Lepiej być kaleką czy martwym? Każdy wolałby żyć okaleczony, niż zginąć. A jednak, gdy w grę wchodzi satysfakcja seksualna, wielu woli stracić życie wieczne i zabić w sobie resztkę sumienia, niż pozbawić się przyjemności zmysłowej.
Owszem, jesteśmy słabi, seksualność nie od razu jest w człowieku dojrzała, ale to nie oznacza, że mamy zupełnie jej się podporządkować. Wszystkie wymiary ludzkiej natury potrzeba kształtować i zapewne niejednokrotnie zdarzają się potknięcia, ale niekiedy doskonałość setnego wydarzenia jest efektem 99 porażek. Wartość wielu zmagań, nawet nieudanych, ujawnia się dopiero w ostatecznym osiągnięciu zwycięstwa dzięki łasce.
Jezus domaga się odcięcia się od źródeł grzechu, posługując się mocnym porównaniem. Wiemy dobrze, że nie chodzi mu o fizyczne okaleczenie siebie samego, lecz uniemożliwienie grzechu poprzez odcięcie się od sytuacji lub środowisk, w których nasza wierność lub czystość nie miałaby szans na przetrwanie. Zauważa się niepokojącą tendencję we współczesnej moralności. Jeśli coś jest trudne, to zmienia się moralną kategorię takiego zachowania i już się nie podejmuje żadnego wysiłku. Skoro jest coraz więcej pijanych kierowców, to może stworzyć dla nich specjalny pas na autostradzie? Czystość i wierność są trudnymi zadaniami moralnymi, niektórzy więc przestają nieczystość i niewierność nazywać grzechem i nadają im kategorię zachowania normalnego.
Normalne nie jest to, co powszechne, tylko to, co zgodne z normą, czyli z zasadą. Dla chrześcijan zbiorem zasad są Boże słowa, a te właśnie przeczytaliśmy w dzisiejszym fragmencie Ewangelii. Jeśli ktoś jest seryjnym mordercą, to nawet po 99 zabójstwie nie można uznać, że jego zachowanie jest normalne. Sporo ludzi kradnie i oszukuje, ale to wcale nie zmienia faktu, że to, co robią, jest nieuczciwe. Czy dlatego, że ktoś jest nałogowym pijakiem powinniśmy uznać, że to, co czyni jest normalne, i zwolnić go z odpowiedzialności za awantury i pobicia dokonywane we własnej rodzinie? Na pewno nie wie, co robi i nie panuje nad sobą, ale inni wiedzą, co on robi, i mogą nad nim zapanować.
Na pewno niektóre zachowania kompulsywne są poza oceną moralną i należy komuś pomóc bez łajania go moralizującymi „Weź się w garść!”. Czy jednak w kwestiach moralnych nie popełnia się za często błędu generalizowania? Jeśli ktoś jest znerwicowanym osobnikiem i zupełnie nie panuje nad masturbacyjnymi rozładowaniami, czy to znaczy, że każdy przypadek masturbacji u pozostałych ludzi nie jest grzechem? Gdyby Chrystus żył w XXI wieku, zapewne wygłosiłby inną wersję tego nakazu: „Jeśli internet jest ci powodem do grzechu, to lepiej go w ogóle nie mieć”. Dla ilu z nas kabel LAN jest bardziej integralną częścią organizmu niż ręka czy oko?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Augustyn Pelanowski OSPPE