Weronika nie chciała o tym mówić. Nie tylko ona.
Kilkanaście rodzin z Markowej w czasie II wojny światowej ratowało swoich żydowskich sąsiadów. Przez dziesiątki lat jednak o tym nie wspominano. Dziś żyją jedynie dwie osoby, które świadomie pomagały: pani Weronika i pan Eugeniusz. Trzeba ich słuchać.
Siedemnastolatka
– W naszym domu o ratowaniu Żydów nie mówiło się prawie wcale. Wiedzieliśmy jedynie, że w czasie wojny mama z ojcem i starszą siostrą pomagali ratować trzy osoby – mówi Stanisław Bar, syn Weroniki. Pani Weronika, dziś 98-letnia mieszkanka Markowej, przez lata milczała. – Jakby się bała… A może po prostu nie chciała do tamtych trudnych czasów wracać – zastanawia się pani Maria, córka Weroniki. – U nas we wsi wiele rodzin ratowało Żydów. Po latach, gdy już niektórzy zaczynali o tym opowiadać, mama nadal nie chciała dzielić się tym, co przeżyła. Ciężkie życie zresztą miała: śmierć naszego starszego brata, praca od świtu do nocy na gospodarstwie. Ja jako dziecko wiedziałam tylko, że niedaleko gospodarstwa mojej ciotki Niemcy zamordowali rodzinę Ulmów. Nic więcej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 redaktor warszawskiej edycji GN, od 2011 dziennikarz działu „Polska” w GN. Autorka kilku książek, m.in. „Wojennych sióstr” oraz „Święci 1944. Będziesz miłował”.