W czasie drugiego czytania nowego projektu ustawy bioetycznej, francuski Senat wprowadził całkowity zakaz badań naukowych nad embrionami. Decyzja jest ostateczna.
I dobrze, bo jeszcze niedawno groźba liberalizacji w tym względzie była realna. Walczyli o nią posłowie lewicy i o dziwo francuskiej frakcji prawicowej UMP. Sprzeciwiał się za to rząd.
Inne sporne punkty ustawy jak zakaz transferu post-mortem zarodków i zakaz macierzyństwa zastępczego (czyli „wypożyczania brzuchów”) senat rozstrzygnie w ciągu najbliższych dni. Wiele wskazuje, jak sugeruje francuska prasa, że ograniczenia w tych punktach zostaną podtrzymane. Realne natomiast jest wciąż widmo dopuszczenia do sztucznego zapłodnienia in vitro gejów i lesbijek.
Debata nad nowym kształtem ustawy we Francji trwa już blisko dwa lata. Francuzi dość regularnie zmieniają przepisy prawa bioetycznego, co zresztą zastrzegli sami w ustawie. To źle, bo za każdym razem wysoce prawdopodobny jest czarny scenariusz. W myśl zasady „dać palec, chcą ręki” co kilka lat we Francji zezwala się na kolejne procedury przy zapłodnieniu in vitro, przeszczepie narządów itd.
„Nowalijki” bioetyczne podczas obecnej debaty prowokowały nie raz burzliwą reakcję biskupów francuskich. Powołali zespół ds. bioetycznych i tzw. stany bioetyki. Prowadzili szeroką kampanię medialną i internetową na rzecz życia. Do głośnego należał opublikowany w dzienniku „Le Figaro” list, w którym abp d’Ornellas, przewodniczący Komisji ds. bioetyki przy Episkopacie Francji mówi w imieniu ludzkiego embrionu: „Kim jestem dla was? W 1994 i 2004 roku byłem »wielkim nieobecnym« w ustawach bioetycznych, które jednakże ustalały zasady i warunki mojego poczęcia. Wszyscy mnie pragnęli. Nikt o mnie nie mówił. Byłem więc waszym marzeniem czy mitem? Dzisiaj wielu wybiera mi płeć, cechy. Inni chcą bym był bez wad”. Embrion oburza się wykorzystywaniem go do leczenia chorego rodzeństwa: „Dziecko lekarstwo! Jestem zszokowany, bo traktujecie mnie jako przedmiot do kuracji. Chcę by moi bracia i siostry byli zdrowi. Ale czy szukanie we mnie lekarstwa na ich schorzenia uprawniają was by traktować mnie jako środek, rzecz?”. Niestety to jak głos wołającego na pustyni.
Choć wiadomość o zakazie badań nad embrionami napawa optymizmem, nie jest to okazja do otwarcia korków szampana. Ustawa bioetyczna jest nadal liberalna we Francji, nie dość że zezwala na sztuczną prokreację i finansowanie jej z budżetu państwa, to umożliwia handel oocytami i spermą. Nadal także możliwa jest procedura „produkcji” tzw. dzieci lekarstw w czasie in vitro.
Jak to możliwe, że ustawodawcy badań nad embrionami zakazują, bo to „niehumanitarne”, a na unicestwianie ludzkich istnień i to na szeroką skalę pozwalają? Kiedy ludzki embrion (dlaczego nie używać tu określenia „istota ludzka”?) ma być poddany badaniom i manipulacjom naukowym, wówczas okazuje się że to jednak człowiek. A kiedy wybieramy mu cechy, kiedy mrozimy go i spłukujemy jego nadwyżkową liczbę ze ściekami, wówczas człowiekiem nie jest? Coś tu jednak nie gra.
Joanna Bątkiewicz-Brożek