W Brasławiu, na wschodniej Białorusi, 22 sierpnia wokół słońca niespodziewanie pojawiła się tęczowa po-świata. Chwilę wcześniej głowę Brasławskiej Madonny kard. Joachim Meisner ozdobił poświęconymi przez Papieża koronami. Zebrani płakali wzruszeni, że nawet niebo daje znaki.
Uroczystość koronacji obrazu Matki Bożej Brasławskiej stała się punktem centralnym obchodów dziesięciolecia diecezji witebskiej – krainy prawie 2 tysięcy jezior, położonej przy granicy Białorusi z Litwą i Łotwą. Ze wzgórza Majak, nieopodal Brasławia, widać pięć jezior otulających miasto. – Gdzie patrzysz, wszędzie jezioro – uśmiecha się pochodząca stąd 81-letnia Franciszka Niedzic. – Matka Boża ma dobry gust – mówi student Maciek Jermaławiczius, urodzony nieopodal wyspy klasztornej, gdzie do pożaru w XVI w. w klasztorze prawosławnym była czczona Jej cudownie ocalona z ognia ikona. Potem ponownie uratowała się z pożaru katolickiej świątyni, do której ją przeniesiono.
Msza koronacyjna była sprawowana na zbudowanym na tę okazję statku – ołtarzu. – On nigdy nie utonie – śmieje się proboszcz parafii ks. Leszek Witwicki, salwatorianin. Sam obraz zawisł na żaglu jachtu kabinowego „Orion”. Wierni, przybyli z Białorusi, ale i z Polski, Litwy, Łotwy, Ukrainy, Rosji, USA, Włoch i Niemiec, przez dwa dni czuwali na miejscu uroczystości, nawet kiedy jeszcze nie było tam cudownego obrazu. Bo to był czas, kiedy odpłynęli od otaczającej ich rzeczywistości. Spowiadali się, tańczyli, śpiewali, opowiadali o sobie, nie zważając na bariery językowe. – To dwa dni wolnej Białorusi – mówili. Jakby przestały istnieć wizy i granice. Nieraz w oczach Białorusinów pojawiały się łzy wzruszenia, że mogą modlić się w takiej wspólnocie. Dla Teresy Szakiel, członkini Związku Polaków w Brasławiu, mieszkającej nad jeziorem Nowiata, tym samym, nad którym wznosi się kościół pw. Narodzenia NMP, to najważniejszy moment w życiu. – I dla naszego miasteczka powstałego w 1067 r. też. No bo co było tu ważniejsze? – pyta.
W sobotę w Brasławiu
Na ulicy przed kościołem niespełna 10-tysięcznego Brasławia w sobotę przed południem można było zobaczyć cały Kościół powszechny – kapłanów, siostry zakonne i wiernych z prawie całego świata – Polski, Litwy, Ukrainy, Rosji, Włoch, Niemiec, Kanady, Malezji, Hiszpanii, USA. Przybyło prawie 10 tys. wiernych, 30 biskupów, prawie 300 kapłanów. Pielgrzymi zagadywali spacerujących – kard. Joachima Meisnera z Kolonii, abp. Henryka Muszyńskiego z Gniezna czy gospodarza miejsca – biskupa witebskiego – Władysława Blina. To on wymyślił tę uroczystość i pozapraszał tylu gości. – To wschodnia Białoruś, teren dawnej Wileńszczyzny, gdzie przez kilkadziesiąt lat nie było księży – opowiada. Pochodzi z położonego nieopodal Głębokiego. – Kiedy tylko nadarzyła się możliwość, wróciłem na te ziemie. Przez 10 lat był proboszczem w Mohylewie, a od 10 duszpasterzuje diecezji witebskiej, która jest jego oczkiem w głowie. – W kościołach oprócz młodzieży i babć pojawia się coraz więcej ludzi w średnim wieku, stajemy się silniejsi – mówi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych