O kłamstwach w polityce, dumie narodowej i roli Polski w Unii Europejskiej z prof. Janem Żarynem rozmawia Bogumił Łoziński.
Tyle że ci separatyści to Ruch Autonomii Śląska, a nie „śląskość”, jak stwierdził prezes PiS.
– Być może dokonał nieprecyzyjnego skrótu myślowego. Na pewno nie chodziło mu o traktowanie Ślązaków jako potencjalnych nie-Polaków. Przypomnę, że polskość w naszej tradycji wiąże się z różnorodnością, w której mieścił się i Ślązak, i Kaszub. Przed wojną w tych regionach przeważały – odpowiednio – sympatie chadeckie, piłsudczykowskie oraz narodowe, a nie antypolskie.
Może się Pan spotkać z oskarżeniem, że dostrzega negatywne zjawiska tylko po jednej stronie sceny politycznej.
– W tym przypadku nie było to zafałszowanie, tylko zbyt skrótowe określenie skomplikowanego problemu.
Jak chce Pan odkłamać rzeczywistość publiczną?
– Według mnie, naturalną skłonnością polskiego narodu jest chęć budowania wspólnoty, a nie bycia rozbijanym i atomizowanym. To jest stan bezpieczeństwa dla polskich rodzin. Zarówno śmierć Jana Pawła II, jak i żałoba po tragedii smoleńskiej pokazały umiejętność Polaków do budowania takiej wspólnoty. A państwo powinno być gwarantem tego bezpieczeństwa. Swoją obecność w polityce rozumiem jako tworzenie Polakom warunków do odczuwania tego komfortu. Przedstawiciele narodu wybrani czasowo do zarządzania państwem nie mogą bowiem zajmować się głównie pilnowaniem, by za nic nie być odpowiedzialnym.
A czy PiS, któremu opozycja zarzuca dzielenie Polaków, taką wspólnotę narodową buduje?
– Do końca tego nie wiem. Moją ojczyzną, której służę, jest Polska, a nie dana partia. Jednak według mnie, PiS zbliża się do tego celu w najlepszy sposób. Zarzuty wobec PiS mają charakter medialny, niektóre środowiska, np. „Gazeta Wyborcza” czy Radio TOK FM, są zainteresowane tworzeniem pozornej rzeczywistości, z której mają powstać realne konsekwencje. Ja taki mechanizm nazywam propagandą i manipulacją, której ojcami byli najgorsi z najgorszych, mistrzowie okłamywania społeczeństwa.
Bogumił Łoziński