Warszawski sąd apelacyjny utrzymał we wtorek w mocy karę 1,3 mln zł dla spółki zarządzającej płatnym odcinkiem autostrady A4 Kraków-Katowice. Sąd uznał, że cztery lata temu firma miała obniżyć opłatę za przejazd na czas dokuczliwych remontów.
Chodzi o karę nałożoną wiosną 2008 r. na spółkę Stalexport Autostrada Małopolska (SAM) przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Spółka odwołała się od decyzji Urzędu, jednak przed rokiem sąd potwierdził jej zasadność. Teraz jego zdanie podzielił sąd apelacyjny, oddalając apelację spółki.
Wyrok jest prawomocny, możliwa jest jedynie skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego. Firma - jak powiedział PAP rzecznik SAM, Rafał Czechowski - rozważy jej złożenie, gdy otrzyma pisemne uzasadnienie wyroku.
Przedstawiciele spółki przyznają, że w 2007 r., kiedy natężenie remontów drogi było największe, kierowcy doświadczali utrudnień, a czas przejazdu wydłużył się. Wskazują przy tym, że dokuczliwe zwężenia jezdni na autostradzie to już przeszłość, a dzięki remontom cały odcinek drogi ma już nową nawierzchnię.
Rzecznik SAM ocenił po wyroku, że choć karę ma zapłacić wyłącznie ta spółka, sprawa ma wielkie znaczenie dla wszystkich podmiotów zarządzających autostradami w Polsce, ponieważ każdy z nich prędzej czy później będzie musiał rozstrzygnąć, jak prowadzić nieuchronne remonty dróg bez narażania się na sankcje finansowe.
"Na pytanie: ile +autostrady musi pozostać w autostradzie+ podczas remontów, dziś nikt nie potrafi dać klarownej odpowiedzi, bo niezwykle trudno zdefiniować takie wytyczne. Decyzja sądu może spowodować, że zarządcy autostrad będą zmuszeni uwzględniać nowe ryzyko planując remonty, co w efekcie podwyższy koszty, których odzwierciedleniem są stawki z przejazd" - skomentował Czechowski.
W swojej decyzji UOKiK uznał, że wysokość opłat była nieuczciwa, bo na czas remontów opłata powinna być obniżona "proporcjonalnie" - oznaczałoby to obniżkę o tyle procent, w ilu procentach zwężona droga nie spełniała określonych przepisami parametrów autostrady. Zarządca autostrady małopolskiej wskazuje jednak, że żadne przepisy nie precyzują, jaki mechanizm zastosować do określenia wysokości ewentualnej obniżki oraz o ile realnie zmniejszyć opłaty.
Niezależny ekspert, który przed kilkoma laty wydał opinię w tej sprawie, ocenił, że długość remontowanych w jednym czasie odcinków nie powinna być większa niż 13 proc. całej drogi; te wskazówki nie są jednak dla nikogo wiążące. UOKiK wyliczył, że między Katowicami a Krakowem w szczycie remontów zwężenia jezdni obejmowały ok. 30 proc. drogi.
"Gdyby ze względów technicznych i formalnych dało się inaczej prowadzić prace, spółka pewnie nie otrzymałaby dotkliwej kary. Paradoksalnie, dopiero po całkowitej wymianie nawierzchni, która stała się przyczyną nałożenia kary, prace budowlane można prowadzić na krótkich odcinkach, dzięki zbudowanym podczas tej wymiany przejazdom awaryjnym" - tłumaczył rzecznik.
Przypomniał, że w czasie prowadzenia remontów opłata za przejazd wynosiła 60 proc. maksymalnej możliwej stawki dla aut osobowych. Zarówno wysokość opłat, jak i plan remontów, akceptowała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.
Podobne postępowanie UOKiK prowadził także w 2008 r. wobec spółki Autostrada Wielkopolska, zarządzającej odcinkiem autostrady A2 Nowy Tomyśl-Konin. Zostało ono jednak umorzone, bo Urząd uznał, że utrudnienia nie były na tyle znaczące, by mówić o naruszeniu zasady "ekwiwalentności świadczeń" i nadużyciu przez zarządcę pozycji dominującej.
Inaczej było w przypadku SAM. Spółka odrzuca jednak zarzuty o nadużywanie monopolistycznej pozycji, oparte na tym, że w okolicy nie ma innej autostrady. Firma argumentuje, że kierowcy mieli i mają możliwość wyboru dróg alternatywnych. W związku z tym - przekonywał Czechowski - autostrady nie powinny być traktowane jako monopole, ale jako część całej sieci dróg.
"Jeśli do tego przyjąć założenie, że w interesie zarządcy płatnej drogi jest zachęcanie kierowców do korzystania z niej, naturalną konsekwencją będzie dbałość zarządcy o takie prowadzenie koniecznych robót budowlanych, które nie zniechęcą podróżnych" - podkreślił rzecznik. SAM tłumaczy, że m.in. ze względu na warunki pogodowe oraz konieczność wykorzystania środków na remonty, w 2007 r. nie było możliwości prowadzenia ich w innych terminach, kiedy natężenie ruchu byłoby mniejsze.
Płatnym, 61-kilometrowym odcinkiem autostrady A4 między Katowicami a Krakowem średnio jeździ ok. 30 tys. samochodów na dobę, o ok. 10 proc. więcej niż rok wcześniej. W szczycie, przypadającym w długie weekendy czy wakacje, jest to grubo powyżej 40 tys. aut na dobę. Obecnie za przejazd całym odcinkiem kierowcy aut osobowych płacą 16 zł. Firma zapewnia, że co najmniej do końca tego roku stawki nie wzrosną. Zarządzająca drogą spółka SAM należy do giełdowej firmy Stalexport Autostrady SA.