W. Brytania: Rząd chce relokować imigrantów z hoteli m.in. na statki zacumowane przy wybrzeżu, a także odsyłać do Rwandy

Brytyjski rząd zamierza relokować nielegalnych imigrantów z hoteli do dawnych baz wojskowych, nieużywanych akademików czy na duże zacumowane w pobliżu wybrzeża statki, wskazując, że zakwaterowanie powinno spełniać tylko podstawowe potrzeby życiowe, bo w przeciwnym razie staje się ono magnesem dla kolejnych przyjezdnych. Zniechęcaniu nielegalnych imigrantów ma też służyć groźba odsyłania ich do Rwandy.

W poprzedni weekend liczba nielegalnych imigrantów, którzy od początku roku przedostali się do Wielkiej Brytanii przez kanał La Manche przekroczyła 10 tys. Wprawdzie jest to spadek o 11 proc. wobec analogicznego okresu 2022 r., ale - jak podkreślają brytyjscy eksperci - to zbyt mało, by można było mówić o realnym postępie w zatrzymywaniu napływu.

Zwłaszcza, że w ciągu ośmiu dni od 10 do 17 czerwca włącznie przepłynęło przez La Manche 2529 nielegalnych imigrantów, czyli niemal jedna czwarta wszystkich w tym roku. To aż o 40 proc. więcej niż w tych samych ośmiu dniach 2022 r., co dość skutecznie podważa niedawne twierdzenia premiera Rishiego Sunaka, że podjęte przez jego rząd działania przynoszą efekty.

Na początku stycznia Sunak wymienił zatrzymanie nielegalnej imigracji przez La Manche jako jeden z pięciu priorytetów na ten rok, a eksperci są zgodni, że jeśli jego Partia Konserwatywna chce myśleć o wygranej w przyszłorocznych wyborach do Izby Gmin - lub przynajmniej o nawiązaniu równorzędnej walki z Partią Pracy - realizacja tej obietnicy jest warunkiem koniecznym.

Faktem jest, że chociaż spadek łącznej liczby nielegalnych imigrantów w stosunku do zeszłego roku jest niewielki, już samo to, że ona nie wzrasta, jest pewnym sukcesem, szczególnie patrząc na dynamikę wzrostu w ostatnich latach. Według statystyk ministerstwa spraw wewnętrznych, w 2018 r., kiedy rozpoczął się napływ, przez La Manche na małych łodziach i pontonach przybyło 299 osób, w 2019 r. - 1843, w 2020 r. - 8466, w 2021 r. - 28 516, zaś w 2022 r. - 45 755 osób.

Ale trzeba pamiętać, że ze względu na warunki pogodowe wyraźna większość przepraw odbywa się w drugiej połowie roku, więc obecny bilans nie przesądza jeszcze, iż na koniec roku nadal będzie spadek. Po drugie wyborcom, zwłaszcza elektoratowi Partii Konserwatywnej, nie chodzi tylko o to, by liczba migrantów nie przyrastała, lecz by wyraźnie się zmniejszyła.

Jak pokazują sondaże ośrodka YouGov, imigracja jest w opinii ogółu badanych trzecim najważniejszym problemem kraju (po gospodarce i stanie publicznej służby zdrowia), w opinii wyborców Partii Konserwatywnej - drugim (po gospodarce). W ostatnim takim sondażu, z 19 czerwca, jako jeden z trzech głównych problemów wymieniło ją 34 proc. wszystkich badanych oraz 59 proc. wyborców konserwatystów.

Powodów, dla których nielegalna imigracja znajduje się tak wysoko na liście wskazywanych przez Brytyjczyków problemów jest sporo - od bezpieczeństwa przez koszty, po zwiększoną presję na służbę zdrowia czy szkolnictwo. Nielegalni imigranci w oczekiwaniu na decyzję o azylu kwaterowani są w wynajmowanych przez rząd hotelach. Jak podawała pod koniec marca stacja BBC, rząd wynajmował w tym czasie 395 hoteli, w których mieszkało 51 tys. osób (od tego czasu ta liczba raczej się zwiększyła niż zmniejszyła). Koszt tego to 6,2 mln funtów dziennie, czyli ponad 2,25 mld funtów rocznie. Ale do tego dochodzą koszty pośrednie, bo umieszczenie w hotelach migrantów oznacza, że do tych hoteli nie przyjadą turyści, którzy płaciliby nie tylko za noclegi, ale też zasilali lokalne gospodarki. Na dodatek fakt, że ok. 80-90 proc. nielegalnych imigrantów to samotni młodzi mężczyźni z odmiennych kręgów kulturowych nie wzmacnia poczucia bezpieczeństwa społecznego.

Brytyjski rząd zamierza relokować nielegalnych imigrantów z hoteli do dawnych baz wojskowych, nieużywanych akademików czy na duże zacumowane w pobliżu wybrzeża statki, wskazując, że zakwaterowanie powinno spełniać tylko podstawowe potrzeby życiowe, bo w przeciwnym razie staje się ono magnesem dla kolejnych. Na razie te plany jeszcze nie zostały zrealizowane.

To, że liczba nielegalnych imigrantów przestała - jak do tej pory - rosnąć, wynika z dwóch głównych czynników. Po pierwsze umowy zawartej w marcu tego roku z Francją, zresztą już kolejnej, na mocy której brytyjski rząd przekazuje francuskiemu pieniądze na wzmocnienie i wyposażenie patroli policji i straży granicznej po francuskiej stronie kanału. Coraz większe pieniądze, bo zgodnie z umową, która obowiązuje od początku bieżącego roku finansowego, czyli od kwietnia, będzie to 541 mln euro przez trzy lata - ponad dwa razy więcej niż przez dotychczasowe lata łącznie.

Brytyjski rząd przez wiele miesięcy zarzucał Francji, że jej służby wcale nie starają się sumiennie zatrzymywać nielegalnych imigrantów. Te zarzuty nie były bezpodstawne, bo media kilka razy pokazywały nagrania wideo, na których widać, jak nielegalni imigranci niosą pontony, a następnie wsiadają na nie przy kompletnej bierności francuskich policjantów, czy przechwycone rozmowy z łodzi patrolowych, których załogi pozwalały pontonom dopłynąć - a czasem wręcz je eskortowały - do granicy morskiej, tak aby musieli się nimi zająć Brytyjczycy.

Ale w ostatnim czasie w tej sprawie coś się ruszyło, bo jak podano na początku czerwca, w pierwszych pięciu miesiącach tego roku Francja po raz pierwszy zatrzymywała ponad połowę nielegalnych imigrantów chcących przedostać się do Wielkiej Brytanii. W ciągu tych pięciu miesięcy odsetek zatrzymanych w stosunku do wszystkich próbujących się przeprawić wyniósł 53,2 proc., podczas gdy w zeszłym roku było to 41,9 proc.

Drugim czynnikiem jest zawarta w grudniu zeszłego roku umowa z Albanią o deportacjach oraz kampania w mediach społecznościowych zniechęcająca do prób przyjazdu. Jedno i drugie spowodowało, że nielegalna imigracja z tego kraju spadła niemal do zera. W zeszłym roku obywatele Albanii byli najliczniejszą grupą narodowościową ze wszystkich przedostających się przez La Manche - udało się to 12 301 Albańczykom, co stanowiło 28 proc. wszystkich, którzy w ten sposób przedostali się do Wielkiej Brytanii (w trzecim kwartale zeszłego roku ich odsetek wynosił nawet 45 proc.). Tymczasem w pierwszych trzech miesiącach tego roku odnotowano zaledwie 28 Albańczyków. Wzmożony napływ Albańczyków wynikał przede wszystkim z aktywności albańskich gangów, które uczyniły z przerzutu dochodowy biznes.

Brytyjski rząd ma nadzieję, że zniechęcaniu nielegalnych imigrantów będzie służyć też groźba odsyłania ich do Rwandy. W kwietniu zeszłego roku ówczesna szefowa MSW Priti Patel zawarła umowę z tym krajem, na mocy której nielegalni imigranci przedostający się przez La Manche mogą być deportowani do Rwandy, gdzie mogą uzyskać azyl, jeśli mają ku temu podstawy. Wskutek apelacji prawników nielegalnych imigrantów, a także interwencji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu zaplanowany na czerwiec zeszłego roku pierwszy lot deportacyjny nie doszedł do skutku, ale premier Sunak jest zdeterminowany, by ten plan w końcu wszedł w życie. Według mediów, rząd chciałby, aby loty do Rwandy zaczęły się we wrześniu.

Możliwość deportacji nielegalnych imigrantów do Rwandy lub do innego trzeciego, lub też do kraju pochodzenia, jeśli jest bezpieczny, zapisano w projekcie ustawy o nielegalnej imigracji, który pod koniec kwietnia poparła Izba Gmin, a który teraz jest procedowany przez Izbę Lordów. Ustawa po wejściu w życie nałoży na ministra spraw wewnętrznych prawną odpowiedzialność za deportację osób, które nielegalnie dostały się do Wielkiej Brytanii, co ma znacznie przyspieszyć procedury. To kiedy projekt wejdzie w życie jest niepewne, bo Izba Lordów, w której konserwatyści nie mają większości, będzie się starała jak najmocniej to opóźnić, a także wymusić jakieś poprawki.

Ale konserwatyści, aby uratować resztki wiarygodności w kwestii walki z nielegalną imigracją - skoro rządzą od ponad 13 lat, to nie mają na kogo zrzucać winy za sytuację - muszą pokazać efekty działań natychmiast.

 

« 1 »