Na moim biurku stale leżą, obok Biblii, dwie książki: „Wprowadzenie w chrześcijaństwo” oraz „Jezus z Nazaretu”. Choć dzieli je wiele, łączy Autor: Joseph Ratzinger – Benedykt XVI. I łączy cel: naprowadzić czytelnika na wiarę w Boski Logos, który został objawiony w człowieku Jezusie.
02.01.2023 12:20 GOSC.PL
„Wprowadzenie w chrześcijaństwo” – wydane po raz pierwszy w 1968 r. (!) – jest próbą objaśnienia chrześcijańskiego wyznania wiary dla człowieka współczesnego, który boryka się z niewiarą. 40-letni teolog nie ukrywa w książce, że wiara jest trudna. Jest trudna, ponieważ w zasięgu naszych zmysłów, na których opiera się ludzkie poznanie i orientacja życiowa, „Bóg nie występuje i nigdy nie wystąpi”. Wiara zaś uznaje, „że to, czego nie można ujrzeć, jest właściwą rzeczywistością, która utrzymuje i umożliwia wszelką rzeczywistość”. Innymi słowy: wiara wymaga „nawrócenia” w dosłownym tego słowa znaczeniu – wymaga zmiany perspektywy („zwrotu egzystencji”) od spraw światowych do Kogoś, kto jest poza nimi.
Żegnamy Benedykta XVI - teksty, analizy, zdjęcia
Dla mnie jako filozofa najciekawszym elementem książki Josepha Ratzingera jest celne ujęcie podstawowego dylematu światopoglądowego współczesnego człowieka. Zasadnicze pytanie, przed którym stoimy, brzmi: czy myśl i sens „są tylko przypadkowym, ubocznym produktem bytu”, czy jest na odwrót: „wszelki byt jest produktem myśli”? Wiara chrześcijańska wybiera to drugie. W swej istocie przecież wyznaje, że „Logos, to znaczy myśl, wolność, miłość nie jest na końcu, tylko na początku, że Logos jest praźródłem i mocą obejmującą wszelki byt”. Gdyby było inaczej, nasze zaufanie do ludzkiego rozumu opierałoby się na nikłych podstawach. Czy może być godny zaufania rozum, który wywodzi się nie z boskiego Rozumu-Logosu, lecz z przypadkowych dziejów ewoluującej materii? Tak zdawał się pytać w 1968 r. Joseph Ratzinger, wyprzedzając najsłynniejszy argument filozofii religii przełomu XX i XXI wieku – Alvina Plantingi ewolucyjny argument przeciw naturalizmowi.
Wiara w Logos może być pierwszym krokiem na drodze do wiary chrześcijańskiej. Aby jednak tę wiarę osiągnąć, potrzeba jeszcze „zrobić parę kroków ku temu Człowiekowi w Palestynie, w którym Bóg sam wychodzi nam naprzeciw.” W Człowieku tym – w Jezusie Chrystusie – Bóg wypowiedział się ostatecznie. Chodzi o to, aby w wierze spotkać Jezusa i w Nim otrzymać nadmiar Bożej miłości. Chrystus bowiem to – dodaje nasz Nauczyciel wiary – to „nieskończona rozrzutność samego Boga”.
W tym miejscu jednak pojawia się największy paradoks wiary. Jest nim „ciąg: Ziemia-Izrael-Nazaret-krzyż-Kościół, w którym, jak się wydaje, Bóg coraz bardziej zanika i właśnie przez to coraz bardziej się objawia”. Ziemia – niemal nic w kosmosie, Izrael – niemal nic wśród potęg ziemskich, Nazaret – niemal nic w Izraelu, krzyż – znak zniszczenia, i „wreszcie Kościół, wątpliwy twór naszej historii” (to słowa przyszłego Papieża!). W tym wszystkim – peryferyjnym, małym, poniżonym, niedoskonałym, wątpliwym – objawia się Bóg, oferując nam swój nadmiar dobroci. Aby ją przyjąć, trzeba poddać się Bożej logice, która Maximum (to, co największe) ukrywa w minimum (tym, co najmniejsze).
Wtajemniczenie w Bożą logikę dokonuje się poprzez uczenie się znaków biblijnych. Wrosły one w kulturę Europy, ale poprzez sekularyzację i mentalność antydialogiczną uległy zatarciu. Dlatego Benedykt XVI, wieńcząc swą teologię, napisał trzyczęściowe dzieło „Jezus z Nazaretu”. Jest to przewodnik dla wszystkich, którzy „pragną spotkać Jezusa i mu uwierzyć”. Istotę tego przewodnika stanowi subtelne połączenie tego, co wielu rozdzielało: badań historycznych i „hermeneutyki wiary”. Pierwsza prowadzi nas do rzeczywistych czynów i słów Jezusa, druga zaś do ich ukrytego sensu – sensu, który uwidacznia się dopiero w kontekście całej tradycji Biblii, w tym wiary Izraela, i wiary Kościoła.
Dociekliwy czytelnik, który podejmie się lektury „Jezusa z Nazaretu”, z pewnością zachwyci się tym, jak Wielki Teolog prowadzi nas po niuansach Nowego Testamentu. Idąc za egzegezą Teologa, można zobaczyć, jak niekiedy drobny szczegół lub najmniejsza aluzja biblijna odsłaniają mesjańskie i boskie posłannictwo Jezusa. Czytelnik może jednak wtedy zapytać: dlaczego Bóg objawia się w takich drobiazgach i dlaczego czyni to w pismach „małej grupy uczniów, których świadectwu my teraz mamy zaufać?”
Benedykt XVI odpowiada na to pytanie pytaniem: „Czy jednak nie taki właśnie jest Boski styl?” I dodaje, powtarzając swą myśl sprzed lat, że „to, co z pozoru jest tak małe, jest czymś naprawdę wielkim”. Zachęca też nas, byśmy słuchali zwykłych świadków i otwierali się na proste znaki, „którymi Pan ciągle uwiarygadnia ich i siebie samego”. Warto uczyć się tego od Benedykta XVI – wielkiego teologa małych znaków.
Jacek Wojtysiak