W ciągu ostatnich 30 lat odsetek regularnie praktykujących w pokoleniu najmłodszym spadł z 69 do 23%, a niepraktykujących wzrósł z 8 do 40%. Słabnie zarówno dziedziczenie postaw religijnych między rodzicami a dziećmi, jak i świadome formowanie w rodzinie do wiary. To, co obserwujemy na poziomie parafii i w rodzinach każe myśleć, że procesy sekularyzacyjne nie wyhamują - mówi w wywiadzie dla KAI prof. Mirosława Grabowska.
KAI: Upadek komunizmu był poważną cezurą w polskiej religijności?
- Był cezurą, ale jej skutki są przesunięte w czasie. Pewne zmiany zaczynają się zaznaczać w roku 2004, 2005. Na początku zmiany są nieznaczne, bardzo powolne, przyspieszają w roku 2017, 2018, gdy procesy odchodzenia od wiary i od Kościoła stają się bardziej wyraziste. Gdyby powiedzieć, że w tej chwili mamy dość wysoki odsetek wierzących i ciągle niezbyt wysoki odsetek niewierzących, to mówi nam to bardzo niewiele: tylko o tym, co jest tu i teraz. Dopiero analizy obejmujące dłuższy czas pokazują kierunek zmian i ich dynamikę – czy zachodzą wolno, szybko i coraz szybciej. Polska rzeczywistość polega na tym, że zmiany w religijności od 5-7 lat zachodzą szybciej niż to było wcześniej.
KAI: Jaka jest zatem religijność poszczególnych grup wiekowych?
- Im starsi badani, tym wyższy odsetek wierzących i praktykujących, a niższy niewierzących i niepraktykujących. W najstarszych pokoleniach zmiany zachodzą bardzo wolno. Im młodsi badani, tym wyższy odsetek niewierzących i niepraktykujących. W dwóch najmłodszych badanych przez nas pokoleniach – 18-24 lata i 25-34 lata – zmiany zachodzą dużo szybciej, zwłaszcza w tym pierwszym. Dla przykładu: w ciągu ostatnich 30 lat (1992-2022) w pokoleniu najmłodszym odsetek regularnie praktykujących spadł z 69 do 23%, czyli o 46 pkt. procentowych, a niepraktykujących wzrósł pięciokrotnie (od 8 do 40%). W pokoleniu najstarszym (65+) spadek odsetka osób praktykujących wynosi też sporo, bo 19 pkt. procentowych (z 73 do 54%), a odsetek niepraktykujących wzrósł z 9 do 19%. Zatem starsze pokolenia też się zmieniają odchodząc od wiary i jej praktykowania, ale dużo wolniej niż młodsi.
KAI: A co wpływało i wpływa na sekularyzację Polaków? Wspomina Pani często o procesach modernizacyjnych i połączeniu dobrobytu z wykształceniem...
- Wyżej wykształceni, lepiej zarabiający i mieszkający w największych miastach są mniej religijni. Bakcyl modernizacyjny najwyraźniej tu oddziałuje. Wpływa na to także rodzina. Jeśli matka praktykuje, to jest duże prawdopodobieństwo, że dziecko będzie wierzące i praktykujące, nawet jeśli jest już dorosłe. Wpływ ma tu zatem to, co dziecko nabędzie w rodzinie w okresie socjalizacji i formowania się światopoglądu. Poza tymi uwarunkowaniami w skali ogólnospołecznej – makro i rodzinnej – mikro jest jeszcze szkoła. Edukacja szkolna nie jest obecnie dobrze oceniana. W roku 2021 52% uczniów ostatnich klas szkół ponadpodstawowych uczestniczyło w lekcjach religii.
KAI: Ta rezygnacja z religii to proces wyłącznie wielkomiejski czy też ogólnopolski? I czy jest on związany z sekularyzacją rodziców tychże dzieci?
- I jedno, i drugie. Ten proces ma miejsce w całym kraju, ale przebiega gwałtownie w wielkich miastach. Poza tym, jeśli rodzina jest pełna, a matka praktykuje, to dziecko (z pewnym prawdopodobieństwem) jest religijne i uczestniczy w lekcjach religii. Jeśli nie jest, to nie uczestniczy. Pytamy też uczniów ostatnich klas szkół ponadpodstawowych, młodych ludzi w wieku 17-19 lat, na czym zależy ich rodzicom. Zależy na tym, by ich dzieci studiowały, podejmowały pracę zarobkową, a nawet aby rozwijały swoje życie kulturalne, ale na chodzeniu do kościoła zależy im w niewielkim stopniu. Widać zatem, że zarówno dziedziczenie postaw (wierzący rodzic – wierzące dziecko), jak i proces świadomego formowania w rodzinie młodego człowieka, który byłby wierzący i praktykujący, są słabe. Wiele procesów ma charakter jednokierunkowy – raczej „od” niż „do”. Dotyczy to zarówno czynników w skali makrospołecznej, jak i mikrospołecznej, jak rodzina czy środowisko szkolne. Przecież lekcje religii nie odbywają się w próżni, tylko wśród rówieśników.
KAI: A dobrobyt i wykształcenie nie mogą iść w parze z religijnością?
- Teoretycznie mogą iść w parze, ale praktycznie – nie idą. I znowu, nie mówimy, że nie ma ludzi wysoko wykształconych i głęboko religijnych, ale mamy na myśli zależności statystyczne. Ogólnie, im wyższe wykształcenie i związane z nim wyższe zarobki, tym niższy poziom religijności. To jest dobre pytanie: dlaczego tak się dzieje? Prawdę powiedziawszy, prostej a wnikliwej odpowiedzi nie znam. Gdy np. pytamy o motywy odejścia z Kościoła, to wskazywanie na to, że wiara jest nieracjonalna, jest bardzo rzadkie. Nie jest tak, że „wierzę w naukę, więc nie wierzę w Boga”. Nie na tym polega porzucanie wiary i Kościoła – przynajmniej tak wynika z wypowiedzi badanych – że nagle zaczynają wierzyć w trzy zasady dynamiki Isaaca Newtona.
KAI: Polska sekularyzacja to proces powolny acz systematyczny, czy raczej gwałtowny i podyktowany konkretnymi wydarzeniami: protestami po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r., skandalami pedofilii w Kościele, głośnymi apostazjami celebrytów?
- Jest i tak, i tak. Gdy patrzę na wykresy z ostatnich 30 lat, to widać, że oddziałują i procesy, i wydarzenia. Jakieś znaczenie miały pontyfikat, a potem śmierć i nieobecność św. Jana Pawła II. Oddziaływał, gdy żył, przyjeżdżał i nauczał. Czy i jakie jest jego oddziaływanie teraz, to trudno powiedzieć. Także akcesja Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. ma znaczenie. Peter Berger [amerykański socjolog religii – KAI] powiedział, że przystępując do Unii Europejskiej, kupiliśmy cały „pakiet”, w którym jest, jak on to nazwał, eurosekularyzm, czyli oddziaływania, zamierzone i niezamierzone, w kierunku sekularyzacji. To jednak nie ujawniło się w 2004 czy 2005 r., bo procesy społeczne nie uruchamiają się z dnia na dzień, natomiast ujawniają się w dłuższym okresie.
Do tego dochodzi to, o czym pan mówi, czyli wydarzenia ostatnich lat. Pierwszy tzw. Czarny Protest to rok 2016, ale bezpośrednio po nim nie było widać jego wpływu na religijność. Potem były protesty po orzeczeniu TK w sprawie warunków dopuszczalności aborcji. A jeśli chodzi o nagłaśnianie skandali pedofilskich, to film braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”, zamieszczony na YouTube w maju 2021 r., w krótkim czasie miał ponad 20 mln odsłon. Zatem są procesy długofalowe, związane z modernizacją, rozwojem ekonomicznym i wzrostem zamożności oraz wydarzenia, które niejako podgrzewają te procesy czy dolewają oliwy do ognia. Na pytanie zatem, co oddziałuje na polską sekularyzację, odpowiedziałabym: i to, i to. Na starsze pokolenia, które podlegają sekularyzacji w mniejszym stopniu, oddziałują moim zdaniem dwie „szczepionki”: pamięć komunizmu i bezpośredni wpływ Jana Pawła II, co te pokolenia uodparnia na czynniki sekularyzujące.