Prezydent Syrii Baszar el-Asad oświadczył w sobotę, że oczekuje, iż rząd zniesie w przyszłym tygodniu obowiązujący w kraju od dziesięcioleci stan wyjątkowy. Byłoby to spełnieniem głównego żądania uczestników antyprezydenckich demonstracji.
Stan wyjątkowy, wprowadzony w Syrii 48 lat temu, umożliwia reżimowi m.in. przetrzymywanie ludzi w areszcie bez postawienia zarzutów.
Asad oświadczył także w transmitowanym przez telewizję przemówieniu do rządu, powołanego w zeszłym tygodniu, że Syria pozostaje "celem spisku" i że reformy są potrzebne w celu "umocnienia wewnętrznego frontu".
Powołany w czwartek rząd ma przeprowadzić program reform, zakładający m.in. zniesienie stanu wyjątkowego, który obowiązuje od 1963 roku, liberalizację prasy i wprowadzanie pluralizmu politycznego. Przeprowadzenia tych reform domagają się uczestnicy protestów.
W Syrii rząd ma jednak niewielki wpływ na bieg spraw państwowych, gdyż rzeczywista władza skupia się w rękach Asada, jego klanu oraz aparatu bezpieczeństwa.
Zdaniem obserwatorów, syryjski prezydent próbuje zmniejszyć napięcie w ogarniętym protestami kraju.
Organizacje obrony praw człowieka szacują, że od początku obecnej fali antyrządowych protestów w Syrii - będącej jedną z najsurowszych dyktatur świata arabskiego - siły bezpieczeństwa zabiły około 200 demonstrantów.