Jezus u początków swej działalności udaje się na pustynię. Przez czterdzieści dni pozostaje pod stałym wpływem oskarżyciela, pozwalając na wyczerpanie własnych sił, by je zamienić na moc Boga.
Jezus u początków swej działalności udaje się na pustynię. Przez czterdzieści dni pozostaje pod stałym wpływem oskarżyciela, pozwalając na wyczerpanie własnych sił, by je zamienić na moc Boga. Z tego właśnie powodu w pierwotnym Kościele wielu mężczyzn i wiele kobiet wycofywało się z życia w zepsutej cywilizacji i wyruszało na pustynię. Czuli, że w pogańskiej atmosferze zbyt wiele miejsca pozostaje na kompromis. Wiedzieli, że aby żyć po chrześcijańsku i dochować wierności natchnieniu Ducha Świętego, muszą odizolować się od świata. Na pustyni brzmi dwojakiego rodzaju głos – głos Ojca: „To jest mój Syn ukochany, Jego słuchajcie”, oraz głos demona: „To szarlatan, uzurpator; zaraz to wam wykażę”. Diabeł chce skompromitować Jezusa i utrwalić w ludziach fałszywy obraz Zbawiciela. Śmieje się szyderczo z naszych planów duszpasterskich, przekonany, że trzyma mocno swą zdobycz. W swej pysze mniema, iż nigdy jej nie utraci.
Duch Święty przynagla Jezusa do wyjścia na pustynię, by pokonać szatana po raz pierwszy na jego własnym terytorium, poszcząc i spychając go do przepaści. Święty Marek nie opisuje szczegółowo pokus, bo chce ukazać Jezusa, nowego Adama, który idzie nie do ogrodu Eden, ale na pustynię. Pości, zamiast rzucać się na owoc zakazany; upokarza się, zamiast wysłuchiwać pochlebstw diabelskich; przebywa między bestiami, zamiast sycić zmysły urodą i zalotami Ewy. Przebywając wśród zwierząt i aniołów, przyjmuje na siebie bolesny los człowieczy. Jak mówił Pascal, jesteśmy równocześnie szlachetni i nikczemni – jesteśmy aniołami i zwierzętami w jednym. Pęknięta natura ludzka wywiera wpływ na wszystkie dziedziny naszej egzystencji: na małżeństwo i wychowanie dzieci, na naukę i politykę. Nawet Kościoła nie omijają napięcia: jest strażnikiem świętych tajemnic, a równocześnie siedliskiem podłych nikczemności.
Jezus przyjmuje na siebie naszą powinność opierania się duchom piekielnym: upokarza się, jakby był grzesznikiem, ukazuje uległość względem innych, szuka wyłącznie chwały Bożej. Ofiarowuje Ojcu swe ludzkie serce, by przenikała je łaska Ducha Świętego. Czemu łaska nie rozchodzi się swobodnie w naszym sercu? Z powodu nieczystości, córki pychy, pychy ciała. Człowiek nie musi popaść w moralne bagno, by zamknąć się na łaskę. Wystarczą świadomie podtrzymywane w sobie słabostki, a dusza roztargniona już z upodobaniem skupia się na celach drugorzędnych. Chorobliwa ciekawość, próżne przyjemnostki, złe zachcianki… i wnet urośnie bariera między mną a Panem Bogiem, wpędzając mnie w duchową bezpłodność. Jezus, wycofując się na pustynię, nie pozwala wejść światu w Jego wyobraźnię. Otwiera się na wewnętrzną samotność, odcinając się od opinii, plotek i wścibskich oczu, przez które dociera do człowieka głos szatana. Rezygnuje z wszystkiego, co pozbawia ludzi ostrości widzenia, sztuki obserwowania rzeczywistości i podziwiania pozostawionych w niej śladów żywego Boga. Pustynia pomaga poczuć w sercu słodką wolność, która pomaga wznieść się na poziom działania Boga i obcowania z aniołami.
ks. Robert Skrzypczak