O tym, jak brzmi „Chwała na wysokości”… ośmiu tysięcy metrów, mówi były himalaista ks. Krzysztof Gardyna.
Marcin Jakimowicz: „»Średnio zdolny, przeciętny«… Byłem średniakiem. Tak mnie określano” – opowiada o sobie Piotr Pustelnik. W szkole nie chodził na WF, pół roku przeleżał w łódzkim szpitalu. Na kursie w Podlesicach usłyszał: „Absolutnie nie nadajesz się do wspinaczki”. Co by było, gdyby posłuchał tych słów?
Ks. Krzysztof Gardyna: Wbrew pozorom wielu z nas zaczynało podobnie. (śmiech) Sam jako dziecko byłem słabiutki, chorowity, często zwalniany z WF-u, popychany, bity przez dziewczyny. (śmiech) Pochodzę z terenu płaskiego jak stół: wychowałem się w Brzegu między Opolem a Wrocławiem. Z daleka czasami widać było Ślężę. Co więcej, chorowałem na astmę za każdym razem, gdy robiło się wyżej, gdy jeździłem w rodzinne strony mamy, w Nowosądeckie. Na nizinach było dobrze, w górach fatalnie. Tylko raz byłem z rodzicami w Tatrach. Pamiętam, że za nic nie mogłem dopatrzyć się w Giewoncie śpiącego rycerza. Syrenką 104 dojechaliśmy też (takie były czasy!) prosto do Morskiego Oka…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.