Według PiS, to strona rosyjska ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. Winą polskiego rządu jest stworzenie sytuacji, w której mogło do niej dojść.
Ponadto stanowisko kontroli lotów nie utrzymywało ciągłego kontaktu radiowego z załogą statku powietrznego, co jest wymagane w warunkach meteorologicznych, jakie panowały nad Smoleńskiem. Po stwierdzeniu 500-metrowej różnicy ocen wysokości samolotu między pilotami a wieżą, kontroler lotu nie wdrożył standardowej w takiej sytuacji procedury wstrzymania zniżania, wyrównania lotu i sprawdzenia ścieżki. Mimo fatalnych warunków pogodowych strona rosyjska nie wydała zakazu lądowania ani nie zamknęła lotniska, tymczasem według rosyjskich przepisów kontrolerzy przy ówczesnych warunkach meteorologicznych mieli obowiązek zamknąć lotnisko. Warto zwrócić uwagę, że większość tych zarzutów znajduje się wśród 170 uwag rządu polskiego do raportu MAK.
Po katastrofie
Akcja ratunkowa
Autorzy białej księgi zwracają uwagę na sposób przeprowadzania akcji ratunkowej. Obsada stanowiska kontroli lotów nie ogłosiła natychmiast alarmu dla wszystkich jednostek ratowniczych znajdujących się na lotnisku oraz nie przekazała informacji o wypadku dla jednostek ratowniczych okręgu smoleńskiego. Jednostki służb ratowniczych wezwano na miejsce katastrofy dopiero po 10 minutach od tragedii, pierwsze jednostki straży pożarnej przybyły na miejsce 14 minut po wypadku, a pierwszy zespół ratownictwa medycznego dopiero 17 minut po katastrofie, siedem kolejnych zespołów dopiero 29 minut po wypadku.
Niszczenie dowodów
Zarówno zeznania świadków bezpośrednio po katastrofie, jak i w późniejszym okresie jednoznacznie wskazują na nierzetelne zbadanie terenu katastrofy oraz niezabezpieczenie go przed postronnymi osobami. Przez wiele miesięcy po wypadku na jego miejscu znajdowano części samolotu, a nawet szczątki ofiar. Publicznie znana jest praktyka niszczenia wraku przez rosyjskich żołnierzy. Strona rosyjska wywiozła ciała ofiar katastrofy do Moskwy i przeprowadziła sekcje zwłok bez zgody i obecności strony polskiej. Protokoły sekcji zwłok zawierają nieprawdziwe dane, np. opisy szczątków nie pasują do cech fizycznych zmarłych. Rosjanie przejęli środki łączności oraz aparaturę elektroniczną i nie przekazali ich stronie polskiej. Strona rosyjska zmieniała zeznania kontrolerów z wieży złożone zaraz po tragedii, wycofując fragmenty mogące świadczyć o ich odpowiedzialności. Przez wiele miesięcy Rosjanie nie przekazywali stronie polskiej wniosków dowodowych. A przede wszystkim do dziś nie przekazali kluczowych dowodów: wraku i czarnych skrzynek, mimo zakończenia badania przyczyn katastrofy przez MAK.
Odpowiedzialność polskiego rządu
Choć autorzy białej księgi wskazują jako główną i bezpośrednią przyczynę katastrofy zaniedbania ze strony rosyjskiej, współodpowiedzialnością obarczają także polski rząd, twierdząc, że swoimi działaniami doprowadził do sytuacji, w której do tragedii mogło dojść. Premiera Donalda Tuska obwiniają m.in. o to, że zgodził się na rozdzielenie wizyt, co doprowadziło do obniżenia bezpieczeństwa lotu prezydenta, np. przez rezygnację z rosyjskiego lidera. Ministerstwo Spraw Zagranicznych obarczają odpowiedzialnością za odwołanie wizyt przygotowawczych oraz zgodę, aby strona rosyjska nie zajmowała się przygotowaniami wizyty prezydenta.
Biuro Ochrony Rządu, a przede wszystkim ministra spraw wewnętrznych, oskarżają o niedopełnienie obowiązków organizowania ochrony Prezydenta RP i najważniejszych osób w państwie. Zarzucają też polskiemu rządowi zgodę na prowadzenie śledztwa według konwencji chicagowskiej, a nie polsko-rosyjskiego porozumienia w sprawie zasad wzajemnego ruchu lotniczego wojskowych statków powietrznych Polski i Rosji z 14 grudnia 1993 r., co doprowadziło do sytuacji, w której strona polska nie ma dostępu do kluczowych dowodów.
Konkluzje
Biała księga zespołu parlamentarnego skupia się tylko na dwóch aspektach katastrofy: odpowiedzialności strony rosyjskiej i rządu Donalda Tuska. Całkowicie pomija odpowiedzialność polskich pilotów, choć, jak zaznaczają przedstawiciele zespołu, nie jest ona kompletna i tą sprawą jeszcze się zajmą. W białej księdze nie ma też analizy funkcjonowania struktur państwowych, których zaniedbania mogły doprowadzić do tragedii, brak też jest wniosków na przyszłość: jakie działania trzeba podjąć, aby takim katastrofom zapobiec.
Jednak mimo skupienia się tylko na dwóch aspektach katastrofy, dokument zawiera cenny materiał dowodowy, który warto poznać. Tym bardziej że nikt nie kwestionuje jego wiarygodności, na przykład posłowie korzystali z dokumentów i analiz znajdujących się w uwagach polskiego rządu do raportu MAK. Miejmy nadzieję, że brakujące aspekty tragedii opisze raport komisji min. Millera, a w warstwie dowodowej zapewne okaże się on w dużym stopniu zbieżny z materiałami przedstawionymi w białej księdze. Ważne, aby dochodzenie do prawdy o katastrofie nie zostało przesłonięte przez polityczne kalkulacje.
Bogumił Łoziński