To film o alkoholizmie, ale także o wybaczeniu, temacie, który jest dla mnie w tej chwili najważniejszy – mówi Łukasz Karwowski, reżyser filmu „Jedna dusza”.
EDWARD KABIESZ: Historia, o której Pan opowiada, rozgrywa się na Śląsku, w środowisku górników i ich rodzin, chociaż mogłaby rozgrywać się wszędzie. Dlaczego wybrał Pan Śląsk?
Łukasz Karwowski: Ta historia jest uniwersalna. Chodziło mi o wykreowanie takiego świata, który będzie rodzajem mikrokosmosu. Wydaje mi się, że na Śląsku istnieje bardziej ścisła wspólnota niż w innych rejonach Polski. Stąd ten wybór. Chcieliśmy kręcić zdjęcia w prawdziwej kopalni, autentycznych wnętrzach, dlatego film powstał w Świętochłowicach.
Sytuacja na Śląsku zmieniła się w związku z masowym napływem ludności z innych regionów w poszukiwaniu pracy w kopalniach. Z tym związane były również zmiany w sferze języka.
Dawid Ogrodnik grający Alojza, głównego bohatera filmu, nie jest Ślązakiem. Nie było sensu udawać, że mówi po śląsku. To jest rodzina, która tam przyjechała w latach 70. XX w. Jednak, jak wiem z dokumentacji, takie dzieci, które w domu mówią po polsku, na podwórku uczą się śląskiego. Dlatego posługuja się potem taką mieszanką, więc nie staraliśmy się, by Dawid uczył się śląskiego. Dorota Kolak, która gra jego matkę, mówi czystym polskim. Natomiast w jego żonę, Annę, wcieliła się Małgorzata Gorol, która jest Ślązaczką i fantastycznie mówi po śląsku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.