B. działacz Wolnych Związków Zawodowych Krzysztof Wyszkowski ma przeprosić Lecha Wałęsę za nazwanie go współpracownikiem SB o pseudonimie "Bolek" - orzekł w czwartek Sąd Apelacyjny w Gdańsku. Wyrok jest prawomocny. Wyszkowski zapowiada wniosek o kasację.
Zdaniem sądu Wyszkowski nie przedstawił wystarczających dowodów na współpracę Wałęsy z SB. Sąd odrzucił jednocześnie żądanie Wałęsy o zapłatę 40 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Szpitala Dziecięcego w Gdańsku-Oliwie.
Obecni w sądzie sympatycy Wyszkowskiego na treść wyroku zareagowali skandowaniem: "hańba, skandal". Demonstracyjnie opuścili salę podczas odczytywania uzasadnienia orzeczenia. Z sali wyszedł też Wyszkowski.
"Poza opiniami świadka Sławomira Cenckiewicza o ujawnionych nieoryginalnych dowodach w postaci dokumentów wytworzonych przez funkcjonariuszy SB - mogących wskazywać na zarzucaną współpracę powoda ze służbami specjalnymi komunistycznego państwa - pozwany nie zaprezentował żadnych dowodów mogących ją potwierdzić" - podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Roman Kowalkowski. "Taka kategoryczna wypowiedź i taki dotkliwy zarzut powinny były opierać się na sprawdzonych i pewnych dowodach, których nie było i nie ma jak ustalił sąd okręgowy" - dodał sędzia.
Sąd przyznał, że w procesie doszło do kolizji dwóch przepisów prawa. Prawa wolności i swobody wypowiedzi, w tym także ocen innych osób, zwłaszcza publicznych oraz prawa do ochrony czci i dobrego imienia. "Żadne z tych praw nie jest prawem absolutnym, nie jest uprzywilejowane względem drugiego. Oba są równorzędne i korzystają z takiej samej ochrony konstytucyjnej" - wyjaśnił Kowalkowski. "Dlatego dozwolona publiczna krytyka nie może naruszać godności i dobrego imienia osób, chyba, że oparta jest na prawdziwych zarzutach i podjęto w celu ochrony uzasadnionego interesu społecznego" - uzupełnił sędzia.
Wałęsy nie było w sądzie, przebywa we włoskiej Weronie. "Ja wiedziałem, że inny wyrok nie zapadnie. Sprawa była czysta od początku do końca, to było pomówienie (...) Ja wiedziałem, że mam czystą kartę. Sąd stanął na wysokości zadania" - powiedział PAP b. prezydent.
Pełnomocnik Wałęsy, Ewelina Wolańska powiedziała, że jest w pełni usatysfakcjonowana. "Wyrok jest absolutnie słuszny i sprawiedliwy i o to walczyłam" - mówiła dziennikarzom.
Wyszkowski przyznał PAP, że jest "zdruzgotany" wyrokiem. "Nie byłem przygotowany na taki obrót sprawy. Już prędzej spodziewałbym się, że sąd na zasadzie umycia rąk skieruje sprawę do ponownego rozpatrzenia". Zapowiedział, że wniesie o kasację wyroku do Sądu Najwyższego.
Jolanta Strzelecka, jedna z pełnomocniczek Wyszkowskiego, nie wykluczyła, że złożona zostanie też skarga do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Wałęsa pozwał Wyszkowskiego za wypowiedź w telewizji z 16 listopada 2005 r., zarzucającą mu, że w latach 70. był tajnym współpracownikiem SB. W tym samym dniu b. prezydent otrzymał od Instytutu Pamięci Narodowej status pokrzywdzonego. Zapowiedział wówczas, że będzie od tego momentu pozywał do sądu osoby, które nadal będą twierdzić, iż był agentem służb specjalnych PRL.
"To oświadczenie (z 16 listopada 2005 r.) stanowiło nieprawdę i naruszało godność osobistą i dobre imię Lecha Wałęsy, wobec czego ja Krzysztof Wyszkowski odwołuję je w całości i przepraszam Lecha Wałęsę za naruszenie jego dóbr osobistych" - w takiej formie b. działacz WZZ ma teraz ogłosić swe przeprosiny wobec Wałęsy. Mają się one ukazać w popołudniowym paśmie TVP2 oraz w Faktach TVN.
Poprzedni wyrok w tej sprawie wydał gdański sąd okręgowy w sierpniu 2010 r. - oddalił wówczas powództwo b. prezydenta uzasadniając, że Wałęsa jako osoba publicznie znana musi się godzić się z tym, że jego życiorys może być przedmiotem różnych wypowiedzi, także krytycznych. Od wyroku odwołał się Wałęsa. Orzeczenie to było już trzecim w tej sprawie. Poprzednie były korzystne dla b. prezydenta. Jednak dwukrotnie sąd apelacyjny uchylał te wyroki i nakazywał ponowne rozpatrywanie sprawy.