Nasz Szef – tak mówią o nim studenci z jego duszpasterstwa. Zgodnie przyznają, że ks. Hlubek nigdy nie daje gotowych recept, zbyt szanuje wolność. – Być autentycznym, być sobą, to mnie fascynuje – podkreśla on sam.
Prawie 30 lat temu rak zaatakował jego krtań. Palił od 7. roku życia, kiedy to ukradł pierwsze cygaro swojemu stryjowi – księdzu, z przerwą na lata w seminarium, po dwie paczki dziennie. – Przed operacją nagrałem sobie ostatnie przemówienie, bo myślałem, że nie będę w ogóle mówił – wspomina. – Potworny ból. Ale Pan Bóg nie chce śmierci grzesznika. Dlatego żyję. Potem była druga operacja, trzecia, czwarta.
Stracił struny głosowe. Od tego czasu mówi szeptem. Przy ołtarzu i ambonie ratuje go dobry mikrofon, ma także przenośny wzmacniacz, który podarowali mu wychowankowie. Skończył właśnie 80 lat, ale ciągle spowiada, przyjmuje ludzi szukających u niego pomocy, rady, wsparcia. Jest księdzem od 55 lat, z czego 50 jako duszpasterz akademicki. „On nam nie przewodził, choć był dla nas autorytetem. On nam towarzyszył” – wspomina Róża Kogut, fizyk. Towarzyszył kilku pokoleniom studentów. Stworzył środowisko. Błogosławił małżeństwa, chrzcił dzieci, potem wnuki, niektórych odprowadził już na cmentarz. – Najważniejsze dla mnie zawsze jest spotkanie indywidualne, rozmowa, dialog – podkreśla ks. Hlubek.
Zawsze szukałem prawdy
Rozmawiamy w jego małym mieszkanku w Gliwicach. Pokój zawalony jest książkami od podłogi po sufit. Wydaje się, że właściwie są tam tylko książki. Ks. Hlubek mówi krótkimi, rwanymi zdaniami, skrótami myślowymi. Nie zawsze jest łatwo za nim nadążyć. Raz po raz zrywa się, podchodzi do półki, szuka książki czy czasopisma, pokazuje jakiś tekst, który go poruszył. Widzę wszystkie książki Halika, Kapuścińskiego, najnowszą Terlikowskiego. Skąd ta miłość do książek? – Zawsze szukałem prawdy – odpowiada bez namysłu. – Widzę Kościół jako drogę do prawdy, w nim ją znajdują w największym stopniu. Nie całą… ale Kościół jest najbliżej.
Przyszedł na świat w Borucinie, wiosce na ziemi raciborskiej, jako trzecie dziecko Heleny i Karola. Rodzina Hlubków wywodzi się z Moraw. Ojciec był nauczycielem i zarazem organistą, uczył też religii. Stryj był księdzem, autorem modlitewnika w języku morawskim. Ks. Hlubek wspomina, że razem modlili się po morawsku. Przed wojną chodził 4 lata do niemieckiej szkoły. Po wojnie uczył się w liceum razem z repatriantami ze Wschodu. Wspomina ich jako wspaniałych ludzi, którzy pomogli mu nadrobić braki w języku polskim. Maturę zdał w 1949 r. w Gliwicach. Skąd powołanie? – Ja nie wiem, dlaczego jestem powołany. Mój ojciec jako nauczyciel powinien był znać się trochę na psychologii, a on zabronił mi wstępować do seminarium. Mógł przewidzieć, że dam mu kontrę i postawię na swoim. Po pierwszym roku przyjechałem i kląłem na to seminarium, no bo nie podobało mi się tam. Ojciec był zadowolony, myślał, że się wycofam, ale we wrześniu powiedziałem, że wracam.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz