Minister kultury Bogdan Zdrojewski ocenił w poniedziałek, że koncepcja pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej przed Pałacem Prezydenckim, który tworzyłoby 96 nieregularnie rozmieszczonych reflektorów, zainstalowanych w chodniku, to "myślenie idące w dobrym kierunku".
Projekt pomnika zaprezentował w poniedziałek w Warszawie architekt Paweł Szychalski. W Warszawie jeden pomnik ofiar już jest - przypomina ratusz.
Minister kultury Bogdan Zdrojewski, pytany jak ocenia ten projekt, odparł: "Widziałem tylko bardzo skromną wizualizację, na jej podstawie bardzo trudno ocenić, czy on rzeczywiście jest dobrze wkomponowany w przestrzeń (...). Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to myślenie idące w dobrym kierunku, nie zaburzające nadmiernie przestrzeni. Aby można było powiedzieć, że jest to przedsięwzięcie, które może być realizowane, te warunki muszą być spełnione. Musi być także zgoda samorządu miasta Warszawy na lokalizację w przestrzeni publicznej takiej instalacji".
W opinii Zdrojewskiego, aby rozstrzygnąć bezspornie, czy taki pomnik może być zrealizowany w planowanym miejscu, należy zasięgnąć opinii specjalistów. "Nie tylko artystów, którzy zajmują się tego typu przedsięwzięciami, ale także tych, którzy szczególnie dbają o krajobraz, zabytki, przestrzeń - czyli dobrych urbanistów" - mówił. "Trzeba też pamiętać, że taki pomnik inaczej będzie +pracował+ w nocy, inaczej w dzień, inaczej zimą i latem" - dodał szef resortu kultury.
Jego zdaniem, zaprezentowany projekt ma jednak "wiele zalet". "To, co budzi pewnego rodzaju dobre emocje, to fakt, że jest on adresowany do wszystkich ofiar" - ocenił. Minister zaakcentował, że "jeżeli pomnik ma być umieszczony w przestrzeni niezwykle prestiżowej, powinien być najlepszy, optymalny, najdoskonalszy".
Zdrojewski odniósł się też do ewentualnego wsparcia finansowego, którego jego resort miałby udzielić dla realizacji pomnika. "Tego typu realizacje są wykonywane najczęściej dzięki środkom samorządowym, bo to samorząd jest gospodarzem takich przedsięwzięć. (...) W tej chwili ministerstwo zaangażowane jest w wiele przedsięwzięć projektowanych w przestrzeni publicznej w całej Polsce; na razie jesteśmy bardzo wstrzemięźliwi, jeżeli chodzi o ponoszenie tych kosztów" - powiedział.
Minister nie chciał komentować pytań o ewentualną zgodę lub sprzeciw stołecznego konserwatora zabytków w sprawie realizacji instalacji świetlnej na Krakowskim Przedmieściu. "Na to pytanie w ogóle nie mogę odpowiadać, bo jestem drugą instancją w przypadku decyzji konserwatora . (...) Wyprzedzanie tej procedury administracyjnej byłoby złamaniem prawa" - mówił.
Pytany o to, czy powinien powstać pomnik upamiętniający Lecha Kaczyńskiego, Zdrojewski zwrócił uwagę, że "w obecnej sytuacji jest wiele inicjatyw upamiętniających osoby, które zginęły w katastrofie". "Przemysław Gosiewski będzie upamiętniony instytucją niemalże muzealną, realizowaną przez rodziców; odsłonięto też pomnik nagrobny Arama Rybickiego. Z tego punktu widzenia nie widzę żadnych przeszkód, aby Lech Kaczyński był traktowany inaczej, gorzej. Wydaje mi się, że odmawianie mu prawa do pomnika byłoby niewłaściwe".
Pomysł Szychalskiego poparli obecni na konferencji: córka prezydenckiej pary Marta Kaczyńska, Magdalena Merta - wdowa po Tomaszu Mercie, Andrzej Melak - brat przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka, Jakub Płażyński - syn Macieja Płażyńskiego, Maciej Łopiński - bliski współpracownik Lecha Kaczyńskiego, obecnie koordynator Ruchu Społecznego imienia byłego prezydenta.
Projekt pomnika powstał w internecie, w przestrzeni wirtualnej; jest komputerową symulacją. Projektant wyjaśnił w poniedziałek, że u podstawy słupów świetlnych umieszczone byłyby ryngrafy z nazwiskami oraz datami urodzin i śmierci wszystkich 96 ofiar katastrofy smoleńskiej. Para prezydencka miałaby jeden, wspólny, większy od innych ryngraf, z podwójną inskrypcją. Jak mówił projektant, pomnikiem byłoby światło.
Jak poinformował Szychalski, projekt pomnika powstał w internecie, w przestrzeni wirtualnej, jest komputerową symulacją. Projektant wyjaśnił, że u podstawy słupów świetlnych umieszczone byłyby ryngrafy z nazwiskami oraz datami urodzin i śmierci wszystkich 96 ofiar katastrofy smoleńskiej. Para prezydencka miałaby jeden, wspólny, większy od innych ryngraf, z podwójną inskrypcją.
"To światło jest pomnikiem. Zdaję sobie sprawę jako architekt z tego, że naprawdę niewiele materialnych elementów jest do zaprojektowania. Światła w powierzchni pomnika to naturalna rzecz w dzisiejszych miastach" - tłumaczył Szychalski. Jak wyjaśnił, w pomniku symbolicznym odniesieniem do Katynia mają być właśnie ryngrafy, które - jak przypomniał - w polskiej tradycji mają konotacje narodowe, rycerskie i religijne. "Jeżeli popatrzymy na same zapalone 96 reflektorów, możemy to kojarzyć z konstelacją gwiazd. Natomiast uzbrojone w ryngrafy, możemy widzieć subtelną relację ze zdjęciami satelitarnymi ze Smoleńska (...) Ten pomnik jest żywy i będzie się rodził codziennie. Zachód słońca będzie wyznaczał codzienne odrodzenie tego pomnika. Będzie żywy, gdyż każda zmiana atmosferyczna będzie zmieniała jego wizerunek" - dodał architekt.
Marta Kaczyńska wyznała, że "urzekła" ją geneza powstania tego pomnika. "Projekt powstał przy współudziale osób, które gromadzą się na portalu społecznościowym. Bardzo podoba mi się, że to jest wspólna idea. Podoba mi się także symbolika tego pomnika, nawiązująca do zniczy, które paliły się na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Prezydenckim jeszcze przez wiele dni po katastrofie. Popieram ideę tego pomnika, ponieważ wychodzi on naprzeciw władzom miasta, w szczególności konserwatorom zabytków, którzy twierdzili, że układ architektoniczny i zasady ochrony zabytków mogą stać na przeszkodzie budowie klasycznego pomnika. Uważam, że pamięć należy się wszystkim ofiarom tej katastrofy i pomnik światła jest idealnym sposobem na to, żeby ich wszystkich upamiętnić" - powiedziała Kaczyńska.
Jak oceniła Magdalena Merta, w projekcie pomnika zachwyca ją zwłaszcza odwołanie się do setek tysięcy zniczy, które zapłonęły rok temu przed Pałacem Prezydenckim i "opromieniły to miejsce światłem". "Ten pomnik byłby takim symbolicznym opromienianiem tego miejsca przez cały czas. To bardzo trafione przesłanie, bardzo trafiona symbolika. Dla mnie umieszczenie źródła tego światła pod ziemią nawiązuje także do Memoriału Katyńskiego. Skojarzyło się to z katyńskim dzwonem, który umieszczony pomiędzy schodzącymi się dużymi płytami, pod ziemią, kiedy bije, ma się wrażenie, że jego głos dochodzi spod ziemi. Tutaj to światło wydobywające się z ziemi jest także takim wołaniem o pamięć" - mówiła Merta.
Idea pomnika podoba się także Jakubowi Płażyńskiemu, który docenił jego innowacyjność, prostotę oraz fakt, że to będzie "żywy projekt". "To będzie pomnik, który będzie się zmieniał wraz ze zmianą otoczenia, naszych nastrojów. Patrząc, każdy z innej perspektywy, będziemy mieć różne wrażenia. Te 96 snopów światła, które mają wzbijać się do góry, będzie pokazywało równość wszystkich ofiar, wszystkich naszych bliskich w obliczu tej strasznej katastrofy" - ocenił Płażyński.
Andrzej Melak poinformował, że planowane jest zgłoszenie na najbliższej sesji Rady Warszawy projektu uchwały dotyczącej powstania pomnika przed Pałacem Prezydenckim.
Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym, podejmowanie uchwał dotyczących wznoszenia pomników jest wyłączną kompetencją rady gminy (w przypadku stolicy jest to Rada Warszawy). Z informacji zamieszczonych na stronie internetowej urzędu miasta wynika, że inwestorem pomnika może być osoba fizyczna o udokumentowanej wiarygodności finansowej, stowarzyszenie posiadające osobowość prawną i zarejestrowane w KRS albo jednostka rządowa lub samorządowa, w tym miejska. Z inicjatywą budowy pomnika mogą wystąpić też sami radni.