Prezydent Joe Biden przybył w środę do Karoliny Północnej spustoszonej przez huragan Helene i skierował do pomocy ekipom ratunkowym tysiąc żołnierzy. Helene spowodowała śmierć co najmniej 183 osób w sześciu stanach. Tymczasem meteorolodzy ostrzegają przed kolejnym huraganem - Kirk.
Żołnierze czynnej służby dołączą do ponad 6 tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej i blisko 5 tysięcy pracowników służb federalnych, którzy są już rozproszeni po zdewastowanych częściach południowego wschodu.
"Nikt nie może już zaprzeczać skutkom kryzysu klimatycznego. Mam przynajmniej taką nadzieję, a jeśli tak nie jest, nie ma chyba mózgu. Dzisiaj w Karolinie Północnej widziałem skutki tego żywiołu" - mówił prezydent w Raleigh w trakcie odprawy poświęconej działaniom ratunkowym.
Zaginionych wciąż szukają na trudno dostępnych terenach górskich m.in. pracownicy Federalnej Agencji ds. Zarządzania Kryzysowego (FEMA). Dostarczają też poszkodowanym żywności i paliwo.
Na konferencji w Raleigh Biden zażądał od Kongresu USA podjęcia działań w celu zapewnienia niezbędnych funduszy.
"Uporanie się z skutkami huraganu i pomoc wszystkim dotkniętymi nim społecznościom będzie kosztować miliardy dolarów, a Kongres ma obowiązek zapewnić stanom potrzebne im środki i zasoby" - podkreślił prezydent.
Republikański spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson zapowiedział jednak, że ustawodawcy nie wrócą do Waszyngtonu przed listopadowymi wyborami. Dopiero wówczas rozważą pakiet wydatków.
"New York Times" informował, że Biden oglądał zniszczenia z powietrza ze względu na trudne warunki w terenie. Nie chciał też utrudniać akcji ratunkowej.
W czwartek prezydent spotka się z urzędnikami na Florydzie i w Georgii.
W środę rano ponad milion odbiorców energii elektrycznej od Florydy po Wirginię Zachodnią wciąż nie miało prądu. Władze stanowe na południowym wschodzie USA skupiają się na najpilniejszych potrzebach, w tym akcjach poszukiwawczo-ratowniczych i naprawach dróg. Twierdzą jednak, że w obliczu spustoszeń w regionie nie będzie szybkiego rozwiązania problemów.
"Ta katastrofa nie przypomina nic, czego kiedykolwiek doświadczył nasz stan" - ocenił William Ray, dyrektor ds. zarządzania kryzysowego w Karolinie Północnej.
W środę Krajowe Centrum Huraganów poinformowało, że na Oceanie Atlantyckim burza tropikalna Kirk osiągnęła status huraganu kategorii 3. Znajdował się ok. 1855 kilometrów na północny wschód od Małych Antyli. Maksymalna prędkość wiatru wynosiła 195 km/godz.
Fale generowane przez Kirka mogą dotrzeć do części Wysp Podwietrznych i Bermudów do końca tygodnia, stwarzając "warunki zagrażające życiu".
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ sp/