Proboszczowie palili w piecach to, co redagowałem przez rok. I gdy poziom mojego entuzjazmu dorównał nastrojom reprezentacji po meczu z Mołdawią, niespodziewanie…
17.09.2024 11:54 GOSC.PL
Zanim Bóg powierzy nam wielkie dzieła, sprawdza nas w drobiazgach. Ileż razy przekonałem się o tym na własnej skórze! Oj, nie zaczęło się jak u Hitchcocka…
Nie pamiętam już, jakim cudem moje felietony z gazetki parafialnej „Przystanek Józefowiec” wpadły w ręce Janusza Kotarby. To on był inicjatorem mojej pierwszej książki – „Dziennika pisanego mocą”. Potem przez wiele lat redagowałem Śląski Kalendarz Katolicki „Z tej ziemi”, który, jak wielokrotnie się przekonałem, proboszczowie w najlepszym wypadku rozdawali na kolędzie, w najgorszym… palili w piecach. Ileż razy wydawało się to straconym, jałowym, bezowocnym i bezproduktywnym czasem? I gdy poziom mojego entuzjazmu dorównał nastrojom reprezentacji po meczu z Mołdawią, po wielu latach orki na ugorze niespodziewanie, „ni zowąd, ni stąd”, wykiełkowali „Radykalni”. Nikt nie spodziewał się, że staną się bestsellerem. Książka była naturalną reakcją na nieoczekiwane opowieści muzyków rodzimego undergroundu, którymi dotąd babcie straszyły swe wnuki, a którzy zaczęli używać zakazanych w środowisku punkowym czy metalowym słów: „nawrócenie”, „spowiedź”, „Kościół”.
Warto było czekać i „robiąc swoje”, przetrwać ten jałowy czas. Nawet nie przetrwać – wypełnić go tym, co było do zrobienia. W klasztorze dominikanek w Świętej Annie usłyszałem: „Czym jest powołanie? To bieżąca konieczność. Po prostu rób to, co masz dzisiaj zrobić”.
Dominikanie opowiadali: „Michał Zioło trafił od nas do trapistów. Miał cztery godziny na przekopanie ogródka. Zrobił to w godzinę i powiedział: »Teraz się wykąpię, poczytam książkę«. Klasyczny dominikański punkt widzenia: wszystko, co mi przeszkadza czytać, jest stratą czasu. A przełożony mówi: »A gdzie się śpieszysz? Przerwij sobie po dwóch sztychach łopatą. Popatrz: drzewko kwitnie, skowronek świergoli, słoneczko świeci. Masz aż cztery godziny!«".
„Tak, pamiętam – uśmiechnął się trapista, któremu przypomniałem tę sytuację – to było objawienie! Bo u trapistów praca nie jest zadaniem do wykonania, ale celebracją, na której coś tam należy usłyszeć. Nie zawsze jest to Pan Bóg, czasem są to ptaszki. My pracujemy, by skończyć, a tam się pracuje, aby utrzymać pewien rytm życia. Ta konowalska metoda, by pracować trochę wolniej, jak na dłoni demaskuje, gdzie znajdują się nasze rany, gdzie czają się pokusy... Tym bardziej że jest to kopanie ogródka, który potem może być przemieniony na składowisko rzeczy niepotrzebnych”.
„I nie pęka wtedy serce? Pół roku harówki na nic?” – zapytałem trapistę.
„Serce nie pęka, raczej człowieka cholera bierze…" – odpowiedział o. Michał. „Tyle roboty zmarnowali! To na początku. Drugi etap jest taki, że człowiek zaczyna nad sobą płakać. Siedzi lituje się, rozdrapuje rany. Przychodzi pokusa, by ten pierwotny gniew, adrenalinę, która w nas była, przemienić w takie szlochanie nad sobą” – dodał.
„Pustynia – ziemia jałowa, to słowo bliskie tym, którzy poważnie traktują duchowość. To miejsce cudowne, bo jesteśmy na niej doprowadzeni do stanu zero-jedynkowego, w którym może się urodzić w nas decyzja, zmiana” – przypomina Marcin Gajda.
„Tyle że w tym »zero-jedynkowym stanie« może się człowiekowi wyrwać parę warczących słów, których nie planował. Pełnych buntu, narzekania, szemrania" – przerywałem autorowi „Boskiego DNA”. „To prawda„ – odpowiedział. „Gdyby jednak nasze duszpasterstwo było w pełni dojrzałe, wiedzielibyśmy, że tym, co jest najważniejsze na drodze duchowej, są prawda i szczerość. Obraz uśmiechniętego, świętoszkowatego chrześcijanina jest tyle pociągający, co nieprawdziwy”.
Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyi jasno”.