Pokój to nie tylko brak wojny, pokój to styl naszego zachowania i sposób współżycia z bliźnimi
Łamiemy się opłatkiem na znak pokoju. Co ma znaczyć, że nie chcemy ze sobą walczyć – w ten wieczór, w te święta, może dłużej... Przywykliśmy do tego, że pojęcie pokoju łączymy z pojęciem wojny (w wydanym przed rokiem Słowniku społecznym nie ma hasła „pokój”, jest tylko „wojna/pokój”): pokój to brak wojny, to przeciwieństwo wojny. Ludzie zawsze chcieli żyć w pokoju.
Niełatwo odpowiedzieć na pytanie, czy więcej było czasów pokoju, czy wojen. Potoczne wyobrażenie jest takie, że pokój to stan normalny, zwyczajny, zaś wojny to sytuacje nienormalne, wyrwy w pokojowej drodze ludzkości. Atoli sięgnięcie do kronik uświadamia nam, że czasów pokoju było niewiele, wciąż trwały konflikty zbrojne, oczywiście nie na skalę światową. Stąd tak pojęty – jako brak wojny – pokój to odwieczne, ciągłe marzenie ludzkości. „Kiedy nastanie pokój?” – pytano. Prorocy odpowiadali: „Na pustyni osiądzie prawo, a sprawiedliwość zamieszka w ogrodzie. Dziełem sprawiedliwości będzie pokój, a owocem prawa wieczyste bezpieczeństwo” (Iz 32, 16–17). Nadzieją Starego Testamentu było, że z nastaniem sprawiedliwości zapanuje pokój.
„Ucałują się sprawiedliwość i pokój”, śpiewa psalmista (85,11). Spragnionym pokoju ludziom wydawało się, że wystarczy zaprowadzić sprawiedliwość, a będą mogli żyć w pokoju. Sądzili, że to nader proste. Wszak mniemamy, że potrafimy ocenić, co jest sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe. Ocen tych jesteśmy intuicyjnie pewni, czasem usiłujemy je nawet uzasadnić, a nieprzerwanie żywimy przekonanie, że nam w słowach i uczynkach przyświeca sprawiedliwość. Tak myśli każdy, tyle że przeważnie każdy inaczej. Spory o sprawiedliwość sięgają starożytności, najzaciętsze walki toczą się właśnie o sprawiedliwość. Rzeczywiście, gdyby można było je skończyć i dojść do porozumienia co do sprawiedliwości, może nastałby pokój. Ale to nierealne. Skoro trudno o zgodę co do sprawiedliwości, walczy się o nią. A w tej walce bierze górę sprawiedliwość silniejszego – rezultatem bywa jeszcze większa niesprawiedliwość.
Wobec takiego doświadczenia nowożytna myśl polityczna zmieniła optykę: państwo winno zatroszczyć się o pokój, a wtedy obywatele będą mogli rozprawiać o sprawiedliwości i pokojowo rywalizować o najsprawiedliwsze rozwiązanie problemów społecznych. Zgodnie zresztą ze wskazaniem św. Jakuba apostoła: „Owoc zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy zaprowadzają pokój” (3,18). Taka kolejność: zaprowadzać pokój, a owocem będzie sprawiedliwość. O pokój się nie walczy, pokój się czyni, „walka o pokój” to byłby (i był, pamiętamy to) bezsens. Pokój to nie tylko brak wojny, pokój to styl naszego zachowania i sposób współżycia z bliźnimi – w słowach, uczynkach i myślach.
Jeśli naprawdę ma nastąpić sprawiedliwość, to trzeba nam mniej bojowników o nią, a więcej czyniących pokój. Po prostu: szczerych przy łamaniu się opłatkiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Remigiusz Sobański, profesor prawa kanonicznego