W Kościele katolickim mamy pełnię środków zbawczych, a często zajmujemy się sprawami, z którymi Jezus przegrywa, w których to nie On jest w centrum. Tym bardziej zawstydza mnie słuchanie o tym, z jaką gorliwością misyjną działają chrześcijanie z tzw. wolnych Kościołów. To socjotechnika czy rzeczywiste działanie Pana Boga? – pyta ks. Jarosław Ogrodniczak, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Archidiecezji Katowickiej.
Wróciłem z Londynu, z Leadership Conference organizowanej przez Alpha International. Ponad 5 tysięcy liderów chrześcijańskich z całego świata, z różnych denominacji, zgromadzonych w Royal Albert Hall sprawiło, że czuję się jak po dobrych rekolekcjach. To były dwa dni spędzone wśród ludzi wierzących i uwielbiających Boga. Panował klimat uwielbienia, oddania Bogu chwały, klimat pokuty i nawrócenia. Mimo że było dość głośno, miałem też dużo przestrzeni do słuchania Pana i Jego wyzwań. Dla mnie osobiście najbardziej poruszającym momentem był czas, gdy na tej wielkiej sali ludzie głośno wyznawali swoje ciemne przestrzenie, które wymagają łaski. Właściwie wyznawali publicznie swoje grzechy. To było jak zrzucanie masek.
Mocne były świadectwa ludzi niedawno ochrzczonych. Szczególnie twardych facetów z tzw. przeszłością, którzy zrobili kiedyś wiele złego. Dzisiaj mają rodziny, chodzą do kościoła. Nie znają teologii, historii Kościoła, nie orientują się w wielu sprawach Ale robią to, czego wielu pobożnych katolików nie robi: wychodzą do ludzi z dobrą nowiną o Jezusie. Idą do więzień, wyjeżdżają do dalekich krajów, aby inni mogli poznać Chrystusa.
Uczestnicy Leadership Conference w Royal Albert Hall. Jacek Dziedzina/Foto GośćMoją pierwszą reakcją jest porównanie i ocenianie. Czy to jest w porządku? Czy to jest teologicznie poprawne? Myślę, że trochę tak jest, że oceniamy, porównujemy, a oni po prostu idą drogą, którą widzą jedynie na krok przed sobą. Prostota tych świadectw i jednocześnie trzeźwe chodzenie po ziemi tych ludzi były dla mnie bardzo przekonujące i poruszające.
Pewna profesor z USA opowiadała o masowych chrztach wielu studentów na kampusie. A zaczęło się od tego, że głoszono wprost dobrą nowinę o Jezusie. Studenci, którzy już zdążyli doświadczyć, jak smakuje seks, alkohol, narkotyki, czyli tzw. wolność, przyjęli wiadomość o zbawieniu w Jezusie. Okazało się, że pragną czegoś innego, że chcą być czyści i wolni. W odpowiedzi na wezwanie wielu chciało przyjąć chrzest i nieraz trwało to do późnej nocy. W tym momencie w głowie katolickiego księdza rodzi się oczywiście wiele pytań: czy ci ludzie byli do tego rzeczywiście przygotowani? Czy nie mieli wcześniej chrztu w jakimś Kościele? Czy trzeba było chrzcić, skoro niektórzy z nich na pewno byli już ochrzczeni? Te pytania można mnożyć. Nie wiem, jak to jest „teologicznie”, ale wiem, że to głoszenie Jezusa trafiło do ludzi, zadziałało i poprowadziło ich do zmiany życia.
Inna historia z Kazachstanu. Młody 30-letni mężczyzna i 200 innych liderów z narażeniem życia głoszą Jezus w muzułmańskim kraju. Mówił o tym, że Jezus sam objawia się wielu muzułmanom: przychodzi do nich we śnie.
Leadership Conference zorganizowana przez Alpha International. Jacek Dziedzina/Foto GośćPo tym wszystkim rodzi się pytanie: czy to jest rzeczywiste działanie Pana Boga? Może to jakieś socjotechniki? Nie ma tu mowy o jakimś Kościele, o zasadach wiary. Jest głoszenie Jezusa i Biblia. Nie ma wielkiej teologii, centralizacji, nadzoru, kontroli. Wielu pastorów to tak naprawdę początkujący chrześcijanie, którzy są oddani sprawie, wyposażeni bardziej w dobre chęci niż umiejętności. A jednak to działa. Ludzie poznają Jezusa, to zmienia ich życie. Powstają nowe wspólnoty, w których nie ma liturgii, tradycji, rozwiniętej hierarchii. Czy to jest oblicze nowego nurtu chrześcijaństwa, które jest dynamiczne, sprawnie korzysta z nowoczesnych środków technologii, mediów, itp.?
W Kościele katolickim mamy wszystko – pełnię prawdy i pełnię środków zbawczych. Zarazem zajmujemy się tyloma innymi sprawami, z którymi Jezus przegrywa i w których to nie On jest w centrum. Tym bardziej zawstydza mnie słuchanie o tym, z jaką gorliwością misyjną działają chrześcijanie z tzw. wolnych Kościołów. I to działa: ludzie odkrywają Jezusa, zmienia się ich życie, powstają nowe wspólnoty. Pobyt w Londynie przypomniał mi o potrzebie skoncentrowania się na nowo na Jezusie.
Royal Albert Hall. Jacek Dziedzina/Foto GośćKs. Jarosław Ogrodniczak