Największe skarby są zawsze ukryte. Największe cuda dokonują się w tajemnicy.
Zdarza mi się wracać do filmu dokumentalnego „A potem nadszedł wieczór i poranek”. To bardzo poetycki obraz, którego bohaterem jest estoński kompozytor Arvo Pärt. W jednej z ostatnich scen Arvo chodzi pomiędzy drzewami w świetle zachodzącego słońca. Znajduje się na jakiejś wyspie. W rękach trzyma tacę. Jest zupełnie sam, ale na tacy stoją dwie szklanki. Scena wskazuje na obecność trzech osób. Jest tam jeszcze Ktoś, kto postawił kompozytora na tej samotnej wyspie, a teraz bacznie go obserwuje. Widz nie wie, kto to jest, jedynie światło przenikające kadr może być dla niego jakąś wskazówką… Patrząc na tę scenę, nie sposób nie pomyśleć o drugiej postaci – tej, na którą czeka kompozytor. Także nie wiemy, co to za osoba, ale domyślamy się, że Arvo chce dzielić z nią posiłek, zaprasza ją do relacji. I oczywiście jest sam kompozytor – jak Adam czekający na Ewę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Wojciech Surówka