Historycy: Andrzej Chojnowski, Antoni Dudek, Andrzej Friszke, Andrzej Paczkowski i Tadeusz Wolsza zostali wybrani w piątek przez Sejm do mającej powstać Rady Instytutu Pamięci Narodowej.
W głosowaniu przepadło pięciu innych kandydatów wyłonionych w styczniu przez zgromadzenie elektorów: Edward Czapiewski, Piotr Franaszek, Dariusz Stola, Włodzimierz Suleja i Stanisław Żerko.
Sejmowa komisja sprawiedliwości pozytywnie zaopiniowała wszystkich dziesięciu kandydatów, wyłonionych w styczniu przez zgromadzenie elektorów. Są to sami historycy: Chojnowski - badacz dziejów najnowszych, obecny członek Kolegium IPN z rekomendacji PiS; Czapiewski - znawca stosunków polsko-sowieckich; Dudek - specjalista od PRL, b. doradca prezesa IPN Janusza Kurtyki; Franaszek - badacz 19. wieku; Friszke - historyk PRL, b. członek Kolegium IPN, Paczkowski - badacz PRL, obecny członek Kolegium IPN z rekomendacji PO, Stola - znawca relacji polsko-żydowskich, Suleja - szef wrocławskiego oddziału IPN; Wolsza i Żerko - historycy dziejów najnowszych.
W sejmowym głosowaniu najwięcej posłów poparło Paczkowskiego - 253, Dudka - 250, Chojnowskiego i Friszkego - po 245 oraz Wolszę - 236. Pozostali kandydaci dostali od kilkunastu głosów do żadnego.
Przed głosowaniem poseł PiS Ryszard Terlecki pytał, czy kandydatów sprawdzano pod kątem pracy w cenzurze PRL i czy nie współpracują oni z obecnymi służbami RP. "Jeśli tej wiedzy nie mamy, to wybór będzie nieważny" - dodał. Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna odparł, że nawet gdyby posiadał taką wiedzę, to jest ona ściśle tajna i nie mógłby się z nią podzielić. Wobec tego poseł PiS Antoni Macierewicz zapowiedział, że nie weźmie udziału w głosowaniu.
Niedawno "Rzeczpospolita" pisała, że wybór do Rady IPN może być nieważny, bo "nikt nie sprawdził, czy kandydaci na jej członków spełniają wymogi ustawy". Ustawa o IPN stanowi, że kryteria, jakie powinni spełniać członkowie Rady, są takie same jak w przypadku prezesa - nie mogą być nimi osoby, co do których zachowały się informacje, że były traktowane przez służby specjalne PRL jako źródła informacji lub pracowały w Urzędzie ds. Wyznań i Głównym Urzędzie Kontroli Publikacji i Widowisk, czyli w cenzurze. Ponadto dotyczy to tych, którzy pracują lub współpracują ze służbami niepodległej Polski.
Rada - która zastąpi dotychczasowe kolegium IPN - ma liczyć dziewięć osób. 3 marca dwóch członków Rady wybrał Senat; są to historycy Grzegorz Motyka i Bolesław Orłowski. Pozostałych dwóch członków Rady powoła prezydent Bronisław Komorowski spośród czterech kandydatów zgłoszonych mu latem ub.roku przez Krajową Radę Sądownictwa. Media twierdzą, że prezydent wskazał już prokuratora IPN Antoniego Kurę i sędziego SN w stanie spoczynku Andrzeja Wasilewskiego.
Według nowelizacji ustawy o IPN autorstwa PO z 2010 r., głównym zadaniem Rady będzie rozpisanie konkursu i wskazanie kandydata, spoza swego grona, na prezesa IPN po Januszu Kurtyce, który zginął w katastrofie w Smoleńsku. Ma go powołać zwykłą większością głosów Sejm za zgodą Senatu. Nie wiadomo jeszcze, kiedy to nastąpi. Zdaniem mediów, faworytami mają być szefowie oddziałów IPN: warszawskiego - Jerzy Eisler i krakowskiego - Marek Lasota.
Zgodnie z nowelizacją pierwsze posiedzenie Rady - po powołaniu wszystkich jej członków - zwołuje prezes IPN; ustawa nie narzuca tu żadnych terminów (p.o. prezesem jest Franciszek Gryciuk).
Dziewięcioosobowa Rada zastąpi 11-osobowe Kolegium IPN (wybrane jeszcze za rządów koalicji PiS-Samoobrona-LPR), które skończy działalność wraz z wyborem Rady. Członkiem Rady może być tylko osoba z tytułem naukowym z nauk humanistycznych lub prawnych. Nie było to warunkiem zasiadania w Kolegium, gdzie - jak podkreślała PO - są m.in. b. prezes TVP, inżynier i socjolog wsi, a nie ma prawnika.
Rada dostała większe kompetencje niż Kolegium. Ma ona m.in. ustalać priorytetowe tematy badawcze i rekomendować kierunki działań IPN oraz opiniować powoływanie i odwoływanie szefów pionów IPN (u prezydenta leży wniosek o odwołanie szefa pionu śledczego IPN). W przypadku odrzucenia rocznego sprawozdania prezesa IPN przez Radę, może ona wnosić o jego odwołanie przez parlament.
PiS krytykowało m.in. niepoddanie elektorów lustracji i wskazywanie kandydatów do Rady przez środowiska sędziowskie. Partia zaskarżyła już nowelizację z 2010 r. do Trybunału Konstytucyjnego; miał to uczynić prezydent Lech Kaczyński.