Grecka policja użyła w środę gazu łzawiącego, by rozpędzić ludzi, którzy w centrum Aten próbowali zablokować wejście do parlamentu. Uczestnicy demonstracji przeciwko rządowym planom oszczędnościowym rzucali w policję kamieniami oraz jogurtem.
W środę ma się rozpocząć debata parlamentarna na temat złożonego w zeszłym tygodniu przez socjalistyczny rząd premiera Jeorjosa Papandreu planu budżetowego na lata 2012-2015.
Do starć między funkcjonariuszami a małymi grupami protestujących doszło, gdy w centrum stolicy przeciwko oszczędnościom demonstrowało ponad 20 tys. ludzi - pisze agencja AP.
Rano do demonstrantów, którzy od 25 maja okupują plac Syntagma (Konstytucji) w Atenach dołączyli kolejni protestujący. Ok. południa na placu przed parlamentem były już tysiące działaczy i związkowców, którzy chcieli uniemożliwić przeprowadzenie debaty. We wtorek zapowiadali, że utworzą łańcuch ludzki wokół budynku.
- wykrzykiwali uczestnicy protestu.
"Te środki (oszczędnościowe) nigdzie nas nie zaprowadzą. Ich skutkiem jest bezrobocie, głód i ubóstwo" - powiedział 60-letni emeryt Panajotis Dunis. "Nie byłoby nas tutaj, gdyby politycy także coś poświęcili. Jesteśmy całkiem zawiedzeni" - dodał.
Policjanci zamknęli część centrum i przed parlamentem ustawili dwumetrowe, metalowe barykady.
Specjalne oddziały policji utworzyły korytarz i użyły gazu łzawiącego przeciwko protestującym, by umożliwić deputowanym dojazd do parlamentu. Kilku demonstrujących obrzuciło samochód premiera Papandreu pomarańczami.
Tego dnia usługi publiczne w kraju sparaliżował 24-godzinny strajk przeciwko oszczędnościom zorganizowany przez największe związki zawodowe.
Państwowe szpitale obsługuje minimalna liczba personelu, zakłócony jest transport publiczny i ruch w portach. Radio i telewizja nie nadają programów informacyjnych.
Jak podkreśla agencja AP normalnie funkcjonują lotniska, a kontrolerzy ruchu lotniczego odwołali udział w strajku.
Socjalistyczny grecki rząd przygotowuje się do batalii legislacyjnej, by uchwalić kolejne reformy oszczędnościowe, które będą obowiązywały po zakończeniu jego kadencji. W tym miesiącu musi uchwalić program na lata 2012-2015 wart 28 mld euro, w przeciwnym razie nie otrzyma kolejnej transzy pomocy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej.
Żeby spełnić swoje zobowiązania premier Jeorjos Papandreu złamał obietnicę, że nie będzie nakładał nowych podatków i wprowadził czteroletni program prywatyzacyjny wart 50 mld euro, który wywołał kolejną falę niezadowolenia.