Standardy pokonają ciszę. Prof. Błażej Kmieciak o tzw. ustawie Kamilka

Czy naprawdę potrzebujemy zasad i norm, by być przyzwoitymi i chronić dzieci? Wydaje się, że tak. Nie jest to „polowanie na czarownice”, ale konkretne działanie, mające wyposażyć dziecko w umiejętności, które pozwolą mu krzyknąć po pomóc, pozwolą mu wygrać z ciszą.

Dokładnie 30 lat temu doszło do zabójstwa 9-letniej Megan Kanki. Wydarzenie to zelektryzowało amerykańską opinię publiczną. Czynu tego na tle seksualnym miał dokonać sąsiad dziewczynki i jej rodziców. Prof. Krzysztof Motyka z KUL opowiadał nam na seminarium doktoranckim tę historię, wspominając, że w jej efekcie powstało tzw. prawo Megan. Na jego podstawie każdy sprawca przestępstw seksualnych trafiał do specjalnego rejestru, ponadto o jego obecności w danej okolicy miały być informowane władze oraz lokalna społeczność. Fakty te skojarzyłem z historią opisaną w ostatniej książce prof. Michała Bilewicza. Autor „Traumalandu” wrócił bowiem do śmierci Kamilka z Częstochowy. Zwrócił uwagę, że w wyniku tego dramatycznego wydarzenia doszło nie tylko do rzadko spotykanych reakcji społecznych: tłum podczas rozprawy chciał dokonać samosądu na sprawcach brutalnie znęcających się nad małym chłopcem. Wspomniany przeze mnie psycholog społeczny przypomniał, że śmierć tego dziecka doprowadziła do istotnej zmiany polskiego prawa, którą symbolicznie nazwano „ustawą Kamilka”.

Procedury a codzienne relacje

Od kilku miesięcy regularnie jestem „zaczepiany” o wskazane tutaj przepisy. Pojawienie się ich sprawia, że wszyscy organizatorzy aktywności, w których biorą udział dzieci, muszą sprawdzić, czy osoby pracujące lub współpracujące z nimi nie znajdują się w Rejestrze Sprawców Przestępstw na tle Seksualnym. Ponadto instytucje i organizacje, które zajmują się opieką nad dziećmi, ich leczeniem, wychowaniem, nauką itd., zobowiązane zostały do stworzenia Standardów Ochrony Dzieci. Od 15 sierpnia br. wszystkie tego typu placówki muszą mieć wdrożone podobne procedury. Kilka razy słyszałem już pewne „marudzenie” w tym temacie. Zaznaczano, że to będzie trudne, że nie da się wszystkiego uregulować, podkreślano, że na przykład bliskość z dzieckiem w relacji pedagogicznej jest ważnym czynnikiem kształtującym jego rozwój. Uwagi te obudziły we mnie pewne wspomnienie. 

Gdy byłem Rzecznikiem Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego poproszono mnie o konsultację pewnej sprawy. Dorosły mężczyzna z niepełnosprawnością intelektualną nie potrafił i nie chciał się myć. Dotyczyło to w szczególności miejsc intymnych jego ciała. Niestety doprowadziło to do poważnego zagrożenia dla jego zdrowia. Personel oddziału psychiatrycznego został zobligowany przez urologa do ścisłego dbania o higienę pacjenta. Wiązało się to nawet z potencjalnym działaniem przymusowym. Sytuacja ta wymusiła stworzenie wewnętrznych norm, w ramach których zaznaczono: kto i kiedy może myć pacjentów, którzy sami nie potrafią tego robić, wprowadzano też zasady dotyczące ochrony intymności osób chorych oraz procedury chroniące personel w tej sytuacji. Ostatni ze wspomnianych tu elementów wzbudzał, jak pamiętam wiele emocji. Zwłaszcza bowiem panie pielęgniarki zaznaczały, że oczekują stworzenia procedur, które jasno bronić je będą przed niesłusznym oskarżeniem o np. molestowanie pacjentów z niepełnosprawnością.

Opisana historia miała miejsce ok. 15 lat temu. Wracam do niej, bo przy okazji dyskusji o Standardach Ochrony Dzieci mnie osobiście uświadamia ona, że tworzenie właśnie procedur wewnątrz danej instytucji może mieć kluczowe znaczenie dla codziennych relacji, dla zwiększenia poziomu bezpieczeństwa zwłaszcza osób bezbronnych.

Zobacz też:

Przepis jest najczęściej drogowskazem

Mam świadomość tego, że nie ma jednego modelu tworzenia norm dotyczących bezpieczeństwa dzieci i ochrony ich przed wykorzystaniem seksualnym. Inne elementy powinny pojawić się w praktyce np. przedszkoli, a inne w działaniach organizatorów wyjazdów wakacyjnych. Jeszcze inne obszary staną się ważne np. w oddziałach pediatrycznych. Domyślam się, że nie wszystko da się zapisać w formie przepisu. Wiem jednak, że przepis jest najczęściej drogowskazem. O. Tomasz Franc w książkowej rozmowie z Magdaleną Dobrzyniak pokazuje, że to właśnie sztywne przepisy dają wolność w relacjach, zwłaszcza tych, gdzie jedna osoba ma władzę, a druga znajduje się pod jej wpływem. Wiem też, że Standardy nie są w stanie uwzględnić wszystkich okoliczności. Pedagodzy specjalni doskonale wiedzą, że ich podopieczni nie są często w stanie prawidłowo funkcjonować bez świadomości, że ktoś ich na przykład przytuli, pomoże wstać itd. Ale uwaga, ostatni z przykładów dotyczy czegoś, co jest dobre, co wzmacnia dzieci, nie jest to dotyk, który krzywdzi.

Od 15 sierpnia 2024 r. Standardy Ochrony Dzieci muszą być częścią działania wszystkich organizacji zajmujących się dziećmi. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę od lat walczyła o ich wprowadzenie.

Dopiero śmierć potwornie skrzywdzonego Kamilka stała się impulsem do zmiany prawa. Osobiście, zajmując się zawodowo ochroną praw dzieci, nie mam wątpliwości, że podobne procedury są dzisiaj konieczne. Dlaczego? Odpowiem dla jasności w punktach:

1. Gdy kierowałem komisją zajmująca się wyjaśnianiem przypadków przestępstw pedofilskich, poprosiłem m.in. wszystkie polskie organizacje sportowe o przesłanie informacji, co robią w kwestii troski o bezpieczeństwo dzieci. Na 78 związków sportowych odpowiedziało mi zaledwie nieco ponad 20. Większość nie robiła dosłownie nic. Standardy stały się prawnym obowiązkiem, który nie może być zignorowany, czego ja niestety doświadczyłem, kierując państwową instytucją.

2. W jednym z ostatnich wywiadów w ramach kampanii „Nigdy byś się nie spodziewał” Marta Titaniec, szefowa Fundacji Świętego Józefa, słusznie stwierdziła, że wspieranie osób skrzywdzonych wymaga empatii i wiedzy. Wykorzystanie seksualne dzieci albo społecznie nas przeraża, albo wzbudza silne, lecz czasowe zainteresowanie. Pojawienie się standardów wymaga metodycznego zapoznawania się np. nauczycieli, trenerów i duchownych z informacjami, które nie tylko pozwolą rozpoznać krzywdę u podopiecznego, ale stworzą przestrzeń do konkretnego udzielenia mu pomocy.

3. Sprawcy przemocy seksualnej wobec dzieci żerują na wstydzie najmłodszych i sekrecie, w jaki wciągają krzywdzonych. Silna pozycja i władza, jakie ma sprawca, sprawiają, że dziecko często nie jest w stanie powiadomić bliskich osób o doznawanej krzywdzie. Manipulacja, jakiej doświadcza, powoduje ponadto, iż jest bezradne. Standardy Ochrony Dzieci zobowiązują instytucje i organizacje do rozmowy z dziećmi na temat m.in. sposobu zgłaszania swojej krzywdy, do informowania o niewłaściwym zachowaniu osoby dorosłej. Nie jest to „polowanie na czarownice”, ale konkretne działanie, mające wyposażyć dziecko w umiejętności, które pozwolą mu krzyknąć po pomoc, pozwolą mu wygrać z ciszą. 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Błażej Kmieciak Błażej Kmieciak