Filmowa śmierć

Georg W. Bush zginął w październiku 2007 roku. Uśmiercił go w swoim filmie Gabriel Range. W formule paradokumentu nakręcił polityczną agitkę przeciwko Bushowi, opowiadając o zamachu, którego nie było.

Prezydenci USA należą do najlepiej strzeżonych osobistości tego świata. Mimo tego czterech zginęło.
W październiku 2007 roku prezydent George W. Bush przybywa do Chicago na spotkanie z miejscowymi biznesmenami. Zaraz po wygłoszeniu przemówienia ma wracać do Waszyngtonu. Wizycie towarzyszy wyjątkowo gorąca atmosfera. Spodziewana jest także demonstracja przeciwników jego polityki. I rzeczywiście. Gdy samochód z prezydentem przemierza ulice Chicago, wrogie nastawienie części tłumu nasila się. Kilka razy interweniuje policja. Niektórym z protestujących udaje się przerwać policyjny kordon. Bush dociera do hotelu po wygłoszeniu przemówienia. Wbrew radom ochrony wychodzi na ulicę, by przywitać się z mieszkańcami miasta. I wtedy właśnie padają strzały. Rozpoczyna się śledztwo.

Moralne wątpliwości
Film został zrealizowany w konwencji paradokumentu nakręconego w 2008 roku, czyli rok po filmowej śmierci prezydenta Busha. Realizatorzy, łącząc materiały archiwalne z fabularnymi, przedstawiają niby telewizyjny reportaż, którego tematem są okoliczności zamachu i śledztwo. Film zmontowano, używając autentycznych materiałów z wystąpień prezydenta Busha i wiceprezydenta Cheneya, z demonstracji przeciw ich polityce oraz scen nakręconych specjalnie dla filmu. George Bush rzeczywiście przemawiał w Klubie Ekonomistów w Chicago, a kadry z pogrzebu i przemówienie nad trumną Busha pochodzą z pogrzebu Ronalda Reagana. Wśród scen nakręconych specjalnie dla filmu znalazły się rozmowy z ludźmi, którzy towarzyszyli mu w ostatniej podróży i byli bezpośrednimi świadkami rozgrywających się wydarzeń, a także z podejrzanymi o zorganizowanie zamachu i ich rodzinami.

Film jest nowatorski w tym sensie, że przełamuje pewne tabu. Do tej pory na ekranie w filmach fabularnych osadzonych we współczesności ginęli fikcyjni prezydenci, natomiast zamachy na aktualnie sprawujących swój urząd kończyły się fiaskiem. Range poszedł dalej. Nie zawahał się „zabić” osoby żyjącej. Chociaż tylko w filmie, budzi to moralne wątpliwości, opór i niesmak. I byłoby z pewnością na rękę niektórym z pokazanych w filmie demonstrantów. Nie mówiąc już o prezencie, jakim taki zamach byłby dla przeciwników Busha za granicą. Pierwszą część, do momentu zamachu włącznie, ogląda się z zainteresowaniem. Właściwie wydaje się nam, że obserwujemy dynamiczny telewizyjny reportaż realizowany na gorąco. Że jesteśmy uczestnikami realnie rozgrywających się wydarzeń. Z jednej strony widzimy kolumnę prezydencką usiłującą przebić się przez tłum. Z drugiej nacierające na kordony policji grupy demonstrantów różnej maści. Tłum niezwykle agresywny, wściekły, niosący transparenty, na których widać m. in. pistolet przytknięty do głowy prezydenta. To najciekawsze fragmenty filmu. Znakomicie opisują klimat, w jakim dochodzi do zamachu.

Niefortunna zmiana
Po zamachu film zbacza w stronę politycznej agitki, skierowanej przeciw polityce administracji Busha i jego filmowego następcy. Szczególne zaniepokojenie twórców budzi ograniczenie wolności obywatelskich, które przyjmuje Kongres po zabójstwie prezydenta. Pokazane w filmie działania ekip śledczych, usiłujących szybko znaleźć winnych, co kończy się znalezieniem kozła ofiarnego, przypominają do złudzenia te z czasów po zabójstwie Kennedy’ego. Polski dystrybutor wybrał na premierę filmu Range’a dzień, w którym George W. Bush przybył z oficjalną wizytą do Polski. I zmienił polski tytuł, który w oryginale brzmiał „Śmierć prezydenta”, a nie „Zabić prezydenta”. To niby mało ważne, ale budzi jednak wątpliwości.

Zabić prezydenta; reż. Gabriel Range; wyk.: Theophilus Jamal, Hend Ayoub, Brian Boland, Becky Ann Baker, Eleanor Drake; Wielka Brytania 2006

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Edward Kabiesz