Byli w Polsce podczas II wojny światowej ludzie, którzy głęboko w sercu wpisane mieli ideały człowieczeństwa, szacunku dla życia, miłości bliźniego - mówił prezydent Andrzej Duda podczas piątkowych uroczystości w Markowej na Podkarpaciu w Narodowym Dniu Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
Podczas uroczystości prezydent podkreślił, że minęło siedem lat od momentu otwarcia w Markowej Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów.
"To niezwykle ważne muzeum. Muzeum upamiętniające rodzinę, która w tym miejscu żyła i zginęła, w istocie oddając życie za pomoc drugiemu człowiekowi, swoim współobywatelom, Polakom narodowości żydowskiej, którzy na tej ziemi wraz z nimi mieszkali w czasie, kiedy przyszedł tutaj niemiecki najeźdźca, zajął tę ziemię i zaczął prowadzić swoją zaplanowaną akcję niszczenia narodu żydowskiego, jego eliminacji w sposób bezwzględny, brutalny" - stwierdził.
Dodał, że "byli w tamtym czasie w Polsce ludzie, którzy mieli niezwykłą odwagę, którzy głęboko w sercu wpisane mieli ideały człowieczeństwa, szacunku dla życia, dla drugiego człowieka, miłości bliźniego tej chrześcijańskiej, wielkiego etosu Rzeczypospolitej, tej Rzeczypospolitej wielu narodów, którą razem przez lata po odzyskaniu przez nią niepodległości w 1918 r. współtworzyli wolną, niepodległą, suwerenną Polskę".
"Przesiąknięci tymi ideałami tak głęboko, że się nie bali. Nie bali się udzielić pomocy, schronienia mimo potwornego zagrożenia, którego wszyscy mieli wtedy świadomość" - zwrócił uwagę Duda.
Prezydent zaznaczył, że "w Polsce za pomoc Żydom pod okupacją niemiecką w czasie II wojny światowej ze strony niemieckich okupantów, oprawców groziła kara śmierci".
"Nie więzienia, nie deportacji, nie jakakolwiek kara, nawet nie obóz koncentracyjny. Groziła kara śmierci, brutalnie i bezwzględnie wykonywana. Praktycznie rzecz biorąc, bez sądu, bez jakiegokolwiek aktu oskarżenia, bez rozpoznania sprawy, bez jakichkolwiek zasad. Tysiące Polaków - spośród, jak szacujemy, miliona, który udzielał pomocy wówczas ukrywającym się Żydom - zostało w ten sposób zamordowanych najczęściej wraz ze swoimi żydowskimi sąsiadami, podopiecznymi" - powiedział Duda.
Jak mówił, "o bardzo wielu zbrodniach wtedy popełnionych do dzisiaj nie wiemy, bo wiele z nich pozostaje nieznanych". "Nie ma archiwów, nie ma dokumentów, nie ma świadków. Ta, do której doszło tutaj, w Markowej, przetrwała w pamięci, w dokumentach i należy do jednej z najbardziej potwornych, jakich wtedy dopuszczono się. Zamordowano wielodzietną rodzinę, rodziców Józefa i Wiktorię Ulmów wraz z sześciorgiem dzieci i siódmym dzieckiem nienarodzonym, w łonie matki" - wspomniał.
Prezydent Duda przypomniał, że w czasie II wojny światowej zginęło prawie 6 mln polskich obywateli, pośród których 3 mln pochodzenia żydowskiego. "Nasze oba narody, nasze państwo doświadczyło straszliwej tragedii, ale zawsze stało w obronie wszystkich swoich obywateli" - podkreślił.
Duda podkreślił, że rodzina Ulmów została zastrzelona przez niemieckich żandarmów, za to, że niosła pomoc żydowskiej rodzinie Goldmanów. "W sumie Niemcy zamordowali w wówczas 17 osób: dwoje rodziców, Józefa i Wiktorię Ulmów, ich sześcioro dzieci, jedno nienarodzone dziecko i ośmioro ludzi, którym dawali schronienie. Dokonano tego w nocy, nad ranem 24 marca 1944 roku w sposób zaplanowany, bestialski, brutalny" - przypomniał.
Duda podkreślił, że "świadkami tego było wielu mieszkańców wsi". Dodał, że "nie tylko wieś Markowa, ale i jej okolica wiedziała, że doszło do tej zbrodni, że kara śmierci została na Ulmach wykonana, a praktycznie we wszystkich miejscowościach wokół były polskie rodziny, które ukrywały Żydów, które pomagały Żydom, bo Żydów, obywateli RP na tych terenach mieszkało bardzo wielu".
Prezydent powiedział, że "tutaj, w Markowej, mimo zbrodni i przerażenia, jakie musiała ona wywołać, ci spośród Żydów, którzy byli ukrywani, w większości przetrwali. Ludzie nie zaprzestali udzielania pomocy".
"Stoimy przed ścianą pamięci, na której są tabliczki z nazwiskami, i to są rodziny tylko stąd, z tego regionu, z tej ziemi, z Podkarpacia" - mówił Duda.
Jego zdaniem jest "to świadectwo tego, jakie były wówczas dni i jak wiele na obszarze okupowanych wówczas polskich ziem, było ludzi, którzy umieli zachować się przyzwoicie, których miłość bliźniego, wartości chrześcijańskie, etyka były silniejsze niż strach przed śmiercią nie tylko własną, ale i własnej rodziny".
Podkreślił, że "cała Polska, cała ta ziemia stanowiąca do 1939 roku Rzeczpospolitą była okupowana". "Polski w sensie państwowym wówczas nie było i nie było żadnych polskich władz, które kolaborowałyby z okupantem, nie było żadnych polskich władz, żadnych polskich oficjalnych instytucji, które w jakikolwiek sposób brałyby udział w tej straszliwej zbrodni, jakiej Niemcy dokonali na narodzie żydowskim" - stwierdził. Przypomniał, że Delegatura Rządu RP na Kraj - czyli rząd emigracyjny - miał w sobie komórkę, która nazywała się Radą Pomocy Żydom Żegota. Organizacja ta - jak mówił prezydent - praktycznie przez cały okres hitlerowskiej okupacji niosła pomoc Żydom na ziemiach polskich.
Duda zwrócił też uwagę na postać Ireny Sendlerowej, która niosła pomoc dzieciom oraz na ponad 200 zakonów i zgromadzeń, które ukrywały dzieci i dorosłych pochodzenia żydowskiego.
Prezydent podkreślił, że pomagały też "tysiące ludzi, bardzo często bezimiennych i do dzisiaj nieznanych".
"Szacujemy ich ogółem na około 1 mln Polaków, bo aby uratować jednego współobywatela narodowości żydowskiej, potrzeba było najczęściej pomocy co najmniej kilku osób. To ich święto obchodzimy dzisiaj, to przed ich pamięcią, w szczególności tych, którzy zginęli, zostali zamordowani pochylamy dzisiaj głowy tutaj w Markowej" - podkreślił prezydent.
Obecny w Markowej metropolita przemyski abp Adam Szal w swoim przemówieniu podkreślił, że osoby, które ratowały z narażeniem swojego życia swoich braci, realizowali w praktyce "zamysł Boży w sercu człowieka, miłość Boga i człowieka do drugiego człowieka, każdego człowieka, nawet nieprzyjaciół".
"Obchody dnia pamięci są wezwaniem dla nas wszystkich do wprowadzania w życie przykazania miłości" - dodał.
Metropolita wręczył prezydentowi zaproszenie na mszę beatyfikacyjną rodziny Ulmów, która odbędzie się w Markowej 10 września br. o godz. 10.
List do uczestników spotkania skierował premier Mateusz Morawiecki. Podkreślił w nim, że obchodzona w piątek uroczystość odbywa się w cieniu wciąż toczącej się wojny na Ukrainie.
"Niewinne ofiary tej wojny stają się wyrazem głębokiej refleksji nad istotą człowieczeństwa, w którą wpisane jest zobowiązanie do przeciwstawiania się nienawiści i solidarna postawa wobec zła, jakiej musi dziś sprostać cały zachodni świat" - zaznaczył Morawiecki.
W ocenie premiera rodzina Ulmów stała się symbolem tysięcy polskich bohaterów, "którym oddajemy dziś cześć".
"Ludzi, którzy wobec wszechobecnego strachu i kary śmierci dali dowód wierności wartościom fundamentalnym" - dodał Morawiecki.
Premier zaznaczył, że dbanie o pamięć Polaków, którzy ratowali Żydów w czasie II wojny światowej to obowiązek troski o prawdę historyczną. "By myśleć o lepszej przyszłości wszyscy musimy unieść ciężar przeszłości i stanowczo reagować na wszelkie próby fałszowania historii" - podkreślił Morawiecki.
Zdaniem premiera ratowanie przez Polaków w czasie II wojny światowej Żydów to jedna z najbardziej chlubnych kart w naszej historii.
Podczas uroczystości przy ścianie pamięci przedstawiciele rodzin odsłonili tabliczki upamiętniające mieszkańców Podkarpacia, którzy nieśli pomoc Żydom skazanym na zagładę.
Upamiętnieni zostali: Szymon i Maria Fołtowie oraz ich dzieci; Karolina i Jan Kilianowie; Piotr Kapłon; Maria i Ludwik Kilianowie; Stefania i Antoni Wawrzaszkowie.
W trakcie uroczystości prezydent wręczył powołania osobom, które weszły w skład Komitetu Obchodów Towarzyszących Beatyfikacji Rodziny Ulmów. Wśród nich znaleźli się m.in. wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin, wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk, wojewoda podkarpacki Ewa Leniart oraz wójt gminy Markowa Mirosław Mac.
Prezydentowi w Markowej towarzyszyła małżonka. Para Prezydencka złożyła kwiaty i zapaliła znicz przy tablicy z inskrypcją - pomnik poświęcony pamięci ofiar Zagłady i ich anonimowych polskich wspomożycieli. Prezydent złożył też wieniec w Sadzie Pamięci przed pomnikiem upamiętniającym męczeńską śmierć Rodziny Ulmów.