W ciągu ostatnich 30 lat odsetek regularnie praktykujących w pokoleniu najmłodszym spadł z 69 do 23%, a niepraktykujących wzrósł z 8 do 40%. Słabnie zarówno dziedziczenie postaw religijnych między rodzicami a dziećmi, jak i świadome formowanie w rodzinie do wiary. To, co obserwujemy na poziomie parafii i w rodzinach każe myśleć, że procesy sekularyzacyjne nie wyhamują - mówi w wywiadzie dla KAI prof. Mirosława Grabowska.
Dyrektor Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) wspomina też m.in. o frekwencji w świątyniach po pandemii, odchodzeniu z Kościoła czy wpływie polityki na religijność.
Poniżej treść wywiadu:
KAI: Jak się bada religijność?
Prof. Mirosława Grabowska: Socjologowie badają religijność na różne sposoby. Są badania jakościowe, w których przeprowadza się obszerne i wnikliwe wywiady. Takie badania z natury rzeczy jednak nie mogą objąć dużych populacji, a tylko jednostki, małe grupy, bardzo mało liczne kategorie. Natomiast są to badania bardziej pogłębione. Są badania ilościowe, sondażowe, w których zadaje się od dwóch do nawet kilkudziesięciu pytań na temat różnych wymiarów wiary i praktyk religijnych oraz ich wpływu na inne sfery życia. CBOS co miesiąc pyta o wiarę religijną i o praktyki, a ściślej rzecz biorąc o jedną ważną praktykę, czyli chodzenie do kościoła. Nieregularnie pytamy także o treść wierzeń, inne praktyki, związane z religijnością postawy moralne, stosunek do Kościoła etc.
KAI: Pytam, bo wydaje mi się, że jest to sfera dość osobistych przekonań, którymi nie każdy chce się dzielić.
- Ludzie nie mają oporów, żeby na te pytania odpowiadać. Odmów odpowiedzi jest ok. 2-3%. Sądzę, że jest to temat na tyle opracowany kulturowo i zrozumiały w skali społecznej, że nie ma zahamowań, by deklarować, czy jest się osobą wierzącą lub niewierzącą i czy się chodzi czy nie chodzi do kościoła. W tym sensie uważam te deklaracje za wiarygodne.
KAI: Mówi Pani o deklaracjach. Zawsze to, co ktoś deklaruje w badaniach, jest tożsame z prawdą? A może socjolog powinien pozostać nieufny?
- Musi być krytyczny, tak jak historyk w stosunku do źródeł historycznych. Nie mamy wglądu w dusze naszych badanych. Nie przymuszamy ich do żadnych deklaracji. W wyjątkowych sytuacjach mamy porównanie do danych statystycznych, np. do danych zbieranych w jedną z październikowych niedziel, gdy w parafiach w Polsce liczy się wiernych. Można mieć wątpliwości co do dokładności tego liczenia, ale jest to jakaś skala porównawcza. Wiemy, że deklaracje badanych co do ich praktykowania są nieco zawyżone. Tak jest systematycznie od wielu lat, gdy porównujemy dane z naszych badań sondażowych z wynikami tego liczenia, które potem publikuje Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Ale taka deklaratywność, wynikająca z poprawności społecznej, tego, co uważa się za pożądane czy normalne, dotyczy nie tylko religijności. Gdy po wyborach pytamy, czy ktoś wziął udział w głosowaniu, to zawsze odsetek deklarujących udział jest nieco wyższy niż faktyczny, ogłaszany przez Państwową Komisję Wyborczą. Trzeba jednak pamiętać, że to nie są ogromne rozbieżności.
KAI: Wchodzi tu zatem w grę swego rodzaju psychologia? Badani wolą się przyznać, że uczestniczyli, bo nieuczestniczenie – w ich mniemaniu – może ich postawić w złym świetle w obrębie grupy społecznej?
- Tak, raczej się przyznają do tego, co w ich środowisku jest normą i jest akceptowalne niż do tego, co jest w mniejszości. Jeśli np. mówimy o 40% praktykujących, to trzeba pamiętać, że może to być 30 kilka procent. Ale powtarzam, to nie są dramatyczne rozbieżności. Zresztą proszę wziąć pod uwagę, że to liczenie w kościołach jest mało dokładne, przynajmniej w mojej parafii tak to wygląda, a poza tym to jest jedna konkretna niedziela i wiele czynników może tu odgrywać rolę, poczynając od pogody.
KAI: Kościół postanowił, że będzie to jedna z niedziel, w którą nie przypada żadne kościelne święto lub uroczystość. To dobra zasada?
- Moim zdaniem dobrze, że odbywa się to w zwykłym okresie liturgicznym, bo nasze comiesięczne badania pokazują, że w okresie Wielkanocy czy Adwentu deklaracje praktyk religijnych wzrastają.
KAI: Badane kategorie: wierzący, niewierzący, praktykujący, niepraktykujący - zawsze są jednoznaczne? Czy raczej stanowią zbiór różnych odcieni deklaracji?
- CBOS osobno pyta o praktyki i o określenie swojej wiary – dynamika zmian w czasie w tych dwóch aspektach religijności jest różna. Jeśli chodzi o wiarę, są cztery możliwe kategorie do wyboru: uważam się za osobę „głęboko wierzącą”, „wierzącą”, „raczej niewierzącą”, „całkowicie niewierzącą”. Jeśli chodzi o udział w praktykach religijnych – pięć kategorii: biorę udział w praktykach religijnych „zazwyczaj kilka razy w tygodniu”, „raz w tygodniu”, „przeciętnie jeden lub dwa razy w miesiącu”, „kilka razy w roku”, „w ogóle w nich nie uczestniczę”. Odmów odpowiedzi, jak wspomniałam, jest bardzo mało, więc sądzę, że nasi badani potrafią się „odnaleźć” w tych odpowiedziach, które im oferujemy do wyboru.
KAI: Ostatnio podczas jednego z kościelnych sympozjów spotkałem się z określeniem apateizmu, być może tożsamego z obojętnością wobec wiary. Jego istotą jest założenie, że Bóg i religia nie mają żadnego znaczenia dla życia człowieka. Takie deklaracje Polacy też składają?
- W standardowych badaniach sondażowych, gdy zadajemy proste pytania i oferujemy gotowe odpowiedzi do wyboru, nie ma miejsca na dociekanie, w co ludzie wierzą. Są wspomniane wyżej kategorie. Potem, łącząc wiarę z praktykowaniem, mamy więcej kategorii: osoby, które wierzą i praktykują z jakąś regularnością, osoby, które wierzą, ale nie praktykują i też takie, które nie wierzą, a praktykują. W każdym przypadku zastanawiamy się, co to może znaczyć. Natomiast o tych odcieniach, o których pan mówi, możemy się dowiedzieć tylko z tzw. pytań otwartych, kiedy badani sami formułują odpowiedzi. Takie pytania w sondażach zadaje się i analizuje rzadko. Nie z powodu lenistwa badaczy, ale dlatego, że sami badani niechętnie lub z trudem odpowiadają na pytania otwarte, nie tylko dotyczące religijności. Właśnie wtedy odmawiają odpowiedzi lub udzielają odpowiedzi zdawkowych, z których wynika niewiele. To, o co pan pyta, może się ujawnić w badaniach jakościowych, wieloaspektowych i pogłębionych. Ale ile one mogą objąć osób? Na pewno nie tysiąc.