15 osób zginęło w walkach w nocy ze środy na czwartek między członkami wpływowego plemienia a siłami bezpieczeństwa w stolicy Jemenu, Sanie. Z kolei w czwartek jemeńskie wojsko zaczęło strzelać do manifestujących w Taizzie na południowym zachodzie.
Jak podały źródła szpitalne, podczas nocnych walk w Sanie zginęło 15 osób, w tym 7-letnia dziewczynka. Do 62 wzrósł tym samym bilans ofiar śmiertelnych z dwóch dni starć w jemeńskiej stolicy.
Walki toczą się między członkami sił wiernych prezydentowi Alemu Abd Allahowi Salahowi ze zwolennikami jednego z przywódców plemiennych szejka Sadeka al-Ahmara, który poparł opozycję domagającą się ustąpienia prezydenta.
Z powodu walk wstrzymano w czwartek loty z lotniska w Sanie, blokując setki pasażerów - poinformowali podróżni, na których powołuje się agencja Reutera. Walki toczą się w pobliżu stołecznego lotniska. W zeszłym tygodniu port zamknięto na krótko w związku z odbywającymi się w tej okolicy walkami.
Z kolei w czwartek żołnierze strzelali do antyprezydenckich demonstrantów w mieście Taizz - poinformowali świadkowie, na których powołuje Reuters. Na razie nie ma doniesień o ofiarach w ludziach.
We wtorek Wysoka Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka Navi Pillay poinformowała o tym, że jej biuro bada doniesienia o tym, że jemeńscy żołnierze od niedzieli zabili ponad 50 protestujących w Taizzie.