- Oskarżanie Jana Pawła II o sprzyjanie czy „zamiatanie pod dywan” przestępstw na tle pedofili jest zupełnym absurdem, a przede wszystkim przeczy faktom – mówi w rozmowie z KAI ks. prof. Sławomir Oder, postulator jego procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego.
A oto pełna treść rozmowy:
Marcin Przeciszewski, KAI: Księże Prałacie, w przestrzeni publicznej stawiane są pytania czy proces beatyfikacyjny Jana Pawła II nie rozpoczął się zbyt wcześnie. Jakie były motywy decyzji Benedykta XVI z maja 2005 r. o pominięciu prawno-kanonicznej normy nakazującej 5 lat jakie muszą upłynąć od śmierci danej osoby, do rozpoczęcia jej procesu beatyfikacyjnego?
Ks. Sławomir Oder: Decyzja o dyspensie od 5-letniego okresu oczekiwania została ogłoszona przez Benedykta XVI już 13 maja 2005 r. podczas spotkania z kapłanami diecezji rzymskiej. Miała ona podstawy w powszechnym przekonaniu o świętości Jana Pawła II, wyrażanym choćby podczas jego pogrzebu w haśle: „Santo subito!”. Zresztą przez ostatnie tygodnie życia Jana Pawła II Plac św. Piotra wypełniony był ludźmi, którzy chcieli być przy człowieku, którego uważali za świętego. Byłem z nimi. Pamiętam te modlitwy a później moment, kiedy ogłoszono, że papież umarł. Najpierw zapanowała cisza, a potem ogromny aplauz. Była to cześć oddana wielkiemu papieżowi i przekonanie, że doświadcza już on chwały niebios. Ja sam w chwili śmierci Jana Pawła II nie potrafiłem modlić się za niego, a raczej prosiłem Papieża, aby pamiętał o mnie i zaniósł przed Boży tron intencje, które miałem w sercu.
Po śmierci Jana Pawła II Rzym był zalany pielgrzymami z całego świata. Byliśmy świadkami zjawiska, które Kościół odczytuje jako przekonanie o świętości (fama sanctitatis). I to właśnie ono stanowi podstawowy warunek do rozpoczęcia starań o beatyfikację. A kiedy rozpoczynało się konklawe, to kard. Jozef Tomko zainicjował petycję, zawierającą prośbę do przyszłego papieża o natychmiastowe rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. A jednym z jej sygnatariuszy był kard. Ratzinger. Trudno, aby zmienił swe zdanie po wyborze na Biskupa Rzymu.
Jeśli ktoś dziś formułuje zarzut, że rozpoczęcie tego procesu beatyfikacyjnego nastąpiło za szybko, to odpowiem, że każdy proces beatyfikacyjny ma dwa wymiary. Wymiar ludzki, związany z przekonaniem ludzi o świętości danej osoby. I to właśnie powszechne przekonanie o świętości uruchamia te wszystkie mechanizmy i kanoniczne formalności przewidziane przez Kościół, na które składa się proces beatyfikacyjny. A drugim wymiarem jest wymiar nadprzyrodzony, co wyraża się w interwencji „z góry”. A jest nim cud za wstawiennictwem kandydata na ołtarze. Gdyby w przypadku Jana Pawła II nie było owego „przynaglenia z góry”, to proces ten pomimo, że rozpoczął się tak szybko, mógłby się zatrzymać choćby przez brak cudu. A uzdrowienie Francuzki, s. Marie-Simon Pierre z choroby Parkinsona, miało miejsce niecałe dwa miesiące po śmierci Jana Pawła II. Nie znam drugiego przypadku, kiedy cud nastąpiłby tak wcześnie. Bardzo często trzeba było czekać wieki.
Kwestionowana jest też rzetelność procesu beatyfikacyjnego Karola Wojtyły. Mówi się, że istotni świadkowie zostali pominięci, np. dr Wanda Półtawska, bliska przyjaciółka Papieża. Dlaczego?
Oskarżenia, które padły o wyeliminowanie pewnych postaci, a wśród nich dr. Wandy Półtawskiej, nie odpowiadają prawdzie.