Edmund Klich, polski akredytowany przy rosyjskim badaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej, powiedział portalowi wiara.pl, że podczas testów na symulatorze Tu-154 wirtualna maszyna nie zareagowała na naciśnięcie przycisku „uchod” (odejście).
– Ale symulator mógł być inaczej skonfigurowany niż polski samolot – podkreśla ekspert, dodając, że rozbity tupolew nie był maszyną seryjną i mógł zachowywać się inaczej niż egzemplarze typowe.
To, jak zachowa się tupolew w konfiguracji używanej przez polski specpułk, wożący VIP-ów, miał wykazać przeprowadzony niedawno eksperyment. Użyto do niego drugiego egzemplarza tupolewa. Oficjalnie wyników nie podano. „Nasz Dziennik” ustalił, że po wciśnięciu przycisku „uchod”, testowa maszyna zareagowała, wzniosła się. Edmund Klich odmówił komentarza do tej informacji. Jego zdaniem, tak czy inaczej, załoga złamała procedury, schodząc do wysokości 50 metrów. – Nie miała do tego prawa – stwierdził polski akredytowany.
jd