Na znaczenie kapłaństwa jako więzi przyjaźni z Chrystusem oraz doświadczenia Bożej miłości nakazującego głosić Ewangelię aż po krańce Ziemi wskazał dziś Benedykt XVI podczas Mszy św. w uroczystość świętych Piotra i Pawła w Watykanie. W homilii papież nawiązał do przypadającej dzisiaj 60. rocznicy swoich święceń kapłańskich.
Teraz jednak musimy postawić sobie pytanie: jakiego rodzaju owocu oczekuje od nas Pan? Wino jest obrazem miłości: to ten prawdziwy owoc, który pozostaje, ten, którego chce od nas Bóg. Nie zapominajmy jednak, że w Starym Testamencie wino, którego się oczekuje z grona wysokiej klasy jest nade wszystko obrazem sprawiedliwości, która się rozwija w życiu zgodnie z Bożym prawem! Nie mówmy, że jest to wizja starotestamentowa, która utraciła już swą aktualność: nie jest to zawsze prawdziwe. Autentyczna zawartość Prawa, jego summa to miłość Boga i bliźniego. Jednakże ta podwójna miłość nie jest czymś słodkim. Nosi w sobie brzemię cierpliwości, pokory, dojrzewania w kształtowaniu i upodabnianiu naszej woli z wolą Bożą, z wolą Jezusa Chrystusa, Przyjaciela. Tylko w ten sposób, kiedy całe nasze istnienie staje się prawdziwym i prawidłowym, także miłość jest prawdziwa, tylko w ten sposób jest ona dojrzałym owocem. Jej wewnętrzny wymóg - wierność Chrystusowi i Jego Kościołowi, musi być realizowana zawsze, także w cierpieniu. Właśnie w ten sposób wzrasta prawdziwa radość. Naprawdę istota miłości, prawdziwy owoc odpowiada słowu wyruszyć w drogę, iść: miłość oznacza powierzyć się, dać siebie; nosi w sobie znak krzyża. W tym kontekście, Grzegorz Wielki powiedział kiedyś: Jeśli zmierzacie ku Bogu, uważajcie, aby nie osiągnąć Go samotnie (patrz Ev H 1,6,6: PL 76, 1097n) - słowo, które dla nas jako kapłanów musi być wewnętrznie obecne każdego dnia.
Drodzy przyjaciele, może zatrzymałem się zbyt długo na wspominaniu sześćdziesięciu lat mojej posługi kapłańskiej. Nadszedł czas, aby pomyśleć, o tym, co jest właściwe tej chwili.
W uroczystość świętych apostołów Piotra i Pawła kieruję nade wszystko najserdeczniejsze pozdrowienia do Patriarchy Ekumenicznego Bartłomieja I i delegacji, którą posłał, i której bardzo dziękuję za miłą wizytą z radosnej okazji uroczystości Świętych Apostołów, patronów Rzymu. Pozdrawiam również kardynałów, braci w biskupstwie, ambasadorów i władze cywilne, jak również kapłanów, zakonników i wiernych świeckich. Dziękują wszystkim za obecność i modlitwę.
Obecnie zostaną nałożone paliusze arcybiskupom metropolitom mianowanym po ubiegłorocznej uroczystości wielkich Apostołów. Co to oznacza? Mogą nam one przypominać nade wszystko słodkie jarzmo Chrystusa, nakładane nam na ramiona (por. Mt 11,29 n). Jarzmo Chrystusa jest tożsame z Jego przyjaźnią. Jest to jarzmo przyjaźni i dlatego jest „słodkim jarzmem”, ale właśnie z tego powodu jest to także jarzmo wymagające i kształtujące. Jest to jarzmo Jego woli, która jest wolą prawdy i miłości. W ten sposób jest to też jarzmo wprowadzania innych w przyjaźń z Chrystusem i bycia do dyspozycji innych, zatroszczenia się o nich jako duszpasterze. I tak dochodzimy do drugiego znaczenia paliusza: jest on utkany z wełny jagniąt, poświęconych w święto świętej Agnieszki. W ten sposób przypomina nam on o Pasterzu, który sam stał się Barankiem, ponieważ nas umiłował. Przypomina nam Chrystusa który wyruszył w góry i na pustynie, gdzie zagubiła się jego owieczka - ludzkość. Przypomina nam, Tego, który wziął baranka, ludzkość - mnie - na ramiona, aby mnie doprowadzić do domu. Przypomina nam w ten sposób, że jako pasterze w Jego służbie także i my powinniśmy prowadzić innych, niosąc ich, że tak powiem, na swoich plecach i doprowadzić ich do Chrystusa. Przypomina nam, że możemy być pasterzami Jego owczarni, która pozostaje Jego owczarnią a nie staje się naszą. Wreszcie, paliusz oznacza również bardzo konkretnie komunię pasterzy Kościoła z Piotrem i jego następcami - oznacza, że powinniśmy być pasterzami dla jedności i w jedności, i że jedynie w jedności której symbolem jest Piotr prowadzimy naprawdę ku Chrystusowi.
Sześćdziesiąt lat posługi kapłańskiej - drodzy przyjaciele, może nazbyt zatrzymywałem się na szczegółach. Jednakże w tej chwili poczułem się zmuszony, by spojrzeć na to, co charakteryzowało dziesiątki lat. Czułem się zobowiązany, aby wam wyrazić - wszystkim kapłanom i biskupom, także wiernym Kościoła - słowo nadziei i otuchy; słowo, które dojrzewało w doświadczeniu, na fakcie że Pan jest dobry. Przede wszystkim jest to jednak godzina wdzięczności: wdzięczności Bogu za przyjaźń, którą mnie obdarzył i którą pragnie obdarzyć każdego z nas. Wdzięczności dla osób, które mnie ukształtowały i mi towarzyszyły. W tym wszystkim kryje się modlitwa, że pewnego dnia Pan w swojej dobroci przyjmie nas i pozwoli nam kontemplować Jego radość. Amen.