O Mistrzu Eckharcie – wielkiej inspiracji tegorocznego laureata literackiego Nobla – mówi dominikanin o. Cyprian Klahs.
Jarosław Dudała: Co takiego jest w średniowiecznym dominikaninie, Mistrzu Janie Eckharcie, że stał się inspiracją dla Jona Fossego – pisarza, który pochodzi z postprotestanckiej Norwegii i który startował z pozycji, jak sam pisze, głupiego marksizmu i ateizmu?
O. Cyprian Klahs: Nie wiem, bo nie znam twórczości Fossego. Ale znam trochę Eckharta. Wydaje mi się, że atrakcyjny dla noblisty mógł być pewien sposób myślenia i mówienia o Bogu.
Jaki sposób?
Pozytywny i negatywny. Negatywny w tym sensie, że Eckhart mówi, iż istotę Boga najlepiej oddaje słowo „nicość”. Wydaje mi się to atrakcyjne. Dlaczego? Dlatego że człowiek, który na różne sposoby szuka Boga albo szuka najgłębszego sensu świata (czyli Boga), dochodzi do tego, że cokolwiek o Nim powie, będzie to niepełne, nieadekwatne, za małe i bardzo łatwe do sfalsyfikowania. Negatywne mówienie i myślenie o Bogu oznacza, że możemy raczej powiedzieć, czym Bóg nie jest, niż czym On jest. Ten rodzaj uprawiania teologii, nazywanej apofatyczną, ma długą tradycję. Równocześnie – i nie jest to specyficznie Eckhartowskie – istnienie Boga, Jego działanie, ogólnie: natura Boga jako Dobra i Prawdy, jest dla niego czymś pewnym. To nie jest agnostycyzm typu: „może Bóg jest, a może nie, nie wiem”. Jest to dwuetapowe, dialektyczne myślenie o Bogu. Etap pierwszy: to pewne, że Bóg jest i że jest dobry i prawdziwy. Etap drugi: najpełniejsze przedstawienie Boga ciągle nam się wymyka. Takie podejście wydaje mi się atrakcyjne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.