Informacje, w posiadaniu których jest aktualnie prezydent Andrzej Duda nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, a ponadto prezydentowi nie przedstawiono żadnego wniosku w tej sprawie - głosi wydany w piątek komunikat BBN.
Wicepremier, szef MON Mariusz Błaszczak oświadczył w czwartek, że procedury i mechanizmy reagowania ws. obiektu znalezionego pod Bydgoszczą zadziałały prawidłowo do poziomu Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, który nie poinformował go, "ani odpowiednich służb o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej". Błaszczak zaprzeczył, by odmówił zlecenia poszukiwań obiektu. Zaznaczył, że ewentualne decyzje personalne lub dyscyplinarne zostaną podjęte po konsultacji z prezydentem.
"Do dziś (12 maja 2023 r.) do Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie wpłynęły wnioski będące przedmiotem wczorajszej (11 maja 2023 r.) konferencji prasowej wicepremiera, ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka" - poinformowało BBN. Zaznaczono, że "gdy taki dokument wpłynie do BBN, zostanie poddany szczegółowej analizie, a wnioski zostaną niezwłocznie przedstawione Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych".
"Informacje, w posiadaniu których jest aktualnie Prezydent RP nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, a ponadto Prezydentowi RP nie przedstawiono żadnego wniosku w tej sprawie" - głosi komunikat. "W ocenie Prezydenta RP konieczne jest odpowiedzialne działanie w celu uniknięcia podejmowania pochopnych decyzji. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego prowadzi działania zmierzające do ustalenia pełnych okoliczności zdarzenia" - podkreślono.
BBN poinformowało również, kiedy Biuro i prezydent otrzymali informacje o znalezisku pod Bydgoszczą. "26 kwietnia 2023 r. ok. godz. 20.15 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera został poinformowany przez wicepremiera, ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka o znalezieniu w lesie pod Bydgoszczą niezidentyfikowanego obiektu wojskowego, który może być pociskiem manewrującym produkcji rosyjskiej, noszącym cechy długotrwałej ekspozycji na czynniki środowiskowe w miejscu odnalezienia" - głosi komunikat BBN.
Prezydent, Zwierzchnik Sił Zbrojnych - podano - "został o tym fakcie poinformowany niezwłocznie – ok. godz. 20.30 (godz. 2.30 czasu lokalnego w Mongolii, gdzie Prezydent przebywał z wizytą), w bezpośredniej rozmowie przy użyciu łączności specjalnej". "Uprzednio informacja została poddana weryfikacji w jednej ze służb specjalnych. Prezydent RP polecił w trybie pilnym przygotowanie w BBN spotkania, które odbyło się o godz. 9.00 (27 kwietnia 2023 r.) i miało charakter niejawny. Jego celem było ujednolicenie wiedzy zaangażowanych organów. Zwierzchnik Sił Zbrojnych zażądał od właściwych służb i resortów przekazania informacji" - poinformowało BBN.
Jak podkreślono, "od chwili powzięcia informacji nt. zdarzenia Prezydent RP jest na bieżąco informowany o wynikach prowadzonych działań".
27 kwietnia MON poinformowało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Podkreślono, że sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła w tej sprawie śledztwo.
Dzień później Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski poinformował, że "trwają intensywne dochodzenia" w tej sprawie. Jak wskazał, chodzi o ustalenie, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie. Gen. Piotrowski nawiązał też do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę, wskazał też na próby działań psychologicznych podejmowane przez Rosję. "Powstały pewne hipotezy, mamy pewne wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem w Zamościu pod Bydgoszczą" – oświadczył.
Tego dnia premier Mateusz Morawiecki poinformował, że polecił ministrowi obrony narodowej osobisty nadzór nad przebiegiem wszystkich prac, które wiążą się z ostatecznym wyjaśnieniem ws. obiektu znalezionego pod Bydgoszczą. Premier zapytany 10 maja, kiedy dowiedział się o incydencie pod Bydgoszczą, powiedział, że dowiedział się "wtedy, kiedy poinformował o tym", czyli pod koniec kwietnia.
Szef MON powiedział w czwartek, że podległe dowódcy operacyjnemu Centrum Operacji Powietrznych-Dowództwo Komponentu Powietrznego otrzymało 16 grudnia ub.r. od strony ukraińskiej informację o zbliżającym się w stronę Polski "obiekcie, który może być rakietą". Błaszczak mówił, że "nawiązano współpracę ze stroną ukraińską oraz że strona amerykańską; właściwie uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej; podwyższono gotowość bojową naszych środków dyżurnych; w powietrze poderwano dyżurne samoloty polskie i amerykańskie. Obiekt był odnotowany przez polskie naziemne stacje radiolokacyjne".
Dodał, że "po uzyskaniu wiadomości, że znaleziony w Zamościu pod Bydgoszczą obiekt może być rosyjskim pociskiem manewrującym, polecił wszczęcie kontroli w Dowództwie Operacyjnym. Szef MON powiedział, że kontrola wykazała, że COP zadziałało prawidłowo i poinformowało w meldunku przełożonego - Dowódcę Operacyjnego - "o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej". Błaszczak powiedział, że zgodnie z ustaleniami kontroli w Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych "Dowódca Operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków" nie informując ani jego, ani "Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych przewidzianych w procedurach służb o obiekcie".
Minister obrony powiedział też, że w sprawozdaniu z 16 grudnia, które otrzymał od DORSZ, znalazła się informacja, że tego dnia "nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni powietrznej RP, co - jak później się okazało - było nieprawdą".
"Ustalenia kontroli jasno wykazały niepodjęcie wystarczających działań przez Dowódcę Operacyjnego w zakresie poszukiwania obiektu. Na miejsce skierowano jedynie patrol policji, a poszukiwania za pomocą śmigłowca przeprowadzono dopiero 19 grudnia" - powiedział Błaszczak dodając, że "do poszukiwań nie włączono żołnierzy WOT pełniących dyżury, a po 19 grudnia całkowicie zaniechano poszukiwań". Szef MON zaprzeczył, by odmówił zlecenia poszukiwań obiektu spod Bydgoszczy i skierowania na miejsce dodatkowych żołnierzy WOT. Oświadczył, że taka prośba nigdy nie została do niego skierowana. Dodał, że Dowódca Operacyjny był poza tym zobowiązany do "samodzielnego uruchamiania takiego poszukiwania".
W piątek gen. Piotrowski opublikował w mediach społecznościowych apel. Dowódca Operacyjny RSZ uzasadniał, że robi to, bo "w ostatnich godzinach odebrał wiele telefonów, przeczytał wiele informacji od ludzi, którzy piszą do niego o tzw. +burzy medialnej+, jaka zapanowała w przestrzeni". Zaznaczył, że zabiera głos będąc w miejscu kierowania ćwiczeniem Anakonda-23 i w "istotnym dla Polski i Sił Zbrojnych momencie określonej sytuacji bezpieczeństwa", w której za wschodnią granicą mamy wojnę w Ukrainie"
Zaapelował "o rozsądek, o to abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy". "Bo ten przeciwnik już tylko na to czeka. Apeluję do Państwa, abyśmy byli silni i skonsolidowani. Abyśmy się nawzajem wspierali, aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam" - wezwał gen. Piotrowski.
Dowódca Operacyjny RSZ oświadczył, że przyjmując jesienią 2018 r. obowiązki powiedział, że jest świadom zagrożeń i niebezpieczeństw i nie ustanie nigdy w dbaniu o bezpieczeństwo kraju i Polaków. "Od tamtego dnia, każdego dnia staram się wywiązywać ze swoich obowiązków" - podkreślił gen. Piotrowski. Zapewnił, że "w Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, którzy każdego dnia robią dokładnie to samo".
"Wierzę głęboko, że żyjemy w państwie, które jest silne i sprawiedliwe. Wierzę też głęboko we wszystkich Polaków, że jesteśmy w tej chwili w stanie pokazać przy nadchodzącym zagrożeniu ze wschodu, że jesteśmy świadomi, że żyjemy w kraju demokratycznym, że wiemy co to jest wymiar sprawiedliwości i nie ulegniemy złym emocjom. Bardzo serdecznie za to dziękuję" - dodał gen. Piotrowski.
Radio RMF FM podało, powołując się na nieoficjalne informacje, że ze wstępnych ustaleń Instytutu Technicznego Wojsk Lądowych wynika, iż w Zamościu koło Bydgoszczy znaleziono pocisk manewrujący Ch-55; zaznaczono, że pocisk prawdopodobnie przyleciał zza wschodniej granicy Polski, a polska armia nie ma takiego uzbrojenia na wyposażeniu ani w magazynach.