego posłuszeństwa. Nie jest ważne, co się robi, ale to, że ktoś o to poprosił. Dzisiejsze posłuszeństwo jest zbyt logiczne – uśmiecha się o. Cyprian Moryc, franciszkanin.
W podobny sposób „testowane” były Teresa Wielka, Teresa z Lisieux, Katarzyna ze Sieny. Czytające ich życiorysy feministki bez mrugnięcia okiem odesłałyby ich przełożonych na oddział zamknięty. Ile absurdalnych „odgórnych prikazów” musiały wypełnić mistyczki? Nie szemrały. I – w perspektywie – wyszło im to na dobre. To sekret posłuszeństwa: ostatecznie zawsze wygrywa posłuszny. Nawet jeśli (jak Jan od Krzyża) musi popatrzeć na rzeczywistość zza krat, za które wsadzili go pobożni bracia. Wewnętrzny atak boli bardziej niż zranienie przychodzące z zewnątrz. A jednak, jak poucza midrasz, „wielką moc ma policzek od sprawiedliwego”.
Co z tą ścianą?
Święty Benedykt w swej Regule pisze wyraźnie: „Najprzedniejszym stopniem pokory jest bezzwłoczne posłuszeństwo. Osiągnęli je ci, którzy, gdy tylko przełożony wyda jakieś polecenie, nie zwlekają ani chwili z jego wykonaniem tak, jak gdyby sam Bóg rozkazywał”.
– Jak mi przełożony mówi, że ściana przede mną jest czarna, a ja przecież widzę, że jest biała, to moje posłuszeństwo nie polega na tym, że ja uwierzę, że ona jest czarna. Ona dalej jest biała. Tyle że ja przyjmuję, że z tego błędu czy nawet, nie bójmy się tego słowa, głupoty przełożonego Pan Bóg ostatecznie wyprowadzi dla mnie jakieś dobro – wyjaśnia o. Piotr Jordan Śliwiński, kapucyn. – Absolutną bazą posłuszeństwa jest wiara. Bez niej ani rusz. Posłuszeństwo nie jest ślepe. Ma granice. Mówił o nich wyraźnie Paweł VI.
Pierwszą granicą jest Ewangelia, nauczanie Kościoła, drugą wewnętrzne prawo zakonu (przełożony nie może mi polecić niczego sprzecznego z regułą czy konstytucją). Święty Franciszek mówi o takich wypadkach jednoznacznie: „Bracia nie mają obowiązku słuchać takiego przełożonego” – ale od razu dodaje: „Ale niech go nie opuszczają!”. Trzecią granicą jest sumienie (przełożony nie może powiedzieć: „Skopiuj mi jakiś nielegalny program”), a czwartą godność ludzka, prawo do intymności, tajemnicy. Posłuszeństwa trzeba się uczyć. Młodzi bracia, mając często retorykę narodowo-wyzwoleńczą, pytają: „Dlaczego nie mogę obejrzeć w nocy filmu? To łamie nasze prawa ludzkie i tak dalej…”.
Trzeba to przetrzymać, człowiek ma prawo się buntować. Czy posłuszeństwo jest za klauzurą nadużywane? Może się to zdarzyć. Nasze konstytucje mówią, że przełożony powinien odwoływać się do tego ślubu w bardzo wyjątkowych sytuacjach, np. przy przenosinach do innego domu zakonnego. A jeśli dochodzi do konfliktu z przełożonym? W naszych wspólnotach obok przełożonego i jego zastępcy jest ktoś taki jak dyskrekt. To wybierana przez braci osoba, do której można pójść w przypadku konfliktu z przełożonym z prośbą o mediację.
Pamiętajmy, że zawsze jest też możliwość odwołania się do wyższej instancji: do przełożonego wyższego, czyli prowincjała, generała, a ostatecznie do Stolicy Apostolskiej. To ciekawe: po czasie widać, że zawsze wychodzi „na wierzch” tego, który jest posłuszny. To tajemnica tego ślubu. Bo ostatecznie jestem posłuszny Chrystusowi. Zrozumiałem to mocno, gdy podczas pobytu w San Giovanni Rotondo odprawiałem Mszę w wewnętrznej kaplicy, w której pokornie sprawował Eucharystię o. Pio, gdy kongregacja zabroniła mu publicznego sprawowania liturgii.
Gdy ojciec Pio przenoszony był z miejsca na miejsce, przyjmował to z pokorą. Inaczej reagowali wierni, którzy odpowiadali buntem. Dochodziło do szarpaniny, lała się krew. „Gdy Watykan ograniczył stygmatykowi czas na Eucharystię do 45 minut, przyjął to z bólem, ale na tym polegała też jego świętość. Był posłuszny Kościołowi nawet w okresie, kiedy doświadczył z jego strony wielu cierpień” – wspominał w GN o. Marciano Morra. Podobnie było z pakowaniem walizek przez Faustynę. Kazali jej nosić ciężkie kosze pełne chleba? Nosiła. Szorować podłogę płockiej piekarni? Szorowała. Pójść na badania psychiatryczne? Poszła. „Nic nie jest tak dobre dla duszy jak posłuszeństwo” – podsumowuje św. Augustyn. Ogromne wrażenie zrobiły na mnie słowa egzorcysty ks. prof. Leszka Misiarczyka, który opowiadał: „Ile razy już widziałem, jak na demona działa powołanie się na posłuszeństwo biskupowi. To działa na Złego jak płachta na byka”.
Marcin Jakimowicz GN 28/2011