Pierwsze zdanie dzisiejszego czytania przypomina dwie prawdy, które bywają usuwane w cień w samym Kościele.
Bracia:
Jeżeli Ojcem nazywacie Tego, który bez względu na osoby sądzi każdego według uczynków, to w bojaźni spędzajcie czas swojego pobytu na obczyźnie.
Wiecie bowiem, że z odziedziczonego po przodkach waszego złego postępowania zostaliście wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy.
On był wprawdzie przewidziany przed stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach objawił się ze względu na was. Wy przez Niego uwierzyliście w Boga, który wskrzesił Go z martwych i udzielił Mu chwały, tak że wiara wasza i nadzieja są skierowane ku Bogu.
1. Pierwsza to prawda o Bogu, który jest naszym Ojcem, ale jednocześnie sędzią. Dziś w modzie jest krytykowanie prawdy wiary, że Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze. Sprawiedliwość Boża zostaje często praktycznie zanegowana przez zasadę miłosierdzia. Druga współczesna tendencja to podkreślanie, że nie trzeba, wręcz nie wolno, bać się Boga. A przecież św. Piotr pisze jasno, że czas na ziemi mamy spędzać w bojaźni właśnie ze względu na świadomość, że czeka nas Boży sąd. Więc jak to jest?
2. Proponuję lekcję z Benedykta XVI: „Bojaźń Boża znikła dziś praktycznie z katalogu cnót, odkąd obraz Boga został poddany prawom reklamy. Ażeby można było Boga skutecznie zareklamować, musi się Go przedstawiać dokładnie na odwrót, tak żeby nikt przed Nim nie odczuwał bojaźni.(…) W ten sposób w naszym społeczeństwie i w samym Kościele coraz bardziej szerzy się to odwrócenie wartości, które było istotną chorobą przedchrześcijańskiej historii religii. W nich bowiem było także utrwalone mniemanie, że dobrego Boga, prawdziwego Boga nie należy się obawiać, ponieważ od Niego, jako dobrego, mogło pochodzić tylko dobro. Z Jego strony nie ma powodu czegokolwiek się obawiać. Strzec się trzeba tylko złych Mocy. (…) Niebezpiecznych Mocy jest wokół nas aż nazbyt wiele i z nimi trzeba próbować jakoś się układać. I tak też postępują ludzie w Kościele i poza Kościołem – wielcy i mali nie patrzą już na Boga i na Jego kryteria, które są przecież pozbawione znaczenia, lecz patrzą na ludzkie Moce, ażeby jako tako szczęśliwie przejść przez ten świat. W swym postępowaniu nie kierują się już tym, co jest prawdą, lecz pozorami – tym, co myślą o nas inni i jak nas przedstawiają”.
3. Dalszy ciąg czytania ukazuje, jak potężna jest Boża miłość, skoro dla pokonania grzechu Bóg posłużył się krzyżem. „O, jak niepojęta jest Twoja miłość: aby wykupić niewolnika, wydałeś swego Syna” – słyszeliśmy w Exultet. „Drogocenna krew Chrystusa, Baranka niepokalanego i bez zmazy” jest świadectwem ogromu miłości Boga do człowieka, ale także wagi zła. Grzech niszczy. Naprawa tego, co zniszczone, ma swoją cenę. Krzyż jest znakiem miłosierdzia Boga, ale także Bożej sprawiedliwości. Karę za grzech bierze na siebie sam Chrystus i w ten sposób przywraca człowiekowi dostęp do pełni życia i świętości. Jezus stał się bratem wszystkich synów marnotrawnych i wynagradza Ojcu „szkodę” wyrządzoną ich grzechami. Wracamy do Ojca przez Syna. Ponieważ zbawił nas niewinny, kruchy, kochający Baranek, dlatego łatwo jest Go zlekceważyć. Bojaźń Boża nie polega na tym, że boję się karzącego Boga. Bojaźń Boża to lęk, że mogę utracić Jego miłość, że mogę podeptać Krew Baranka. To mnie pobudza do ciągłego nawracania. Bojaźń Boża jest początkiem mądrości. •
ks. Tomasz Jaklewicz