Święci są nie tylko po to, by za ich wstawiennictwem się modlić, ale też po to, by ich śladami podążać.
Dobrze pamiętam słoneczny czerwcowy dzień sprzed czternastu lat, kiedy na placu Piłsudskiego w Warszawie uczestniczyłam w beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki. Pamiętam, jak abp Angelo Amato w imieniu papieża Benedykta XVI wypowiadał znamienne słowa do 90-letniej pani Marianny Popiełuszko: „Matko, oto syn twój żyje!”. A ona, w eleganckiej wiśniowej sukni, po raz pierwszy chyba publicznie bez chustki na głowie, podtrzymywana przez księdza Zygmunta Malackiego, ówczesnego proboszcza parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, z pokorą wpatrywała się w wiszący nad ołtarzem wizerunek jej syna. To nieczęsty przypadek w historii Kościoła, kiedy matka uczestniczyła w wynoszeniu na ołtarze swego dziecka.
Tegoroczne Święto Dziękczynienia jest okazją do wyrażenia wdzięczności za beatyfikację księdza Jerzego w 40-lecie jego śmierci. A także do modlitwy za jego wstawiennictwem w Świątyni Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie. Tam znajdują się też relikwie tego kapłana męczennika. No właśnie – faktem jest, że ks. Popiełuszko, okrutnie torturowany i zamordowany, został ogłoszony męczennikiem za wiarę. Rodzą się zatem pytania: w jaki sposób można naśladować dziś męczennika? Czy jest to możliwe?
Na to ostatnie można odpowiedzieć tylko wtedy, gdy przyjmie się rozumienie męczeństwa. Nie jest to bowiem „tylko” śmierć poniesiona w obliczu nienawiści z powodu samej wiary w Chrystusa, ale także – jak dowodzi ks. prof. Józef Naumowicz – z powodu wszystkich wartości, które są z wiarą związane i z niej wypływają, takich jak miłość, prawda, wolność, obrona uciśnionych itd. To tym wartościom ks. Popiełuszko był wierny, realizował je na co dzień jako duszpasterz studentów, lekarzy i pielęgniarek oraz hutników i robotników, i za te wartości oddał życie. Jest on nie tylko świadkiem wiary, ale też świadkiem prawdy, miłości, dobra, realizowanych i głoszonych w codziennym życiu. I w tym właśnie można dziś naśladować bł. ks. Jerzego Popiełuszkę. Bo święci są nie tylko po to, by za ich wstawiennictwem się modlić, ale też po to, by ich śladami podążać.