Kto zwyciężył w wyborach europejskich w naszym kraju? W mojej typologii zwycięzców jest sześciu. Poniżej ich przedstawiam.
12.06.2024 08:16 GOSC.PL
Pierwszym i największym zwycięzcą wyborów europejskich w naszym kraju jest ugrupowanie niegłosujących. Stanowią oni niemal 60 proc. uprawnionych do głosowania, czyli zdecydowaną większość. Czy ci, którzy nie poszli na wybory, postąpili dobrze? Nie wiem. Wydaje mi się jednak, że postąpili racjonalnie. Jeśli ktoś nie interesuje się walką wyborczą lub nie rozumie, o co w niej chodzi, zachowa się rozsądnie, gdy zamiast do urny uda się na wycieczkę. Głosy oddawane bez pełnego przekonania, pod wpływem manipulacji lub nie wiadomo, za czym (lub za kim) nie służą ani wyborcom ani demokracji.
Drugim zwycięzcą wyborów są – zbiorczo wzięte – wszystkie parlamentarne korporacje polityczne. Wybory europejskie (wybory zewnętrzne) służą im bowiem do rozwiązania ich wewnętrznych problemów personalnych, organizacyjnych i finansowych. Wszystkim udało się rozwiązać przynajmniej część z tych problemów. Ktoś złośliwy powiedział, że głosowanie do parlamentu europejskiego przekłada się na europejską składkę dla poszczególnych osób. Ma rację. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że bez pieniędzy nie da się robić polityki.
Trzecim zwycięzcą euro-wyborów w Polsce jest główna partia rządząca. Jest to jednak zwycięzca tylko nominalny. W wieczór wyborczy, na podstawie błędnych – jak się okazało – danych, odtrąbił on swój sukces. Po czym okazało się, że zwyciężył, ale tylko o włos procentowy. Co więcej, zwyciężył, zjadając swój ogon. Oczywiście, można żyć bez ogona. Gdy jednak nie jest się wystarczająco silnym, ogon przedłuża organizm polityczny, co umożliwia skupianie głosów z różnych stron. Co się dzieje bez ogona? – zobacz punkt następny.
Czwartym zwycięzcą wyborów jest polska prawica. Jak zwycięstwo głównej partii rządzącej ma charakter nominalny, tak zwycięstwo głównej partii opozycyjnej ma charakter hipotetyczny. Znaczy to, że gdyby dziś odbyły się wybory do polskiego parlamentu, obecna koalicja rządząca (na skutek skrócenia ogona) straciłaby władzę. Główna partia opozycyjna mogłaby tak wrócić do władzy, ale w koalicji z pozostałą częścią polskiej prawicy. Jednak aby tak się naprawdę stało w przyszłości, cała prawica musi utrzymać swą zdecydowaną dominację na podium wyborczym, a jej człony muszą zacząć ze sobą współpracować. Przypomina się powiedzenie: „z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz”.
Piątym zwycięzcą jest propaganda i pewien model sprawowania władzy. Otóż potwierdziła się stara zasada demokratycznego państwa prawa, że aby rządzący (przynajmniej nominalnie) wygrywali kolejne wybory, nie muszą nic robić dla ludzi. Wystarczy, że środkami propagandowymi i prawnymi zwalczają przeciwnika. Prof. Ryszard Legutko mówił, że występuje tu propaganda oparta na „systemowym kłamstwie”. Ja raczej widziałbym tu postmodernistyczny styl uprawiania polityki – styl, w którym prawda i fałsz są zastąpione ekspresją negatywnych i narastających emocji.
Szóstym zwycięzcą są media głównego nurtu. To za ich sprawą tuż przed wyborami pojawiły się informacje o kilku wydarzeniach na granicy i ich tragicznych konsekwencjach. Co ciekawe, media te nagle zaczęły krytykować rząd, ale z jednoznacznym wskazaniem na drugiego jego reprezentanta – tego, który przegrał (miał przegrać?) wybory. Znów potwierdziła się stara zasada, że aby trzymać realną władzę, trzeba mieć (lub mieć wpływ na) czwartą władzę.
Pomijam siódmego zwycięzcę – zwycięzcę w parlamencie europejskim. Tutaj sprawa jest skomplikowana, bo nie wiadomo, jak zwycięstwo obliczać. Prawdopodobnie na sprawy europejskie nadal będzie miała największy wpływ (mniej lub bardziej) euro-entuzjastyczna koalicja ludowców (chadeków), socjalistów i liberałów. Z pewnością jednak ten euroentuzjazm będzie studzony przez frakcje (bardziej lub mniej) eurosceptycznej prawicy różnej maści. Co z tego wszystkiego wyniknie? – zobaczymy.
Czytaj też:
Jacek Wojtysiak Profesor filozofii, kierownik Katedry Teorii Poznania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Prywatnie: mąż Małgorzaty oraz ojciec Jonasza i Samuela. Sympatyk ruchów duchowości małżeńskiej i rodzinnej.