Myśl wyrachowana: Warto obchodzić dzień bez klapsa. Szerokim łukiem.
Tydzień temu we Francji i Belgii obchodzony był „dzień bez klapsa”. Z tej okazji 130 organizacji społecznych wysłało do władz petycję. Żądają w niej ustawowego zakazu „wszelkich przejawów przemocy fizycznej wobec dzieci”. Nie jest to próba skłonienia aborterów, żeby wypraszali dzieci z łon matek za pomocą perswazji, na przykład kusząc je cukierkami. Nic z tych rzeczy. Petycja antyklapsowa dotyczyła dzieci w rozumieniu „postępowym” – czyli tych, które ocalały spod noża i się urodziły. Autorzy petycji powołują się na psychologów, według których „nawet klapsy sprawiają, że dzieciom wpaja się wizję świata, w którym rządzą silniejsi”.
Niesłychane, prawda? Przecież światem rządzi tylko wolność, równość, braterstwo, tolerancja, wrażliwość lewicowa i miłość francuska. Wszyscy są sobie równi, nie ma żadnej zwierzchności i nikogo żadne prawa nie obowiązują, z wyjątkiem zakazu dawania klapsów. No i zakazu „homofobii” oczywiście.
Propaganda sowiecka miała zawsze jakichś „najlepszych uczonych”, którzy robili dokładnie takie odkrycia, jakich czerwona władza oczekiwała. Propaganda eurolewicy dorobiła się własnych najlepszych uczonych, w tym psychologów. Oni autorytetem naukowości opatrzą każdą hipotezę, od mitu, że wychowanie szkodzi, po stwierdzenie, że Pana Boga nie ma i w dodatku jest kobietą. Orzekną wszystko, czego wymaga polityczna poprawność, więc i to, o co pięknie prosi lobby antyklapsowe.
Może im się jednak nie uda otumanić tylu ludzi, ilu by chcieli. Bo dzieci, o ile mają wyrosnąć na coś więcej niż samolubną kupę mięsa, muszą wiedzieć, że światem rządzą silniejsi. Dorośli – również antyklapsowcy – wiedzą o tym doskonale. Sami płaszczą się przed szefami, zatrzymują się na wezwanie policji, stawiają się na wezwanie prokuratora i sądu, płacą podatki. Nie dlatego że kochają wymiar sprawiedliwości, policję i urzędy skarbowe, lecz dlatego że za nimi stoi siła. Całkiem dosłowna, fizyczna, z możliwością użycia kajdanek, pałek albo i broni. Kto nie ma dość pokory, żeby to uznać, może boleśnie się przekonać, że jednak lepiej było kiedyś dostać klapsa.
Nie znaczy to, że rodzice muszą stosować środki „przymusu bezpośredniego”. Ich głowa w tym, jak dziecku uświadomić, kto tu rządzi. Ale uświadomić to muszą, bo światem naprawdę rządzą silniejsi. Zwłaszcza światem duchowym. Cała rzecz w tym, żeby oddać się w protekcję właściwego silniejszego. Bo ludzie są bardziej jak Polska niż jak Szwajcaria – nie mogą sobie pozwolić na neutralność. Musimy zawierać sojusze, bo wobec rzeczywistości nadprzyrodzonych jesteśmy słabiutcy jak ostatnie notowania PSL. Nigdy nie zostajemy w próżni. Jesteśmy zbyt cenni i zawsze ktoś się o nas upomni. Kto rezygnuje z Boga, wpada w łapy diabła. Apostoł mówi, że on „krąży, szukając, kogo pożreć”. Pożreć może tego, kto odłącza się od „stada”. A robią to najczęściej bęcwały wychowane w przekonaniu, że to one rządzą światem, bo nikt im dotąd nie podskoczył.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak