O kłamstwach w polityce, dumie narodowej i roli Polski w Unii Europejskiej z prof. Janem Żarynem rozmawia Bogumił Łoziński.
Gdy był Pan szefem Biura Edukacji Publicznej, padały zarzuty, że IPN jest polityczną przybudówką PiS. Czy Pana obecne kandydowanie z listy tego ugrupowania nie potwierdza tych tez?
– Prezes IPN prof. Leon Kieres po zakończeniu kadencji kandydował z listy PO. Nie mógł? W IPN pracują historycy o bardzo różnych sympatiach politycznych i mamy do tego pełne prawo. Moje poglądy nie tylko nie dominowały w BEP, ale były wręcz marginesem. Ocena o rzekomym sprzyjaniu IPN Prawu i Sprawiedliwości jest nieprawdziwa.
Jako historyk zajmuje się Pan narodową demokracją, nie ukrywa też, że poglądy narodowe są mu bliskie. Na czym dziś polega myślenie w kategoriach narodowych?
– Politycy polscy winni mieć instynkt narodowy, wiedzieć nadal, co służy wspólnocie, a co jej byt pogarsza, na każdym szczeblu decyzyjnym. Albo się ten instynkt ma, chce się mieć, albo się z nim walczy. Wspólnota narodowa została wytworzona w naturalny sposób i jest bezpiecznym miejscem rozwoju człowieka we współczesnej Europie. Podtrzymywanie tej wspólnoty jest naszym patriotycznym obowiązkiem. Polskość, podobnie jak dla Francuzów poczucie tożsamości francuskiej, jest na razie najdoskonalszym narzędziem kształtowania się dobrych, porządnych, uczciwych ludzi, a tylko tacy tworzą dobro wspólne. Wspólnota narodowa służy więc rozwojowi jednostki, jak i takim wartościom jak pokój na świecie czy dążenie do komunikacji w warunkach globalnych.
Patriotyzm narodowy jest dziś zastępowany przez patriotyzm europejski, w którym wspólnota ma mieć wymiar europejski. Jak Pan ocenia to zjawisko?
– Wspólnota europejska nie istnieje, jest tylko nazwą, projektem. Biurokratyczny twór pod nazwą Unia Europejska nie opiera się na wyższych wartościach, takich jak miłość, honor, zobowiązanie. W rzeczywistości propagatorzy Unii jako ponadnarodowej wspólnoty mogą doprowadzić do zniszczenia tych wartości, odnoszących się do realnego bytu: narodu.
Bogumił Łoziński