- Jan Paweł II rozwijał się, jeśli chodzi o reakcję i zrozumienie problemu wykorzystywania seksualnego małoletnich w Kościele. Na przestrzeni kilkunastu lat bardzo wiele się nauczył, gdyż decyzje, jakie potem podjął okazują się po dziś dzień decyzjami kluczowymi dla oczyszczania Kościoła - mówi o. Adam Żak SJ, dyrektor Centrum Ochrony Dziecka Akademii Ignatianum w Krakowie, koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży Konferencji Episkopatu Polski.
- Mówi się jednak, że Jan Paweł II nie słuchał i nie rozumiał ofiar
- Prawdą jest, że Jan Paweł II nie spotykał się z nimi systematycznie, tak jak to czynił Benedykt XVI albo w jeszcze większym stopniu papież Franciszek, który spotyka się często i bardzo dyskretnie. O Janie Pawle II nie można jednak powiedzieć, że nie słuchał.
Jeśli w “Bielmie” opisana została historia Wesa - Wiesława Walawendera, byłego, polskiego kleryka w Stanach Zjednoczonych, a autor zadał sobie trud, żeby odzyskać nagranie krótkiego momentu, w którym Wes spotyka papieża podczas publicznej audiencji i z tego wnioskuje, że Jan Paweł II nie rozumiał czy nie spotykał ofiar wykorzystania seksualnego to jest to zwyczajna nadinterpretacja.
Radziłbym przeczytać świadectwo Daniela Pitteta w książce pt. “Ojcze przebaczam ci”, która po polsku ukazała się w 2018 r. z podtytułem “Głos ofiary w dyskusji o pedofilii w Kościele”.
Pittet, który w czasie pielgrzymki papieskiej w 1984 r. do Szwajcarii był kierowcą, spotkał Jana Pawła II w nietypowych okolicznościach. Na kartach swej książki opisuje to tak: “Na jakichś schodach klasztoru w Einsiedeln staję twarzą w twarz z papieżem. Jestem mocno zaskoczony. Patrzy mi w oczy i pyta: “Danielu, czy cierpiałeś?” Potwierdzam. Mam szczęście bo zachowałem wiarę. Uśmiecha się do mnie i odpowiada, że po opuszczeniu klasztoru rzadko zachowuje się wiarę. Patrzy na mnie uważnie, bierze mnie za ramię i mówi “Chroni cię Pan, bo masz wiarę”.
“To, że stanąłem przed Janem Pawłem II ocaliło mnie - pisze dalej Pittet - poczułem, że obdarzył mnie szczególną uwagą, rozpoznał we mnie osobę zranioną. Modlitwa z papieżem dostarczyła mi energii życiowej. Jego uznanie dało mi nową siłę”.
To pokazuje, że Jan Paweł II był nie tylko wrażliwy, ale też rozumiał osoby skrzywdzone. Świadectwo Pitteta w sposób zdecydowanie jasny dowodzi otwartości papieża i jego nadzwyczajnej pamięci.
- Przywołana już Anna Karoń-Ostrowska w “Bielmie” opowiada autorowi, że Jan Paweł II “trudne sytuacje przenosił w wymiar duchowy”. W książce brzmi to trochę jak zarzut, że to niewystarczająca reakcja.
- Nie uważałbym tego za zarzut. Prawdopodobnie Jan Paweł II zauważał również wokół siebie walkę dobra i zła, ścieranie się różniących się stanowisk, które są albo jednostronne albo ideologiczne albo wręcz szkodliwe dla jedności Kościoła. Takie rzeczy również duchowo przeżywał i wcale mnie to nie dziwi.
Powiedziałbym, „mutatis mutandis” czy i my podobnie nie robimy, gdy stykamy się z aspektami rzeczywistości, które nas bolą i na które nie mamy odpowiedzi? Czy z głębi duszy nie wołamy jak św. Piotr: “Panie ratuj!”?
Wymiar duchowy nie stoi w sprzeczności ani z racjonalnym zarządzaniem, ani z refleksją nad problemami. Zależy od ostrości widzenia przeciwieństw, nagromadzenia się czynników szkodliwych czy negatywnych.
Gdy niedawno opracowywaliśmy kwerendy statystyczne i widzieliśmy jaka jawi się w Polsce skala wykorzystania seksualnego nikt z nas nie przeżywał tego, ot tak lekko: mamy tutaj wyniki! Każdy, kto się zapoznawał w sposób poważny z tymi danymi, miał wiele pytań i w duchu wołał do Boga w poczuciu bezsiły wobec czynników hamujących oczyszczanie się Kościoła.
Moim zdaniem, przy głębi wiary Jana Pawła II i przy jego wrażliwości na wartości i na piękno, każda brzydota i każde zło musiało stanowić dla niego duże wyzwanie - dla jego modlitwy, dla jego pytania: co ja mogę zrobić? Jestem przekonany, że tak działał.
- I nie oznaczało to ignorowania?
- Nie oznaczało. Myślę, że Anna Karoń-Ostrowska prawdopodobnie znacznie lepiej niż ja rozumie, bo zna Ojca Świętego w bardzo osobisty sposób. Jej wypowiedzi nie uważałbym za krytykę, ale coś co by wymagało pogłębienia.
Nasuwa mi się też pytanie do autora ‘Bielma”, czy sam zastanowił się nad tym, jak on ze swoją wrażliwością, która też jest wielka, gdyż zmobilizowała go do poszukiwania odpowiedzi na trudne pytania, jak on sobie z tym radzi wewnętrznie, żeby kontynuować i szukać prawdy. Myślę, że on też jest na tej drodze. Na razie czytelnikowi swojej książki czy widzom reportaży przekazał emocje i znaki zapytania. Wątpliwości, jakie człowiek wrażliwy ma i które powinien uwzględniać w swoich, również duchowych, poszukiwaniach. Natomiast w samej książce nie odnajduję śladów takiej drogi. Może to jest jeszcze przed nim.
- A jak ocenia Ojciec dyskusję, jaka toczy się w Polsce wokół książki Gutowskiego, a właściwie wokół “winy Jana Pawła II za ukrywanie pedofilii w Kościele”?
- Przykro mi, ale nie widzę żadnej dyskusji. Dyskusja byłaby możliwa, gdyby była chęć rozumienia osoby Jana Pawła z jego uwarunkowaniami i błędami, ale też z jego dokonaniami i wielkością. Gdyby taka chęć była to różne instytuty noszące imię Jana Pawła II powołane po to, by studiować i rozumieć jego pontyfikat nie dałyby się zaskoczyć choćby redaktorowi Gutowskiemu jego filmami czy jego książką. Może wtedy Gutowski nie musiałby latać za ocean, by powielać tamtejsze uproszczenia na temat papieża z Polski, bo znalazłby tutaj opracowania nt. historii kryzysu w Kościele w kontekście przemian kulturowych i obyczajowych w społeczeństwach. Znalazłby tutaj analizy raportów, jakie powstały w USA i na Wyspach Brytyjskich, na kontynencie europejskim i w Australii. Znalazłby tutaj partnerów, którzy śledzą cały proces przepracowywania instytucjonalnego tuszowania wykorzystywania seksualnego i tolerowania przemocy o charakterze seksualnym w różnych sektorach życia społecznego w Niemczech.
Gdyby była chęć rozumienia jak działał Karol Wojtyła jako metropolita krakowski, to historycy Kościoła nie byliby tak spóźnieni w opracowaniu materiałów, jakie niedawno ujawnili dwaj przytomni dziennikarze na temat dwóch księży, którzy na terenie archidiecezji krakowskiej dopuścili się przestępstw seksualnych na szkodę dzieci, kiedy metropolitą krakowskim był Karol Wojtyła. Historycy mogą to jeszcze nadrobić i opublikować w obcych językach na podstawie dokumentów archidiecezji krakowskiej prawdę, jak kard. Wojtyła zarządzał przypadkami wykorzystywania, bo już poza Polską pojawiły się zapowiedzi publikacji, które choć jeszcze nie napisane, już twierdzą, że Karol Wojtyła jako metropolita tuszował pedofilię.
- Niezależnie od kraju - czy to dotyczy USA, Francji czy Polski wciąż wracają pytania o błędy i zaniechania przełożonych kościelnych. Dlaczego w wielu wypadkach wciąż bardziej szokuje reakcja, a właściwie brak reakcji biskupów niż sam przestępczy czyn popełniony przez księdza?
- Brak reakcji lub reakcja w postaci chowania głowy w piasek nie tylko szokuje. Ona krzywdzi już raz doświadczonych krzywdą przez sprawcę. Ona krzywdzi też Lud Boży. Karol Wojtyła jako metropolita miał wystarczająco pokory, by napisać w liście z zarządzeniem ograniczeń zapobiegawczych w posłudze do księdza już po odbyciu kary więzienia, że "każde przestępstwo winno być ukarane". Myślę, że istnieje wiele przyczyn braku reakcji. Za jedną z ważniejszych przyczyn uważam brak słuchania osób skrzywdzonych oraz wspólnot, w których zostało popełnione przestępstwo. Zranieni nie są naszymi przeciwnikami! Tak jak każde przestępstwo domaga się kary, tak każda osoba skrzywdzona potrzebuje sprawiedliwości, bez której raczej nie wyleczy swoich ran. Za słuchaniem stoi pokora, która otwiera uszy. Za brakiem słuchania zranionych kryje się pycha i ignorancja.
Rozmawiała Anna Wojtas